[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zgłosiłam się na ochotnika jako pomoc pielęgniarska, bo we własnej Warowni nie byłam już potrzebna.- Och, czy twój mąż zmarł w czasie zarazy?- Nie miałam męża.- Alessan się tym zajmie.To jest, oczywiście, jeśli zechcesz zostać w Ruathcie.Tak nam pomogłaś, Rill.I wydaje się, że znasz się na zarządzaniu Warownią.Rozumiesz, będziemy musieli zacząć wszystko od nowa, tak wielu naszych ludzi zmarło.Mnóstwo domostw opustoszało.Alessan zamierza rozmawiać z bezdomnymi w nadziei, że napotka takich, którzy mu się spodobają, ale ja wolałabym zatrzymać paru spośród tych ludzi, których już poznaliśmy i którym ufamy.Och, Rill, mówię tak nieskładnie.Alessan posłał mnie, żebym wybadała, czy zostaniesz w Ruathcie.On cię ogromnie szanuje.Tak nam pomogłaś.Tuero zamierza zostać - Oklina zachichotała - bez względu na to, jak dogada się z Alessanem w sprawie pensji i dodatków.Harfiarz i Lord Warowni dyskutowali na ten temat przy każdym spotkaniu.Tuero przybył na jarmark wraz z innymi harfiarzami, aby wspomagać stałego harfiarza Ruathy.I ten ostatni, i towarzysze Tuero padli ofiarą zarazy.Nie wyobrażałam sobie Warowni Ruatha bez Alessana i Tuero docinających sobie żartobliwie.Gdy wróciliśmy do głównej sali, część kół i butelek na serum postawiono już pod ścianami.Alessan i Tuero sprzątali ze stołu, przy którym zwykliśmy spożywać na chybcika posiłki.Dag i Fergal przynieśli z kuchni zupę.Deefer przytaszczył talerze i sztućce.Desdra dźwigała naręcze bochnów chleba oraz wielką drewnianą misę owoców i sera.Część wiktuałów przysłała lady Gana.Follen zjawił się z kielichami i korkociągiem.Z zewnątrz dochodziły odgłosy wesołej biesiady.Wszyscy cieszyli się z zakończenia harówki ostatnich dwóch dni.Pozostało nas zatem tylko ośmioro z oddanej drużyny Alessana, przypadkowa zbieranina przy wspólnym posiłku.Świadomość wypełnienia niemal niewykonalnego zadania na czas sprawiła, że czuliśmy się sobie bliscy, nawet Fergal dzielił to uczucie.Odmówił wina w tak niegrzeczny sposób, że jak sądzę, Alessan zniósł to bez słowa tylko ze względu na ciężką pracę, jaką chłopak wykonał.Założyłabym się, że Fergal jak każdy z nas zdawał sobie sprawę z wyjątkowości okazji i poczęstunku.Należał do tego gatunku ludzi, którzy od kołyski wszystko wiedzą lepiej.Mimo to bardzo go lubiłam.Ta kolacja była dla mnie szczęśliwym wydarzeniem.Alessan zajął miejsce obok mnie.Jego bliskość dziwnie mnie podnieciła.Starałam się nie dotykać go, ale na ławach było ciasno.Siedział tuż przy mnie, wiec jego ręka dotykała od czasu do czasu mojej, a jego udo ocierało się o moje.Uśmiechał się do mnie, gdy Tuero udał się szczególnie jakiś dowcip.Serce tłukło mi się w piersi jak oszalałe.Zdawałam sobie sprawę, że śmieję się trochę zbyt piskliwie i głupkowato.Zmęczenie powodowało, że bardzo silnie przeżywałam nasz sukces, a poza tym świetne bendeńskie wino szumiało mi w głowie.W pewnym momencie Alessan pochylił się do mnie muskając moje przedramię czubkami palców.Poczułam mrowienie.- Co sądzisz o tym winie, Rill?- Przyprawia mnie o zawrót głowy - odparłam szybko, by wytłumaczyć moje nieco dziwaczne zachowanie.Z drugiej strony bardzo mi zależało na tym, aby zachował o mnie dobre zdanie.- Należy nam się dziś wieczór odpoczynek.Zasłużyliśmy na to.- Ty bardziej niż ktokolwiek inny, Alessanie.Wzruszył ramionami i spojrzał na swój kielich, oplatając palcami jego nóżkę.- Muszę robić, co do mnie należy - odparł cicho.Pozostali przy stole dyskutowali o czymś zawzięcie.- Dla Ruathy - mruknęłam.Popatrzył na mnie z lekkim zdziwieniem.Jego niezwykłe, nakrapiane zielonymi plamkami oczy złagodniały.- Słusznie zauważyłaś, Rill.Czy byłem bardzo wymagający?- Dla dobra Ruathy.- Nie robiłem tego dla dobra Warowni - machnął ręką w stronę kół i pustych słojów.- Ależ tak, sam tak powiedziałeś.Ruatha może uczynić choć tyle dla Pernu.Zaśmiał się, lekko zmieszany, ale wydawał się zadowolony.- Ruatha będzie znowu taka sama jak dawniej! Jestem tego pewna! - bezpieczniej było rozmawiać o przyszłości.Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.- Rozmawiałaś zatem z Okliną? Zostaniesz z nami?- Bardzo tego pragnę.Zaraza uczyniła mnie bezdomną.Ciepłą, silną dłonią uścisnął lekko moją rękę.- Czy masz jakieś szczególne życzenia, Rill, żeby przypieczętować nasz układ? - jego oczy rozbłysły, gdy zwrócił głowę ku Tuero.Pytanie padło tak nieoczekiwanie, że nie mogłam skupić się na odpowiedzi.Spełniło się moje pragnienia pozostanie w Ruathcie.Zaczęłam się jąkać i wtedy Alessan położył mi dłoń na ramieniu.- Pomyśl o tym, Rill, i powiedz mi później.Przekonasz się, że dotrzymuję słowa.Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.Uśmiechnął się wobec stanowczości tego stwierdzenia, dolał wina do kielichów.Uczciliśmy zawarcie naszej umowy w tradycyjny sposób, choć wino z trudem przeszło przez moje ściśnięte z radości gardło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •