[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Karmił kury z naszyjnikiem mamy na szyi nieważne, że wyglądał w nim jak dziewczyna.Chciał mieć pewność, że naszyjnik jest bezpieczny.Zastanawiał się, co dokładnie kobietaz opieki powiedziała Minnie poprzedniego wieczoru.W drodze powrotnej, w samochodzie,twierdziła, że nic nie wie na temat jego matki i pożaru, ale on miał wrażenie, że coś ukrywa.Skierował się w stronę domu, przesuwając się bokiem przez podwórze.Hector obserwowałgo.Jego pysk przypominał chłopcu twarz Tricii.W korytarzu zdjął kalosze.Blitz leżał na progu.Na widok Daniela uniósł głowę, ale nie ruszył się z miejsca, więc chłopiec musiał zrobić przezniego krok.W kuchni pachniało tłuszczem, wieprzowiną i cebulą.Minnie nałożyła mu porcję.Kiełbaski były śliskie od tłuszczu i prześlizgnęły się po talerzu.Daniel wziął do ręki widelec i nakłuł ich skórę.To właśnie lubił najbardziej: moment, w którymnakłuwał kiełbaski i patrzył, jak wypływa z nich tłuszcz. Lepiej się dziś czujesz? zapytała kobieta.Wzruszył ramionami, patrząc na swoje jedzenie. Jak nos? Dobrze spałeś?Skinął głową.Spojrzał na nią z widelcem zastygłym na talerzu.Oczy miała otwarte nieco szerzej niżzwykle.Chłopiec poczuł, że traci apetyt.Miał wrażenie, że olej z kiełbasek osadza mu się tłustąwarstwą w gardle. Czasami, kiedy przydarzy nam się coś złego, ucieczka wydaje się najprostszymrozwiązaniem, ale ja chcę, żebyś nie uciekał, tylko zmierzył się z tym, co ci nie odpowiada.Towydaje się trudniejsze, ale lepiej na tym wyjdziesz.Zaufaj mi. Nie chciałem uciekać. Więc dokąd pojechałeś? Do mamy.Minnie westchnęła i odsunęła od siebie talerz.Patrzył, jak przygryza wargę i pochyla sięprzez blat, chcąc wziąć go za rękę.Odsunął się od niej powoli, ale ona wciąż tkwiła w tej samejpozycji, wyciągając do niego dłoń przez stół. Dowiemy się, co stało się z twoją mamą.Chcę, żebyś wiedział, że codziennie dzwonię doTricii w tej sprawie.Obiecuję ci, że się dowiem& Na pewno nic jej nie jest.Nigdy nic jej nie jest. Też jestem o tym przekonana.Chcę tylko, żebyś mi zaufał.Jestem po twojej stronie,kochanie.Od tej pory nie musisz robić wszystkiego sam.Obiecać.Ufać.Sam.Słowa te łomotały mu w piersi.Tak jakby ich nie słyszał albo jakbybyły kamieniami uderzającymi w niego.Kochanie.Ufać.Sam.Daniel nie rozumiał, czemu, ale tesłowa go raniły. Przymknij się. Danny, wiem, że chcesz zobaczyć się z mamą.Rozumiem to.Pomogę ci dowiedzieć się,gdzie ona jest, a potem porozmawiamy z opieką społeczną o odwiedzinach.Ale musisz uważać,Danny.Nie możesz mi bez przerwy uciekać.Zabiorą cię ode mnie, a to ostatnia rzecz na świecie,której bym chciała.Daniel nie był pewien, czy bardziej przerażała go myśl, że nie zobaczy już mamy, czy żezostanie zabrany od Minnie.Miał dość przenoszenia się w nowe miejsca, ale nie spodziewał się,że zostanie tutaj.Wiedział, że zabiorą go stąd już niedługo.Postanowił, że da im ku temu powód.Najpierw poczuł swoje palce, wciąż lepkie od ziarna, niczym sklejone pajęczyną, potemserce zaczęło mu walić jak oszalałe i nie mógł złapać tchu.Gdy wstał od stołu, jego krzesłoprzewróciło się na podłogę.Huk wystraszył Blitza, który uciekł przestraszony.Chłopiec pobiegłdo swojego pokoju. Danny! Usłyszał za sobą wołanie Minnie.Stał w oknie sypialni, patrząc w dół na podwórze.Oczy go piekły, dłonie drżały.Usłyszał jąna schodach, jak dzwiga się w górę za poręcz.Obrócił się na pięcie, rozmazane różyczki z tapetyzawirowały wokół niego.Chwycił się za włosy i szarpał, aż do oczu napłynęły mu łzy.Krzyczał długo i głośno, doutraty tchu.Gdy tylko Minnie wpadła do sypialni, wyjął z szafy pudełko z biżuterią i rzucił nimo lustro.Ruszyła w jego stronę, więc przewrócił szafkę nocną, tarasując jej drogę.Zobaczył, jakkobieta wspina się na łóżko, żeby się do niego dostać, więc zaczął walić pięścią, a potem głowąw szybę.Chciał stąd wyjść, uciec od niej.Chciał do mamy.Nie słyszał jej słów, ale widział, że porusza ustami.Gdy tylko poczuł na sobie jej dłonie,obrócił się gwałtownie i uderzył ją w twarz.Potem się odwrócił.Nie chciał widzieć wyrzutuw jej oczach.Zaczął znów walić w okno pięścią, a potem ramieniem.Obrócił się z zaciśniętymipięściami, ale wtedy Minnie przyciągnęła go do siebie.Obejmowała go ramionami.Twarz miał przyciśniętą do jej piersi, jej ramiona zaciskały sięwokół niego niczym lina.Przygniatała go całym ciałem.Walczył.Kopał, próbując się uwolnić,ale to nie miało sensu.Znowu wrzasnął, ale ona tylko przytuliła go mocniej. No już, chłopcze, już dobrze, wszystko będzie dobrze.Wyrzuć to z siebie.Wyrzućwszystko.Już dobrze.Miał nie płakać.Ale nie mógł się opanować.Był taki zmęczony.To przyszło samo, łzyi przyspieszony oddech.Nawet nie próbował przestać.Minnie wyprostowała plecy i oparła sięo rozbite lustro szafy, wciąż tuląc go do siebie.Już nie trzymała go za ramiona, ale przycisnęła gomocniej do ciała.Pocałowała go w czoło.Słyszał swój urywany, ciężki oddech.Czuł jej zapach.Wilgotna wełna jej swetra nagle podziałała na niego kojąco.Wdychał jego woń.Nie wiedział, jak długo tak siedzieli.Na zewnątrz pogoda się zmieniła, a wilgoć porankazastąpiło jasne słońce, rozświetlając uśpiony dom i podwórze.Przestał płakać, ale wciążwstrząsało nim łkanie.Dyszał, jakby próbował czegoś bardzo gorącego.To koniec.Nie wiedziałnawet, gdzie zabiorą go teraz. No już, cichutko, kochanie szeptała Minnie, gdy próbował uspokoić oddech. Jużdobrze.Nie jestem twoją mamą.Nigdy nią nie będę, ale jestem tu.Zawsze tu będę, gdy tylkobędziesz mnie potrzebował.Był zbyt zmęczony, żeby usiąść albo coś odpowiedzieć, ale gdzieś w głębi był zadowolonyz tego, że Minnie jest blisko.Mocniej objął rękami jej talię.W odpowiedzi mocniej go przytuliła.Po chwili znów oddychał spokojnie.Minnie ostrożnie poluzowała uścisk.Tego dnia położyłsię wcześniej i leżąc w łóżku, próbował sobie przypomnieć, czy ktoś kiedyś trzymał go w tensposób.Większość osób nie podchodziła do niego tak blisko.Matka go całowała.Tak, mierzwiłamu też palcami włosy.Raz czy dwa pocieszyła go, gdy coś go bolało.Pomógł Minnie wstać, a potem razem posprzątali pokój.Szyba w oknie była pęknięta,a lustro rozbite.Kobieta westchnęła ciężko, przyglądając się zniszczeniom. Przepraszam, nie chciałem tego zbić powiedział. Naprawię to czy coś. Nie wiedziałam, że masz tyle kasy zaśmiała się. Mogę trochę zarobić. Znowu marzy ci się kariera kieszonkowca? Nie sądzę. Schyliła się, żeby podnieśćz podłogi pudełko z biżuterią.Kiedy zgięła się w pół, wypinając w górę pośladki, jej spódnicapowędrowała w górę, ukazując białe nogi i męskie skarpety sięgające jej do kolan.Widział, żejest zmęczona.Miała poczerwieniałe policzki i krople potu na wargach. Mógłbym porozwozić gazety czy coś. Porozwozić gazety, no co ty nie powiesz? Możesz pomóc mi w weekend na targu.Dowiezćjajka.Mogę ci za to zapłacić kieszonkowe. No dobra. Ale słuchaj, z jajkami trzeba ostrożnie.Będziesz potrafił delikatnie się z nimi obchodzić? Będę ostrożny, obiecuję. No to zobaczymy.Zobaczymy.9Daniel przekroczył dozwoloną prędkość.Otworzył ponownie okna.Cieszył się świeżympowietrzem, oddychając głęboko.Starał się zrozumieć, dlaczego był tak przygnębiony podczaspogrzebu i tak wściekły na Cunninghama.Zareagował dziecinnie i emocjonalnie.Skarcił samsiebie, klnąc pod nosem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]