[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważywszy, że jego buty potrzebują odrobiny uwagi, wymieszała pastęwedług własnej receptury i często namawiała Ernesta, by je pastował.Pewnego ranka Ross odkrył, że większość jego fularów zniknęła z górnejszuflady komody.Gdy zszedł do kuchni w samej koszuli, Sophia siedziała przystole i notowała coś w małym zeszycie.Zauważywszy, że Ross nie mana sobie ani surduta, ani kamizelki, omiotła go od stóp do głów szybkim, leczuważnym spojrzeniem.Na widok tej dyskretnej oznaki kobiecegozainteresowania z trudem przypomniał sobie, po co w ogóle zszedł na dół. Panno Sydney& mruknął szorstko. Pana fulary przerwała mu, pstrykając szczupłymi palcami; najwyrazniejwłaśnie przypomniała sobie, że wyjęła je z szuflady. Uprałam je wczoraji uprasowałam, lecz zapomniałam odnieść do pańskiego pokoju.Zarazpoproszę Lucie. Dziękuję odparł Ross z roztargnieniem, bo jedwabiste pasmo jej złotychwłosów wysunęło się z upięcia.Pragnął owinąć miękki kosmyk wokół swegopalca. Zanim wróci pan do swojego pokoju, powinnam panu powiedzieć, żeczęść fularów zniknęła. Zniknęła? powtórzył, marszcząc brwi. Sprzedałam je na szmaty. Na ustach Sophii zatańczył zuchwałyuśmieszek, jakby bez słów wyzywała go, by zaprotestował. Były znoszonei postrzępione.Mężczyzna o pana pozycji nie może takich nosić.Będzie panmusiał kupić nowe. Rozumiem. Rozbawiony jej impertynencją, oparł dłonie na oparciu jejkrzesła.Nie dotknął jej, lecz całkowicie uwięził. Cóż, panno Sydney, jeśliuznała pani za stosowne, by pozbyć się moich fularów, myślę, że pani powinnakupić mi nowe.Ernest zawiezie panią po południu na Bond Street, proszęskorzystać z mojego rachunku.Dobór pozostawiam pani gustowi.Odchyliła nieco głowę, by spojrzeć mu w oczy.Na myśl o zakupach w jejtęczówkach rozbłysła radość. Z przyjemnością, sir.Gdy wpatrywał się w jej uniesioną twarz, ogarnęło go zmieszanie.Od wielulat nikt nie przykładał wagi do takich drobiazgów jak jego fulary czytemperatura wody do golenia.Cieszyła go ta niemal żonina dbałość, na którejzaczynał za bardzo polegać.Nadal nie potrafił zrozumieć motywówkierujących Sophią.Nie przychodził mu do głowy żaden powód, dla któregomiałaby się o niego troszczyć.Jej gęste rzęsy opadły miękko, gdy raz jeszcze spojrzała na jego obnażonąszyję.Jej oddech przyspieszył lekko.Zapragnął położyć dłoń na jej karku,unieruchomić ją i zawładnąć jej ustami.Od dawna jednak nie czynił kobietomtakich awansów i nie był pewien, czy jego gest spotkałby się z aprobatą. Panno Sydney mruknął, wpatrując się w szafirowe głębiny jej oczu.Następnym razem, zanim pozbędzie się pani kolejnych elementów mojejgarderoby, proszę mnie uprzedzić. Jego wargi uniosły się w szelmowskimuśmiechu, gdy przysunął do niej twarz i dodał: Nie chciałbym zejść tupewnego ranka bez spodni.Ku rozgoryczeniu Rossa nie był on jedynym mężczyzną na Bow Street, którydoceniał urok Sophii.Zgodnie z przewidywaniami Morgana detektywi uganialisię za nią niczym wataha figlarnych wilków, obwąchując ją i podskubując.Przed zgłoszeniem się na służbę każdego ranka czekali przy kuchennychdrzwiach na resztki ze śniadania.%7łartowali i flirtowali z nią, snującprzesadzone opowieści o swoich wyczynach.Odkrywszy, że Sophia z radością opatruje mniejsze rany, zaczęli wymyślaćbóle i obrażenia, które wymagały jej uwagi.Gdy Ross dowiedział się, żew ciągu tygodnia opatrzyła co najmniej trzy owłosione skręcone kostki,przyłożyła dwa kompresy i owinęła komuś obolałe gardło, stracił cierpliwość. Cholera jasna! Powiedz detektywom, że jeśli stali się tacy nieostrożnii chorowici, powinni się udać do przeklętego felczera! warknął któregośdnia do Vickery ego. Zabraniam pannie Sydney opatrywania kolejnychurazów, czy to jasne? Tak jest, sir. Vickery utkwił w nim zdumiony wzrok. Nigdy niewidziałem, by wpadł pan w gniew, sir Rossie. Nie wpadłem w gniew! Krzyczy pan i przeklina zauważył rozsądnie Vickery. Jeśli to nie jestgniew, to co takiego?Ross zdołał rozproszyć czerwoną mgłę, która go otaczała.Z wysiłkiemodparł spokojniejszym już tonem: Podniosłem głos tylko i wyłącznie z empatii syknął przez zaciśnięte zęby. Detektywi nie mogą wymyślać urazów i chorób jako wymówek, by pannaSydney się nimi zajęła.Ma już dość obowiązków.Nie pozwolę, by narzucałasię jej banda idiotów w rui, którzy dla mnie pracują. Rozumiem, sir odparł Vickery, odwracając twarz.Ross zdołał jednakzauważyć cień znaczącego uśmiechu na jego wargach.Gdy wiadomość o ślicznej, nowej pracownicy Bow Street obiegła patrole,Sophię otoczyli ochoczy konstable.Wszystkich traktowała tak samo,przyjacielsko i uprzejmie.Ross wyczuwał, że bardzo uważnie strzeże siebiei swojego serca.Nikczemne potraktowanie przez kochanka sprawiło, że każdymężczyzna musiał przygotować się na ciężką przeprawę, by zdobyć jejzaufanie.Był coraz bardziej ciekaw człowieka, który zdradził Sophię jak wyglądałi co miał w sobie takiego, że zwrócił jej uwagę.W końcu zapytał Elizę, czySophia zwierzała się jej kiedykolwiek ze swego niegdysiejszego romansu.Sophia miała akurat dzień wolny, zabrała Ernesta na Bond Street.Bow Streetwydawało się bez niej osobliwie puste i zanim nastało południe, Rossprzyłapał się na tym, że niecierpliwie zerka na zegarek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]