[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A Cassie nie mogła przestać myśleć owzroście Faye i o tym, że z największą ochotą by przed nią uciekła.Miała przerażającewrażenie, że Faye zaraz zrobi coś okropnego.Ale ona tylko mruknęła, cofając się:- A więc mała biała myszka jest twardsza, niż się wydawało.Dałabym głowę, że nieprzejdziesz ceremonii.- Nie jestem pewna, czy przeszłam - powiedziała cicho Cassie.Miała desperackąochotę usiąść i wreszcie pozbierać myśli.Tyle się wydarzyło, w takim tempie.Ale zostałaprzyjęta.Nawet Faye ją zaakceptowała.Tego faktu nie można było zmienić.- Dobrze - odezwała się cicho Diana.- Koniec rytuału inicjacji.Zwykle potem robimyimprezę czy coś, ale.- Popatrzyła na Cassie i uniosła ręce.Cassie skinęła głową.Dziświeczorem impreza byłaby czymś zupełnie niestosownym.- Uważam zatem, że powinniśmyformalnie rozwiązać Krąg, ale potem zwołać i odbyć zwykłe spotkanie.W ten sposób Cassieszybciej połapie się, o co chodzi.Wokół wszyscy pokiwali głowami i odetchnęli.Diana wzięła garść piasku i zaczęłazasypywać nakreśloną na plaży linię.Pozostali zrobili to samo, każdy nasypał garść iwygładził piasek tak, że obrys okręgu został zatarty i znikł.A potem się porozchodzili.Niektórzy usiedli wśród palących się świec na piasku, inni przysiedli na skałach obok.Nickdalej stał.Zapalił papierosa.Diana odczekała, aż wszyscy ucichną i spojrzą na nią, a potem zwróciła się do Cassie.Twarz miała bardzo poważną, a oczy przejęte.- Teraz, kiedy stałaś się jedną z nas - powiedziała bez wstępów - najwyższa pora,żebyś się dowiedziała, kim właściwie jesteśmy.Cassie wstrzymała oddech.Odkąd przyjechała do New Salem, spotkało ją tyleniewytłumaczalnych rzeczy, a teraz wreszcie miała usłyszeć jakieś wyjaśnienie.Co dziwne,nie była pewna, czy go potrzebuje.Dziś w nocy różne rzeczy zaczęły się układać w jejgłowie.Drobne dziwactwa ludzi, małe tajemnice, których nie umiała rozwikłać.W jakiśsposób, jej umysł zaczął to wszystko ze sobą łączyć i teraz.Popatrzyła na otaczające ją twarze, oświetlone promieniami księżyca i płomykamiświec.- Wydaje mi się - podjęła powoli - że już wiem.- Uczciwość kazała jej dodać: - Aprzynajmniej częściowo.- Ach, tak? - Faye uniosła brwi.- No to może sama nam powiesz?Cassie spojrzała na Dianę, a ta skinęła głową.- No cóż, po pierwsze - zaczęła bez pośpiechu - wiem, że nie jesteście Klubem MyszkiMiki.Chichoty.- Lepiej uwierz, że zastępem skautów też nie - mruknęła Deborah.- Wiem.- urwała.- Wiem, że potraficie rozpalać ogień bez użycia zapałek.I żewrotycz dodajecie nie tylko do sałatek.Faye oglądała swoje paznokcie z miną niewiniątka, a Laurel uśmiechnęła się zeskruchą.- Wiem, że możecie poruszać nieożywione przedmioty.Tym razem to Faye się uśmiechnęła.Deborah i Susan wymieniły zadowolonespojrzenia.- Sssssssss.- syknęła ta ostatnia.- Wiem, że wszyscy w szkole was się boją, nie wyłączając dorosłych.Boją siękażdego, kto mieszka na Crowhaven Road.- A będą się bali jeszcze bardziej - oświadczył Doug Henderson.- Wiem, że używacie kamieni do usuwania plam.- Kryształów - mruknęła Diana.-.i że w waszej herbacie bywa coś więcej niż sama herbata.I wiem też - Cassieprzełknęła z trudem, ale mówiła dalej dobitnie - że potraficie pchnąć kogoś, nie dotykając go,i w ten sposób go przewrócić.Po tych słowach zapadła cisza.Kilka osób zerknęło na Faye.Ta wysoko uniosła brodęi popatrzyła zmrużonymi oczyma na ocean.- Masz rację - przyznała Diana.- Wiele się dowiedziałaś z samych obserwacji, a mytrochę zaniedbaliśmy dyskrecję.Ale moim zdaniem powinnaś wysłuchać całej historii odpoczątku.- Ja ją opowiem - oświadczyła Faye.A kiedy Diana spojrzała na nią z wahaniem,dodała: - Dlaczego nie? Lubię dobre historie.A to jest dobra historia.- Niech będzie - zgodziła się Diana.- Ale czy mogłabyś trzymać się konkretów? Znamte twoje dygresje, Faye.- Jasne - odrzekła obojętnie.- No więc, zaraz, od czego by tu zacząć? - Przez chwilęzastanawiała się, przechylając głowę na bok, a potem się uśmiechnęła.- Dawno, dawno temu- podjęła - było sobie dziwne miasteczko, Salem.A zamieszkiwali je dziwni ludzie, prościpurytanie.Prawdziwi Amerykanie, pracowici, uczciwi, dzielni i prawdomówni.- Faye.- Dokładnie jak wielu znanych mi ludzi stąd - ciągnęła Faye, nie przejmując się, żektoś jej przerwał.Wstała i odrzuciła wspaniałe czarne włosy na plecy, wyraznie napawając siętym, że jest w centrum uwagi.Ocean z niekończącym się szumem fal rozbijających się obrzeg stanowił idealne tło, kiedy zaczęła się przechadzać tam i z powrotem, a jej czarnajedwabna bluzka opadła z jednego ramienia.- Purytanie mieli te swoje grzeczne, proste,purytańskie myśli.To znaczy większość z nich.Kilkoro z nich chyba się trochę nudziło wtym swoim purytańskim życiu.Ciągła praca, żadnej rozrywki, sukienki potąd - wskazała swójpodbródek - a w niedzielę sześć godzin nabożeństwa.- Faye - upomniała Diana.Zignorowała ją.- No i ci sąsiedzi! - dodała.- Sąsiedzi, którzy cię obserwowali, plotkowali o tobie,szpiegowali cię, żeby się upewnić, czy przy sukience nie masz o jeden guziczek za dużo i czypo drodze na spotkanie modlitewne czasem się nie uśmiechasz.W tamtych czasach trzebabyło zachowywać się potulnie, spuszczać oczy i robić to, co ci kazano bez zadawania pytań.No, przynajmniej, jeśli się było dziewczyną.Nawet lalkami nie wolno się było bawić, bo oneteż stanowiły narzędzie szatana.Cassie, wbrew sobie porwana opowiadaniem, patrzyła, jak Faye chodzi w tę i zpowrotem niczym dzika tygrysica w klatce.Gdyby żyła w tamtych czasach, pomyślała Cassie, mieliby z nią twardy orzech dozgryzienia.- No i być może niektóre z tych dziewczyn nie były zbyt szczęśliwe - opowiadałaFaye.- Kto wie? W każdym razie pewnej zimy kilka z nich zaczęło się spotykać, żeby sobiepowróżyć.Nie powinny były, jasne.To było zakazane.Ale i tak to robiły.Jedna z nich miałaniewolnicę, która pochodziła z Indii Zachodnich i znała się na magii.Wróżby pomagałyznieść nudę długich zimowych wieczorów.- Spod rzęs zerknęła w stronę Nicka, jakby chciałapowiedzieć, że sama znalazłaby sobie lepszą rozrywkę.- Ale ciążyło im to na tych ich małychpurytańskich sumieniach - ciągnęła ze smutkiem.- Czuły się winne.No i wreszcie jedna znich załamała się nerwowo.Rozchorowała się, dostała gorączki i wszystko wyznała.I sekretszlag trafił.A wszystkie inne młode dziewczyny poczuły się, jakby siedziały na rozżarzonychwęglach.W tamtych dniach niedobrze było dać się złapać na zabawach tym, co nadprzyro-dzone.Dorosłym się to nie podobało.Więc biedne małe purytaneczki musiały wskazaćpalcem innego winnego.Faye uniosła długi, wąski, zakończony czerwonym paznokciem palec i powiodła nimpo grupie, jakby mierzyła z pistoletu.Zatrzymała się przy Cassie.Cassie popatrzyła na palec, a potem prosto w oczy Faye.- I tak właśnie zrobiły - powiedziała przyjemnym tonem Faye.Cofnęła palec takimgestem, jakby chowała do pochwy szpadę, i mówiła dalej.- Wskazały tę niewolnicę z IndiiZachodnich, a potem jeszcze kilka starych kobiet, których nie lubiły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]