[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja podniosłem głowę, ona opuściła głowę i powiedziała bardzo wyciszonym głosem:– i tak nikt, ani ja, ani nikt inny nie będzie sprawdzał twoich rękopisów.O to byłem spokojny.Jeśli szwadron terapeucie urządzał kipisz w szafce deliryka, czyniono to wyłącznie, by znaleźć spirytus w tubce pasty do zębów, gorzką żołądkową w butelce po szamponie, relanium pod podeszwą.Antydeliryczne książki i broszury, kwestionariusze, wypracowania, konfesje i dzienniki uczuć fruwały w powietrzu, pożółkłe i wywabione do cna z kropli alkoholu manuskrypty deliryków nie ciekawiły nikogo.Ale oczywiście sam fakt, że ktokolwiek w ogóle śmie mówić o sprawdzaniu albo niesprawdzaniu moich papierów, wzbudził we mnie skrajne obrzydzenie i postanowiłem pisać w dyskrecji.Kiedy zaś w trakcie konwersatorium na temat: Jak tłumaczyłem i usprawiedliwiałem swoje picie?”, otóż kiedy w trakcie tego konwersatorium jedna z terapeucie (mniejsza o jej imię) wyrwała mi zeszyt z notatkami i jęła ryć wzrokiem w moim piśmie, postanowiłem – na wszelki wypadek – zejść do całkowitego podziemia.Wzmogłem krępującą dyskrecję, tak aż nabrała znamion twórczej konspiracji.Wstaję o czwartej rano, nad obłąkańczymi ogrodami podnoszą się mgły, cichcem zakradam się do pokoju ciszy i cichcem piszę.w niedzielę z gotowym rękopisem za pazuchą czekam pod szpitalną bramą.Koło jedenastej biegniesz wzdłuż peronu, idziemy naszą ścieżką, siadamy na kamiennej ławce nad Utratą.Późnym popołudniem bezpiecznie szmuglujesz kolejny rozdział przez obstawioną strażnikami bramę.Wsiadasz do kolejki WKD, dojeżdżasz do Dworca Centralnego, tam masz przesiadkę na ekspres InterCity, tam już jesteś bezpieczna.(Przed laty, a może przed paru miesiącami, niemal zgadłem: byłaś trzysta kilometrów stąd).Teraz jest już wieczór, ciemność spowija pawilon deliryków.Siedzę na łóżku w moim pięcioosobowym pokoju i czytam twoje listy.Ty siedzisz w przedziale i gdyby nie to, że jesteś bardzo blisko, powiedziałbym sentymentalnie: jesteś coraz dalej i dalej.Ale nie: ona jest.Ona siedzi przy oknie, patrzy na przesuwające się płasko i daleko równiny, rozprostowuje na kolanach (zielone letnie spodnie prawie całkiem wyschły) kiepski kratkowany papier i gładko odczytuje chybotliwe pismo: “Dreszcze zygzakami idą przez nasze ciała, siedzimy na kamiennej ławce nad Utratą, ja mówię: młyn nad Utratą, ty mówisz: młyn nad Lutynią.”.24.Nieopisana ucieczka Szymona.Noc zapadła nad oddziałem deliryków, rozgromiona armia pokotem leży, korytarz jedna oświetla żarówka, śpią.(Lecz jeden z nich nie śpi, on widzi wolność za mgłą).Szymon Sama Dobroć budzi się z płytkiej, czujnej drzemki, wstaje, wyjmuje spod łóżka brezentowy worek i bezszelestnie, by nie zbudzić śpiącego współtowarzysza, zaczyna się pakować.Szymon Sama Dobroć nie lubi swego śpiącego współtowarzysza, walczy z tym uczuciem, nieustannie powtarza: miłuj nieprzyjaciół swoich, nieustannie przypomina sobie dwanaście kroków anonimowych alkoholików, ale wrogość ciągle jest w sercu jego.Śpiący współtowarzysz chrapie i Szymon nocami nie może spać.Śpiący współtowarzysz pożyczył od Szymona dziesięć złotych i Szymon wie, że nigdy tych pieniędzy nie ujrzy, choć zwłaszcza teraz, gdy postanowił uciec, każdy grosz byłby na wagę złota.Śpiący współtowarzysz bez pytania używa zapalniczki i długopisu Szymona i Szymon nie ma w sobie dość siły, by zwrócić mu uwagę.Za to tamten bez ceregieli poucza Szymona, by zamykał szafę i by dokładniej zamiatał pokój, jak jest jego kolej.Wtedy wrogość jest nie tylko w sercu Szymona, wtedy on cały staje się wrogością.– Co to jest wrogość? – zapytał na jednym z wykładów terapeuta Mojżesz alias Ja Alkohol.Co to jest wrogość? – powtórzył, a gdy milczenie w sali amfiteatralnej stało się nie do zniesienia, ogłosił, a następnie podyktował osowiałym delirykom definicję wrogości.Wrogość jest to – pisała zgodnie i ospale ledwo żywa armia – wrogość jest to wściekłość – pisał razem ze wszystkimi Szymon Sama Dobroć – wrogość jest to wściekłość skierowana przeciwko komuś lub czemuś.Szymon odczytał zapisane w ordynarnym sześćdziesięciokartkowym zeszycie zdanie, rozjaśniły się myśli jego i poczuł niepokój.Zdaniem Szymona, gdyby umiał on swoje zdanie wypowiedzieć, nadmierne rozjaśnienie umysłu prowadzi do nerwowości.Wiedzieć coś do końca to znaczy nie mieć już żadnego zapasu wiedzy na dany temat, a jak człowiek nie ma żadnego zapasu – głupio się czuje; człowiek wtedy czuje się tak, jakby kończyły mu się papierosy.Nie “człowiek”, ale ja Szymon, nie “się”, ale ja Juruś.i nie “czuje”, ale “pije”.Czyżby piczka-terapeuciczka Kasia miała rację? Czyżby faktycznie odechciało mi się pisać o piciu? a może odechciało mi się pisać, bo odechciało mi się pić? Pisałem i ścigałem się z moim pisaniem o piciu, z odzwyczajaniem się od picia i przegrałem, a może wygrałem gonitwę? a może zdarzyło mi się to samo co Marcelemu Proustowi? Pourąuoi pas? Why not? Warum nicht? u Marcelego Prousta – teza zapamiętana z wykładu Jana Błońskiego sprzed dwudziestu ośmiu lat – u Marcelego Prousta stracony czas bohatera jest odzyskanym czasem narratora.u mnie jest prawie tak samo: ja, narrator Juruś, nie tylko odzyskuję stracony czas bohatera Pijaka, ale znajduję też to, czego on daremnie od pierwszego zdania szukał.Odzyskuję przy tym roztrwoniony i przepity czas innych postaci.Pomiędzy mną a moimi postaciami bardzo małe są nieraz różnice.(Żadnej sprzeczności z innym miejscem poematu).Pomiędzy mną a mną też niewielkie są subtelności, może jest nawet przez to na odwrót, może Pijak jest narratorem, a Juruś daremnie szuka miłości przedśmiertnej i w efekcie jeden drugiemu może skoczyć.Czyli nie Don Juan Ziobro, ale Ja Don Juan Ziobro.Nie doktor Granada, ale Ja doktor Granada.Nie siostra Viola, ale Ja siostra Viola.Und so weiter.Nie mówię językami obcymi, ale terapeucice działają na mnie tak intensywnie, że niekiedy czuję: lada chwila przemówię językami obcymi.Moja uśpiona w dziecięctwie niemczyzna rozbudzi się, moja szkolna ruszczyzna stanie się perfekt w mowie i piśmie, moja nigdy porządnie nie wyuczona angielszczyzna stanie się very fluently Nie takie rzeczy, jak nagłe mówienie językami, dzieją się na oddziale deliryków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •