[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Reszta mnie nie obchodzi.- Nagle Chińczyk spojrzał ostro na Bourne'a i zamrugał oczami w deszczu.- Ale ty nie jesteś Francuzem!- Spokojnie - odparł Jason.- Spotyka cię dzisiaj dużo niespodzianek.- Kim jesteś?- Kimś, kto wynurzył się z krzaków tam, gdzie stałeś.Ile pieniędzy mi przyniosłeś?- Trzydzieści tysięcy amerykańskich dolarów.- Jeśli to tylko zaliczka, ofiarą musi być ktoś ważny.- Domyślam się.- Zatrzymaj je.- Co? Co powiedziałeś?- Nie jestem Francuzem, pamiętasz?- Nie rozumiem.- Nie chcę nawet instrukcji.Jestem pewien, że ktoś, kto jest takim profesjonalistą jak ty, potrafi z nich skorzystać.Człowiek płaci dużo za informacje, które mogą mu się przydać; o wiele więcej płaci za swoje życie.- Dlaczego to robisz?- Ponieważ żadna z tych rzeczy mnie nie obchodzi.Interesuje mnie tylko jedno.Chcę człowieka, który nazywa siebie Bourne'em, i nie mogę marnować czasu.Dostaniesz to, co właśnie ci za­proponowałem, oraz dywidendę - wydostanę cię stąd żywego, nawet jeśli będę musiał zostawić tutaj w zatoce dwa trupy.Ale musisz mi odpowiedzieć na pytanie, które zadałem ci przez telefon.Mówiłeś, że twój klient ci powiedział, iż morderca działa gdzieś indziej.Gdzie? Gdzie jest Bourne?- Mówisz tak szybko.- Jak już powiedziałem, nie mam czasu.Powiedz! Jeśli odmówisz, zostawię cię tutaj i twój klient cię zabije.Wybieraj.- Shenzhen - szepnął łącznik, jakby wystraszyła go sama nazwa.- W Chinach? Kontrakt dotyczy kogoś w Shenzhen?- Można się tego tylko domyślać.Mój bogaty klient ma infor­matorów przy Queen's Road.- Co się tam mieści?- Konsulat Chińskiej Republiki Ludowej.Wydano tam ostatnio bardzo nietypową wizę.Sprawa została najwyraźniej załatwiona na najwyższym szczeblu w Pekinie.Informator nie wiedział dlaczego, a kiedy zakwestionował tę decyzję, został szybko przeniesiony do innej sekcji.Doniósł o tym memu klientowi.Za pieniądze, oczywiście.- Dlaczego wiza była taka nietypowa?- Ponieważ klient nie musiał w ogóle czekać.Nie musiał nawet zjawić się w konsulacie.O czymś takim nigdy tam nie słyszano.- A jednak to tylko wiza.- W Republice Ludowej nie ma takiej rzeczy jak „tylko wiza".Zwłaszcza dla białego mężczyzny podróżującego samotnie i legitymu­jącego się podejrzanym, wydanym w Makau paszportem.- Makau?- Tak.- Jaka jest data wjazdu?- Jutro.Przejście graniczne w Luohu.Jason przyjrzał się łącznikowi.- Powiedziałeś, że twój klient ma swoich ludzi w konsulacie? A ty?- To, o czym pan myśli, będzie kosztować mnóstwo pieniędzy.Ryzyko jest kolosalne.Bourne uniósł głowę i spojrzał poprzez ścianę deszczu na skąpanego w świetle bożka.Coś się tam poruszyło; zwiadowca szukał swojej ofiary.- Zaczekaj tutaj - powiedział Jason.Wczesny poranny pociąg z Koulunu jechał do Luohu nieco ponad godzinę.Samo przejście na drugą stronę granicy nie zajęło Jasonowi więcej niż dziesięć sekund.Niech żyje Chińska Republika Ludowa!Wykrzyknik był niepotrzebny - strażnicy graniczni świetnie go zastępowali.Byli surowi, czujni i obraźliwi; przybijali swoje pieczęcie w paszportach z furią wrogo nastawionych wobec całego świata dorastających młodzieńców.Zorganizowano jednak coś, by naprawić owo wrażenie.Za strażnikami stała falanga uśmiechniętych młodych kobiet w mundurach.Przed sobą miały długie stoły ze stosami folderów sławiących piękno i zalety ich kraju i systemu.Jeśli w ich pozie była jakaś hipokryzja, nie sposób było jej dostrzec.Bourne zapłacił za wizę zdradzonemu, napiętnowanemu łącznikowi siedem tysięcy dolarów.Była ważna na pięć dni.Jako cel wizyty podano „inwestycje gospodarcze w Specjalnej Strefie Ekonomicznej".Można ją było przedłużyć w biurze imigracyjnym w Shenzhen po przedstawieniu zaświadczenia o dokonaniu inwestycji i w obecności chińskiego bankiera, przez którego miały przechodzić pieniądze.W dowód wdzięczności, i bez dodatkowej opłaty, łącznik podał mu nazwisko bankiera z Shenzhen, który mógł bez większych trudności doradzić „panu Cruettowi", gdzie ulokować pieniądze, wiedząc, że rzeczony pan Cruett wciąż zameldowany jest w hotelu Regent w Hongkongu.Na koniec była jeszcze specjalna premia od Chińczyka, któremu uratował życie nad Repulse Bay - rysopis mężczyzny, który miał przekroczyć granicę w Luohu legitymując się wydanym w Makau paszportem: ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, około osiemdziesięciu kilogramów wagi, rasy białej, jasnobrązowe włosy.Jason czytał ten opis i podświadomie stanęły mu przed oczyma dane z jego własnej rządowej karty identyfikacyjnej: ,,wzrost: 183 cm, waga 81 kg, biały mężczyzna, włosy: j.brąz.".Opanowało go dziwne uczucie lęku.Nie strach przed konfrontacją; chciał jej nade wszystko, ponieważ nade wszystko pragnął odzyskać Marie.Powodem przeraże­nia był fakt, że oto w jakiś sposób udało mu się stworzyć potwora: mordercę, który rozwinął się z udoskonalonego w jego ciele i umyśle śmiercionośnego wirusa.Był to pierwszy poranny pociąg z Koulunu.Wśród pasażerów przeważali wykwalifikowani robotnicy i personel kierowniczy, którym Chińska Republika Ludowa zezwoliła na wjazd - a może raczej zwabiła - do wolnej strefy ekonomicznej Shenzhen w nadziei przyciągnięcia zagranicznego kapitału.Mijali kolejne przystanki, przybywało pasażerów.Na każdej stacji Bourne przechodził przez wszystkie wagony, przypatrując się krótko, lecz uważnie każdemu z białych mężczyzn, których do przyjazdu do Luohu naliczył w sumie czternastu.Żaden nawet w przybliżeniu nie pasował do rysopisu człowieka z Makau -jego własnego rysopisu.Nowy ,,Jason Bourne" przyjedzie widać późniejszym pociągiem.Ten oryginalny zaczeka na niego po drugiej stronie granicy.Czekał już teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •