[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.G.Wells zastąpili elementy nadnaturalne naukowymi usprawiedliwieniami.Tak naprawdę czytałem wszystko we właściwym porządku chronologicznym.Wydaje mi się teraz, że miało to wpływ na moje podejście do stosowania elementów fantastycznych w literaturze.Najwcześniejsze utwory z gatunku fantasy zawierały sporo dociekań opartych na nielicznych i niepewnych faktach.Znaczącą rolę odgrywały tam przypuszczenia i nadnaturalne usprawiedliwienia wydarzeń.Przyjmowałem te rzeczy tak, jak to robi dziecko: bezkrytycznie, a moim jedynym kryterium było to, czy historia mi się podoba.Mniej więcej w tym czasie, gdy odkryłem science fiction, znajdowałem się gdzieś w pobliżu progu myślenia.Zacząłem doceniać wartość rozumu.Zacząłem nawet z przyjemnością czytać o nauce.W pewien sposób, jak sądzę, byłem przypadkiem ontogenezy streszczającej filogenezę.Nigdy nie straciłem sympatii dla wszystkich tych odmian - jak przypuszczam, dlatego, że wszystkie wpłynęły na mój sposób myślenia.Za pomocą uczuć trudno jest mi określić różnice między science fiction i fantasy, ponieważ wydają mi się one różnymi obszarami pewnego kontinuum: to te same składniki, ale w różnych proporcjach.Jednak rozum podpowiada mi, że jeśli pośród fantastycznych elementów są rzeczy nadnaturalne albo po prostu takie, które nie są wyjaśnione w sposób zrozumiały dla inteligentnej osoby, która wie, jak działają prawa przyrody, wtedy ta historia powinna być uważana za fantasy.Jeżeli elementy fantastyczne zostają wyjaśnione albo wskazane zostają możliwości wyjaśnienia ich z punktu widzenia obecnego stanu ludzkiej wiedzy czy teorii - lub jakiegoś ich rozwinięcia - potrafię zrozumieć, dlaczego opowieść takiego rodzaju może być zaliczona do science fiction.Jednak kiedy piszę, najczęściej nie myślę takimi uproszczonymi kategoriami.Wydaje mi się, że fikcja powinna odzwierciedlać życie i że jej modus to klasyczny akt mimesis, naśladowanie działania.Przyznaję, że w science fiction i fantasy używamy krzywego zwierciadła; jednak powinno ono w jakiś sposób przedstawiać wszystko, co jest przed nim umieszczone.Osobliwą zaletą krzywego zwierciadła jest to, że potrafi ono kłaść szczególny nacisk na te cechy powszechnie akceptowanej rzeczywistości, które pisarz chce uwydatnić - stawiając nasze utwory pod wieloma względami blisko satyry w jej klasycznym rozumieniu - co czyni światy science fiction i fantasy szczególnymi sposobami mówienia o współczesnym świecie.Inną zaletą tej praktyki jest to, że pozwala mi ona badać wyjątkowo urozmaiconą galerię postaci.Nie tylko nie lubię postrzegać moich utworów w odrębnych kategoriach science fiction i fantasy, ale sądzę też, że wbicie takiego klina w mój sposób widzenia kontinuum byłoby dla mnie właściwie szkodliwe, jeżeli chodzi o akt twórczy.Według Johna Pfeiffera, autora The Human Bra-in: „W twojej czaszce zamknięty jest cały wszechświat, miniaturowy model twojego otoczenia, którego podstawą są wszystkie doświadczenia, jakie zgromadziłeś przez całe życie”.Z konieczności taki model jest ograniczony przez zakres spostrzeżeń i rodzaj doświadczeń konkretnej osoby.Tak więc świat, o którym piszę, świat, ku któremu podnoszę moje krzywe zwierciadło, nie jest w żadnym ostatecznym rozumieniu światem prawdziwym.To tylko mój ograniczony, osobisty obraz prawdziwego świata.Co za tym idzie, chociaż ze wszystkich sił próbowałem uczynić swoją wersję rzeczywistości tak pełnym jej modelem, jak to tylko możliwe, są tam luki, ciemne obszary, które istnieją jako świadectwo mojej ignorancji w różnych sprawach.Wszyscy posiadamy gdzieś te ciemne obszary, ponieważ nie mamy dość świata ani czasu, by wszystko ogarnąć.Są one częścią ludzkiej kondycji - możecie je nazwać cieniami Junga albo, jeśli wolicie, nie wypełnionymi polami w naszych osobistych bazach danych.Co to ma wspólnego z fantastyką - z fantasy i science fiction? Moim zdaniem, science fiction, z jej racjonalnym, dającym się niemal udokumentować podejściem do egzystencji, wywodzi się z dobrze oświetlonych, dobrze uporządkowanych obszarów naszych prywatnych wszechświatów, podczas gdy fantasy, zgodnie ze swym historycznym pochodzeniem, ma korzenie w owych ciemnych obszarach.Słyszę już głosy podniesione w proteście przeciw mojej ukrytej sugestii, że fantasy wywodzi się z niewiedzy, a science fiction z oświecenia.Do pewnego stopnia jest to prawda, ale nie całkiem.Jak pisała Edith Hamilton: „Prawdopodobnie nie było lepiej wykształconego pokolenia niż to, które zapoczątkowało kres Aten”.A jednak ci sami bardzo racjonalnie myślący Grecy przekazali nam mitologię klasyczną w jej najsilniej przemawiającej, wyrafinowanej postaci, jednocześnie dostarczając materiału do początkowych rozdziałów w podręcznikach powszechnej.Nawet jeśli fantasy czerpie przesłanki z niewiadomego, to natychmiast poddaje je takim właśnie racjonalnym procesom, gdyż każdy pisarz wykorzystuje je, kiedy tworzy opowieść.Sama fabuła rozwija się wtedy w doskonale zrozumiały sposób.Nie twierdzę, że ciemne obszary oznaczają sprawy, które są ostatecznie niepoznawalne; mówię tylko, że są one wyobrażeniami niewiadomego w umysłach poszczególnych autorów - od nie nazwanych okropności Lovecrafta do procesów umysłowych laleczników Larr’ego Nivena.Wątpię, by modele świata jakichkolwiek dwóch autorów dokładnie się pokrywały.Wydaje mi się też, że uogólnianie i przedstawianie tych chmur nieświadomości w literaturze jest jedną z podstaw fantasy.Pragnę jednak posunąć sprawy naprzód jeszcze o krok.Trudno mi zaprzeczyć, iż można napisać dobrą opowieść, która według moich rozróżnień jest czystą fantasy albo czystą science fiction.Jak już wcześniej powiedziałem, zwykle wcale nie myślę o takich rozróżnieniach, gdy pracuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]