[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jesteś mężem o wielkiej erudycji i niezłym smaku, Marku Tuliuszu Cyceronie.Chociaż jest tu za dużo nudnych, suchych prac z gramatyki i retoryki, serce me raduje widok tak pięknej kolekcji dramatów, zwłaszcza greckich.Wprawdzie wygląda na to, że chyba celowo zebrałeś wszystkie najgorsze dzieła łacińskich poetów, ale można ci to wybaczyć za znawstwo, z jakim wybrałeś ten wspaniały tom Eurypidesa.z pracowni Epiklesa w Atenach, jak widzę.Za młodu często oddawałem się marzeniom o zawodzie aktora.Zawsze uważałem, że stworzyłbym bardzo wzruszającego Penteusza.A może byłbym lepszy w roli Dionizosa? Czy dobrze znasz Bachantki?Cycero głośno przełknął ślinę.– Lucjuszu Korneliuszu Sullo, jestem zaszczycony, że zechciałeś odwiedzić mój dom.– Dość tych bredni! – rzucił Sulla, ściągając usta.Nie dałoby się powiedzieć, czy jest zirytowany, czy rozbawiony.– Nikogo prócz nas tu nie ma.Nie marnuj twojego tchu i mojej cierpliwości na formalności bez znaczenia.Jesteś po prostu głęboko strapiony moją obecnością i pragniesz, żebym jak najszybciej sobie poszedł.Cycero rozchylił usta i poruszył głową, niepewny, czy ma odpowiedzieć, czy nie.Sulla zrobił znów tę samą minę – ni to gniewną, ni to wesołą.Zatoczył niecierpliwie ręką krąg, mówiąc:– Myślę, że jest tu dla wszystkich dość krzeseł.Tiro nerwowo postawił krzesła dla swego pana i dla mnie, po czym stanął po jego prawicy, obserwując Sullę niczym egzotycznego i śmiertelnie groźnego gada.Nigdy dotąd nie widziałem dyktatora z tak bliska.Padające z góry światło lampy rzucało na jego twarz ostre cienie, obramowując zmarszczkami jego usta i odbijając się błyskiem w oczach.Jego lwia czupryna, ongiś słynna z połysku, dziś była matowa i szorstka.Cerę pełną plamek i przebarwień przecinały wszędzie cieniutkie jak pszczeli włos czerwone żyłki.Usta miał spieczone i spękane.Z jednego nozdrza wystawała kępka ciemnych włosów.Był po prostu starym wojakiem, podniszczonym przez czas rozpustnikiem, zmęczonym politykiem.Jego oczy widziały już wszystko i nie bały się niczego.Oglądały najsubtelniejsze piękno, najbardziej przerażającą grozę i nic nie mogło już wywrzeć na nich wrażenia.A jednak wciąż był w nich jakiś głód, coś, co zdawało się niemal wyskakiwać i chwytać za gardło, kiedy obróciły się na mnie.– Ty musisz być Gordianusem, którego zwą Poszukiwaczem.Dobrze, cieszę się, że tu jesteś.Chciałem się przyjrzeć i tobie.Przenosił leniwie spojrzenie to na mnie, to na Cycerona, wyraźnie ubawiony, prowokując naszą cierpliwość.– Możecie zgadnąć, co mnie tu sprowadza – powiedział w końcu.– Pewna trywialna sprawa, jaka wypłynęła wcześniej tego dnia na Rostrze.Nie mogę powiedzieć, bym o niej coś wiedział, w każdym razie do chwili, gdy raczej grubiańsko doniesiono mi o niej akurat wtedy, gdy jadłem obiad.Niewolnik mojego drogiego wyzwoleńca Chryzogonosa przybiegł cały zdyszany i zaniepokojony, bełkocząc coś o katastrofie na Forum.Właśnie zajęty byłem pochłanianiem bardzo pikantnego filetu z piersi bażanta i nowina przyprawiła mnie o wielce nieprzyjemną niestrawność.Ta pszenna polewka, którą podała mi twoja kucharka, nie jest zła – nijaka, ale łagodna dla żołądka, taka, jaką mi zalecają lekarze.Oczywiście mogła być zatruta, ale przecież się mnie tu w ogóle nie spodziewałeś, prawda? W każdym razie zawsze uważałem, że najlepiej wychodzić naprzeciw zagrożeniom, nie poświęcając im zbyt wiele myśli.Nigdy nie nazywałem siebie Sapiens*, tylko Felix*, co według mnie jest znacznie lepszą cechą.Zanurzył na chwilę palec w polewce, po czym nagłym ruchem strącił miskę na podłogę.Niewolnica przybiegła z korytarza, lecz zobaczywszy szeroko otwarte oczy i pobladłą twarz Cycerona, wycofała się szybko i zniknęła.Sulla włożył palec do ust i oblizał, po czym kontynuował spokojnym, melodyjnym głosem:– Jakże musieliście się obaj namęczyć, grzebiąc, kopiąc i węsząc za prawdą o tych odrażająco maluczkich Roscjuszach i ich drobnych występkach przeciwko sobie.Powiedziano mi, że strawiliście godziny i dni, szukając na oślep faktów, że wybrałeś się aż do tej zapyziałej Amerii i z powrotem, Gordianusie, że nadstawiałeś karku i to nie jeden raz, a wszystko dla kilku nędznych skrawków informacji.I nadal nie znasz całej historii – jakbyś czytał sztukę z brakującymi scenami.Czy to nie zabawne? Ja nigdy dotąd nawet nie słyszałem nazwiska Sekstus Roscjusz, a dowiedzenie się wszystkiego, co o sprawie warto wiedzieć, zajęło mi raptem godziny.minuty właściwie.Po prostu wezwałem pewne osoby i zażądałem, by opowiedziały całą historię.Czasami myślę, że o wiele łatwiej było wymierzać sprawiedliwość w czasach króla Numy.Sulla przerwał na chwilę i zaczął się bawić leżącym na jego kolanach pergaminem.Dotykał pieszczotliwie jego brzegów i gładził jego powierzchnię, po czym nagle uchwycił go w miażdżący uścisk i cisnął przez pokój.Pergamin wylądował na stoliku zapełnionym innymi zwojami; wszystkie – padły bezładnie na podłogę.Sulla przemówił znowu spokojnie:– Powiedz mi, Marku Tulliuszu Cyceronie, jakie były twoje intencje, kiedy wziąłeś na siebie obronę tego nieszczęśnika? Czy byłeś świadomym agentem moich wrogów, czy też wciągnęli cię w to oszustwem? Czy jesteś przebiegle sprytny, czy absurdalnie głupi?Głos Cycerona był suchy jak jego sponiewierane pergaminy.– Poproszono mnie o reprezentowanie niewinnego człowieka i obronę przed skandalicznym oskarżeniem.Jeśli prawo nie może być ostatnią deską ratunku dla niewinnych.– Niewinny? – Sulla pochylił się do przodu na krześle.Jego twarz skryła się w cieniu, a światło lampy otoczyło jego włosy aureolą.– Czy tak ci powiedzieli moi starzy, drodzy przyjaciele Metellowie? Starożytny i szacowny ród, ci Metellowie.Czekałem, kiedy zechcą wbić mi nóż w plecy od chwili, gdy rozwiodłem się z umierającą córką Dalmatyka.Cóż mogłem począć? Augurowie i kapłani się upierali, że nie mogę pozwolić na skażenie domu jej chorobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •