[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie będę więcej słuchać tych bzdur - powiedział głosem zduszonym z gniewu i odrazy.Wstał i wybiegł z po­koju.- Doktorze! - zawołał Delagard.- Wracaj! Do cholery, doktorze, wróć!Lawler trzasnął drzwiami i nie zatrzymał się.Gdy Lawler stał sam na pokładzie, nie oglądając się wiedział, że ojciec Quillan podchodzi do niego z tyłu.To było dziwne, wiedzieć nie oglądając się.To zapewne ubo­czny skutek silnej emanacji płynącej z Oblicza.- Delagard poprosił, abym z tobą porozmawiał - po­wiedział duchowny.- O czym?- O twoim wybuchu na dole.- Moim wybuchu? - powtórzył zdumiony Lawler.Odwrócił się i spojrzał na duchownego.W niesamowitym, wielokolorowym świetle, które ich otaczało, Quillan wy­dawał się chudszy niż zwykle, jego długa twarz składała się z miriada płaszczyzn, skóra była opalona i lśniąca, oczy jasne jak latarnie morskie.- A co powiesz na wybuch Delagarda? Zagubione miasta na dnie morza! Podejrzane wojny, wzorowane na mitycznych podaniach wziętych ze starożytności!- One nie były mityczne.Cortes i Pizarro żyli napra­wdę i naprawdę podbijali wielkie imperia z nielicznymi oddziałami, tysiąc lat temu.To prawda.Zostało to udokumentowane w historii Ziemi.Lawler wzruszył ramionami.- To, co zdarzyło się dawno temu na innej planecie, nie ma tutaj znaczenia.- I ty to mówisz? Ty, człowiek, który we śnie odwiedza Ziemię?- Cortes i Pizarro nie mieli do czynienia ze Skrzelowcami.Delagard jest obłąkany i wszystko, co do nas dzisiaj mówi, to czyste szaleństwo.- Wtem, z nagłym zainteresowaniem, powiedział: - Czyżbyś nie zgadzał się z nim?- Jest zmienny i melodramatyczny, pełen ognia i szaleństwa.Jednak nie sądzę, żeby był obłąkany.- Podwodne miasto na końcu komina grawitacyjnego? Naprawdę wierzysz, że coś takiego może istnieć? Uwierzył­byś we wszystko, prawda? Tak, uwierzyłbyś.Jeśli wierzysz w Ojca i Syna, i Ducha Świętego, to dlaczego nie w pod­wodne miasto?- Dlaczego nie? - powiedział duchowny.- Dziw­niejsze rzeczy odkrywano na innych światach.- Nic o tym nie wiem - powiedział ponuro Lawler.- To jednocześnie wiarygodnie tłumaczyłoby, dlacze­go Hydros jest taka, jaka jest.Myślałem trochę o tym miej­scu, Lawler.Wiesz, że w tej galaktyce nie ma prawdziwie wodnych światów.Wszystkie planety podobne do Hydros mają przynajmniej łańcuchy naturalnych wysp, archipelagi, wierzchołki zanurzonych gór, wystające ponad powierzch­nię.Hydros jednak jest tylko wielką kulą wody.Lecz jeśli zakładasz, że kiedyś istniała pewna ilość lądu, która została ścięta celem zbudowania jednego lub więcej ogromnych, podmorskich miast, tak że wszelkie terytoria powierzchnio­we zniknęły z Hydros i zostały przeniesione pod wodę, a na powierzchni została tylko woda.- Może tak.Może nie.- To logiczne.Dlaczego Skrzelowcy są gatunkiem budującym wyspy? Ponieważ ewoluowali z formy wodnej i potrzebują do życia lądu.To rozsądna teoria.A jeśli jest zupełnie odwrotnie, jeśli na początku byli stworzeniami lą­dowymi, a te, które pozostawiono na powierzchni w czasie migracji pod ziemią, ewoluowały w formy lądowo-wodne, gdy ląd został zabrany? To tłumaczyłoby.Lawler powiedział znużony:- Dyskutujesz o nauce tak jak o teologii: zaczynasz od nielogicznego pojęcia, opierasz na nim wszelkiego rodzaju hipotezy i spekulacje w nadziei, że tym razem da to jakiś sens.Jeśli chcesz wierzyć, że Skrzelowcy nagle znudzili się życiem na zewnątrz i zbudowali sobie schronienie w oce­anie, rozbierając przy tym całą powierzchnię lądową plane­ty, a za sobą zostawili, zupełnie bez celu, jakiegoś ziemno­wodnego mutanta swojego gatunku, proszę bardzo, dogodź sobie i wierz.Nie obchodzi mnie to.Tylko czy wierzysz także, że Delagard może wmaszerować tam i pokonać ich w sposób, jaki planuje?- Ja.- Posłuchaj - powiedział Lawler.- Nie wierzę, że to magiczne miasto istnieje.Ja także rozmawiałem z tym Jollym i zawsze uważałem go za nieudacznika.Lecz nawet jeśli to miejsce znajduje się tuż za następnym załamaniem brzegu, nie zdołamy go zaatakować.Skrzelowcy roznieśli­by nas w ciągu pięciu minut.- Nachylił się do niego.- Posłuchaj mnie, ojcze.Musimy koniecznie powstrzymać Delagarda i uwolnić się stąd.Myślałem tak dawno temu, a potem zmieniłem zdanie, ale teraz widzę, że wtedy miałem rację.Ten człowiek jest pomylony, a my nie mamy tu nic do roboty.- Nie - powiedział Quillan.- Nie?- Delagard może być tak roztrzęsiony, a jego plany tak obłąkane, jak mówisz.Jednak ja nie poprę cię, jeśli zechcesz przeciwstawić się mu.Wprost przeciwnie.- Chcesz nadal węszyć wokół Oblicza, niezależnie od ryzyka?- Tak.- Dlaczego?- Wiesz dlaczego.Lawler milczał przez chwilę trwającą jedno lub dwa ude­rzenia serca.- Racja - rzekł w końcu.- Na moment uniknęło mi to z pamięci.Anioły.Raj.Jak mogłem zapomnieć, że to właśnie ty zachęcałeś Delagarda, żeby tu przypłynął, przede wszystkim ze swoich osobistych powodów, które nie mają nic wspólnego z jego celami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •