[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dyrektor ruchem ręki nakazał Barnesowi milczenie i zwrócił się do pielęgniarki:- Panno Gregerson, pani jako pierwsza to widziała.Dziewczyna nadal była blada i sparaliżowana strachem, ale skinęła twierdząco głową.- Wyszłam z jednego z pokoi - zaczęła opowiadać - i to by­ło w korytarzu.Wilk.Upuściłam tacę, krzyknęłam ze strachu i uciekłam.To było przerażające.- Czy jest pani pewna, że to był wilk?- Tak, proszę pana.Jestem tego całkowicie pewna.- A nie pomyślała pani, że to może był pies?- Doktorze Winston - wtrącił Daniels - komplikuje pan sprawę.To nie ma znaczenia: pies czy wilk.Dyrektor spojrzał na niego ze złością i machnął niecierpliwie ręką.- W porządku - zgodził się.- To rzeczywiście nieważne.Państwo mogą już iść, proszę tylko doktora Danielsa o pozosta­nie.Chciałbym porozmawiać, jeśli można.Obaj mężczyźni poczekali, aż inni wyjdą z gabinetu.- No dobrze, Mikę - zaczął dyrektor.- Usiądźmy razem i spróbujmy doszukać się w tym sensu.Blake był twoim pa­cjentem, tak?- Tak, był.Pan też go zna, doktorze.To człowiek znaleziony w kosmosie, zamrożony we wnętrzu kapsuły.- Tak, wiem.Tylko co on mógł mieć z tym wszystkim wspólnego?- Nie jestem pewien.Mam podejrzenia, że to on właśnie był wilkiem.- Co też znowu? - Winston wyglądał na zaskoczonego.- Chyba nie spodziewa się pan, że w to uwierzę? Chce pan po­wiedzieć, że Blake jest wilkołakiem?- Czy czytał pan dzisiejszą prasę?- Nie, nie miałem na to czasu.Ale co gazety mogą mieć wspólnego z wydarzeniami w naszej klinice?- Możliwe, że nic.Chociaż jestem skłonny uważać, że.Daniels urwał w pół zdania.Sam był zaskoczony śmiałością swej hipotezy.To było zbyt fantastyczne, by mogło być pra­wdziwe.Z drugiej jednak strony jego teoria doskonale wyjaś­niałaby dziwne wydarzenia sprzed godziny, rozgrywające się na trzecim piętrze ich cenionej kliniki.- Doktorze Daniels, co chciał pan powiedzieć? Jeśli ma pan jakieś informacje, to proszę je podać.Zdaje pan sobie sprawę, jakie to dla nas ważne.Zbyt duży rozgłos wokół sprawy, i to w najgorszym stylu, niemal skandal.Nie możemy sobie pozwolić na rozpowszechnianie fałszywych sensacyjnych wiadomości.Już teraz ogarnia mnie wściekłość na myśl o tym, co rozgłasza­ją na nasz temat w prasie i trójwymiarze.Będą jeszcze policyj­ne przesłuchania.Nawet teraz węszą wszędzie i rozmawiają z ludźmi, nie mając do tego prawa.Zadają niedyskretne pytania pacjentom i osobom nie upoważnionym do udzielania informa­cji w tej właśnie sprawie.Przeprowadzą wszelkie możliwe do­chodzenia.Być może nawet w Kongresie.Administracja Prze­strzeni rzuci się na nas, domagając się informacji o Blake'u.W końcu to jakby ich ulubiona maskotka.Jak w tej sytuacji mo­gę im powiedzieć, że Blake zamienił się w wilka?- Nie w wilka, proszę pana, tylko w obcą istotę.Co prawda łudząco przypominającą wilka, ale pamięta pan chyba, co mó­wił jeden z policjantów? Opisał go jako wilka z rękami wyra­stającymi z barków.- Nikt inny tego nie potwierdził.- Dyrektor przerwał i od­chrząknął.- Policja wpadła w panikę.Czy wie pan, że oni strzelali po całym holu, a jedna kula nieomal trafiła recepcjonistkę? Pocisk trafił w boazerię nad jej głową.Mówię panu, że oni byli porządnie przestraszeni i nie można za bardzo im wierzyć.Zaraz.co pan mówił o obcej istocie?Daniels wziął głęboki oddech.Zdecydowany był wyjawić swe domysły.- Świadek o nazwisku Lukas zeznawał dzisiaj po południu na posiedzeniu konferencji do spraw bioinżynierii.Odkrył stare autentyczne zapisy dotyczące dwóch osób skonstruowanych w laboratorium jakieś dwa wieki temu.Twierdził, że rejestry udostępniła mu Administracja Przestrzeni.- Co to za zapisy? Dlaczego jakaś kartoteka sprzed wie­ków.- Chwileczkę, doktorze - przerwał mu Daniels.- Nie usły­szał pan jeszcze wszystkiego.To były nieograniczenie otwarte androidy.- Mój Boże! - wykrzyknął Winston.- Stara zasada wilkołaka! Organizm, który może się zmieniać, może stać się wszy­stkim.Jest taki stary mit.- Widocznie to nie mit.- Daniels uśmiechnął się szeroko.- Skonstruowano dwa takie androidy i wysłano na poszukiwania w statkach badawczych.- I myśli pan, że Blake jest jednym z nich?- Właśnie zamierzałem panu to wytłumaczyć.Dzisiaj po po­łudniu Lukas zaświadczył, że było ich dwóch [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •