[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaczynaj, Dag, tylko pamiętaj, to nie jest raport.Dziennik podróży wyślemy swoją drogą.Opowiadaj, Dag, przeżywaj wszystko jeszcze raz, to jest twoja ostatnia opowieść, list do tych, którzy przybędą.Kobieta splotła dłonie na kolanach, przeniosła wzrok na stojący przed nią fonograf.Zaczęła mówić:- Wszystko jest przygotowane, czekam na swoją kolej.Fizyk, Ino, ja.Historyk i Pierwszy.Przy pulpicie rozdzielczym leży metalowy kabłąk zakończony dwiema płytkami.Coś mi to przypomina.Już wiem, wycieczkę do muzeum starożytności, obły, srebrzysty kształt wysadzany lśniącymi kamieniami - diadem.Ino podchodzi teraz do mnie i ujmuje mnie za ramię.Mam mało czasu, muszę się śpieszyć.A więc kiedy schodziliśmy do lądowania, byliśmy podnieceni, to jasne.Ale to nie był strach przed Nieznanym.Zresztą projekcja filmów zrobionych przez rakiety zwiadowcze, gdy krążyliśmy po orbicie dokoła planety, wykazała, że nie ma na niej istot rozumnych.Przepraszam, istot mogących stworzyć cywilizację.O żadnym kontakcie nie mogło być mowy.Wylądowaliśmy na rozległej równinie, rozciągającej się aż po sam horyzont.Jak okiem sięgnąć, biegła jej pofałdowana powierzchnia, tylko z lewej strony ciemniało pasemko skał.Dla nas najważniejsze było to, że atmosfera planety miała wystarczającą zawartość tlenu.Można było poruszać się bez skafandrów.Bezpośrednio po wylądowaniu "Stelli" automaty zaczęły budować Stację.Praca była obliczona na 36 godzin, nie wymagała koordynacji, zebraliśmy się więc w sali Pierwszego.Odprawa była krótka, ustalono skład osobowy zwiadowczej wycieczki.Pojechać mieli: Fizyk, Historyk i ja.Ino był wyraźnie niezadowolony, ale wiedzieliśmy, że Pierwszy nie zmienia decyzji.Fizyk zajął się roztrząsaniem pewnych drobnych anomalii grawitacyjnych, jakie dały się zauważyć podczas wstępnych pomiarów, do mnie należało kierowanie zespołem automatów zdejmujących tytanową osłonę z pancerza.Wtedy jeszcze mogliśmy odlecieć.Osiem godzin potem było już za późno.O awarii stosu zawiadomił Pierwszy Fizyka.- Wskaźnik aktywności wskazuje zero - powiedział - ale to nie jest zwykła awaria.Wygląda na to, że ktoś rozmontował stos.Fizyk był wyraźnie przerażony i mimo pozornie spokojnej relacji nie potrafił tego ukryć.- Cybernetyk - zwrócił się do mnie Pierwszy - proszę wezwać Zespół Naprawczy.I wtedy Historyk zawołał nas do siebie.Tytan był już zdjęty, mogliśmy widzieć bezpośrednio, co się dzieje przed statkiem.Automaty krzątały się koło konstrukcji, która w niczym nie przypominała Stacji.Zamiast znajomego kopulastego kształtu, wznosiły nieforemny graniastosłup.Poza tym wszystkie były na zewnątrz, a przecież, oprócz Zespołu Budowniczych, reszta winna znajdować się w statku.Nie reagowały na rozkazy, pulpit sterowniczy milczał, a kontrola łączności nie wykazała uszkodzeń.To było tak niesamowite, że patrzyliśmy po sobie, nie mówiąc ani słowa.Najbardziej boimy się zjawisk, których nie rozumiemy.Odczuwamy lęk, widząc skutki, a nie znając przyczyny.Cała nasza wiedza, cała ziemska cywilizacja opiera się na pewnych kanonach, prawach, które niekiedy można adoptować czy rozciągnąć na nowe zjawiska, ale których nie można przekreślać.To, co się działo przed naszymi oczami, było zaprzeczeniem ludzkiej wiedzy, zaprzeczeniem cybernetyki w ogóle.Automaty nie mogą przejawiać inwencji, maszyny nie mogą działać samodzielnie.- Bunt automatów! - zawołał Fizyk.- Ziściły się marzenia autorów fantastycznych powieści ! Jedno z tych bydląt musiało wejść do siłowni i rozmontować stos.Dawka promieniowania rozregulowała mu układ sterujący i już stamtąd nie wyszedł.Zresztą, na nasze szczęście.- Niemożliwe - próbowałam zaprzeczyć.- Automaty nie mogą pracować według własnego programu.- A to? - Fizyk pokazał ręką na budowlę.- Czy to o niczym nie świadczy?- W każdym razie nie o buncie automatów - odpowiedział mu Pierwszy, opuszczając zasłonę na iluminator.- W żadnym wypadku - dodał - nie wolno nam stawiać hipotez w oparciu o zjawiska, których nie możemy pojąć.- Wobec tego jakie jest inne wytłumaczenie? - zapytał Fizyk.- Chwilowo brak w ogóle wytłumaczenia.Czas upływa, widzę, że Pierwszy przygotowuje do rozruchu awaryjną prądnicę.Niedługo będzie już po wszystkim.Koło mnie siedzi Ino, głaszcze mnie po policzkach, jeszcze mokrych od łez.Wstydzę się płaczu, ale łzy same płyną mi po twarzy, nikt tego nie widzi oprócz Ino.Fizyk siedzi z twarzą ukrytą w dłoniach, a Historyk, wpatrzony w punkt gdzieś za naszymi plecami, nie zauważa obecnych.Mam bardzo mało czasu.53.Kiedy dwóch kroczących weszło do sali, siedzieliśmy chyba tak samo jak teraz.Historyk był najbliżej wejścia i może właśnie dlatego na niego padł wybór.Jeden z automatów wziął go za ramię i pociągnął za sobą.Przez chwilę siedzieliśmy jak sparaliżowani.Potem Ino zerwał się, ale drugi automat zagrodził mu przejście.Historyk nie bronił się, wyszli w zupełnej ciszy i dopiero gdy umilkł stukot kroków na korytarzu, Ino rzucił się do wyjścia.Osadził go w miejscu głos Pierwszego:- Zostaw! Powinniśmy wcześniej pomyśleć o obronie! - Czym? Całe wyposażenie jest już na zewnątrz!- Co one z nim zrobią? - zapytałam, bo to było dla mnie najważniejsze.- Jak to co? - Fizyk wzruszył ramionami.- Rozbiorą na części, żeby zobaczyć, jak człowiek może się poruszać bez sprzęgieł, półprzewodników i akumulatorów.I znowu była cisza, tylko Pierwszy chodził z rękami założonymi do tyłu, tam i z powrotem.Historyk wrócił po trzech godzinach, sam.Kroczący odprowadził go do wejścia, ale tym razem nie wszedł do środka.Historyk nie miał nam dużo do powiedzenia.Automaty posadziły go na czymś w rodzaju fotela i siedział tak nieruchomo, podczas gdy one obsługiwały jakąś aparaturę.Nie umiał powiedzieć nic konkretnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •