[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieszkańcy tych krajów także cenią “Heralda” jako materiał do ćwiczenia się w angielszczyźnie i źródło wiadomości o tym, co słychać w Ameryce, jeszcze bardziej niż dawniej kuszącej narody wychowywane przez lata w przymusowej nienawiści do USA.W dodatku “Herald” rzeczywiście stanowi najlepsze dostępne na Wschodzie źródło pisanej informacji, nic wiec dziwnego, że wkrótce zaczęto dziennik powszechnie kupować, a redakcja, spodziewając się tysięcy nowych odbiorców, zaczęła planować nabór świeżego personelu.Jednym z regularnych czytelników tej gazety był Günther Bock.Mieszkał teraz w Sofii, jako że Niemcy - czy raczej, wschodnią część Niemiec - zmuszony był pospiesznie opuścić kilka miesięcy wcześniej, ostrzeżony w porę przez przyjaciela z dawnego Stasi.Günther Bock był niegdyś, wraz z żoną Petrą, przywódcą jednej z komórek organizacji Baader-Meinhof, a po rozbiciu grupy przez zachodnioniemiecką policję wszedł w skład Frakcji Armii Czerwonej.Dwa cudem uniknięte aresztowania przez agentów Bundeskriminalamt kazały mu uciec przez granicę czeską i schronić się w NRD, gdzie Bock zaszył się i żył w zapomnieniu.Otrzymał nowe nazwisko, nowe papiery i stałe zatrudnienie, mógł więc wykazać w razie potrzeby, że w dokumentach ma całkowity ordnung, choć, oczywiście, nie chodził do pracy.Uznał zatem, że nic mu nie grozi.Ani on, ani też Petra, nie liczyli się z perspektywą ludowej rewolucji, która obaliła władze Deutsche Demokratische Republik, lecz kiedy to już nastąpiło, sądzili, że anonimowość pomoże im jakoś przetrwać.Nie przyszło im do głowy, że podczas kolejnych zamieszek tłum wedrze się do głównej komendy Stasi i zniszczy całe miliony dokumentów.Co gorsza, wiele spośród dokumentów wcale nie uległo zniszczeniu, bo wśród uczestników zajść znajdowali się liczni współpracownicy Bundesnachrichtendienst, czyli zachodnioniemieckiej służby wywiadowczej.Nie zabrakło ich także w pierwszych szeregach wdzierających się do komendy tajnej policji, a co więcej, wiedzieli oni dokładnie, które pokoje mają zdemolować.Niewiele dni później ukrywający się ludzie z Frakcji Armii Czerwonej zaczęli znikać.Niełatwo było to z początku stwierdzić, bo przy haniebnym systemie telefonicznym w NRD trudno się gdziekolwiek dodzwonić, a co więcej, w trosce o zasady konspiracji dawni współpracownicy rozproszyli się po różnych miastach.Kiedy jednak kolejne małżeństwo nie pojawiło się na umówioną kolację, Günther i Petra zaczęli się niepokoić.Było jednak za późno.Kiedy mąż Petry wciąż gorączkowo szukał sposobu wyjazdu z kraju, pięciu uzbrojonych po zęby komandosów z oddziału GSG-9 wywaliło kopnięciem cienkie drzwi mieszkania Bocków w Berlinie Wschodnim.Znaleźli jedynie Petrę, karmiącą piersią dwójkę córeczek-bliźniaczek, lecz nie rozczuliło ich to specjalnie, jako że pamiętali trzy morderstwa, których aresztowana dopuściła się osobiście na obywatelach RFN.Jedno z morderstw było szczególnie brutalne.Petra wylądowała w pilnie strzeżonym więzieniu z dożywotnim wyrokiem, w kraju, gdzie “dożywocie” naprawdę oznacza, że poza mur wyjdzie się dopiero w trumnie.Obie córeczki zaadoptował kapitan policji z Monachium, którego żona cierpiała na bezpłodność.Günther nigdy by nie przypuszczał, że tak mocno przeżyje ten cios.Ostatecznie był przecież rewolucjonistą, sam w przeszłości spiskował i mordował dla dobra sprawy.To absurdalne, tak gryźć się faktem aresztowania Petry.Albo utratą dziewczynek.Tyle że.Tyle, że obie dziewczynki miały taki sam nos i oczy jak Petra, i uśmiechały się do Günthera.Wiedział, że kiedy dorosną, nie będą nienawidzić ojca, zwłaszcza że nie dowiedzą się zapewne nigdy, kim byli ich rodzice.Günther Bock poświęcił się sprawie ważniejszej i wznioślejszej niż zwykła cielesna egzystencja.Wraz z kolegami podjął świadomą, przemyślaną decyzję, aby dla dobra zwykłych ludzi zacząć budować nowy, lepszy świat.Zarazem jednak wspólnie z Petrą równie świadomie zdecydowali się, że urodzi dzieci, którym mogliby przekazać doświadczenie, i które skorzystają z heroicznego wysiłku pary starszych Boćków.To, że nigdy już się to nie spełni, bolało Günthera najbardziej.Najgorszy był jednak stan oszołomienia.Ostatecznie stała się rzecz zupełnie niemożliwa.Unmöglich.Unglaublich.Zwyczajni ludzie, szary zwyczajny Volk z NRD, powstali nie gorzej od prawdziwych rewolucjonistów, sprzeniewierzył się państwu prawie już doskonałego socjalizmu i poszedł na lep systemu wyzysku, podsuniętego przez siły imperializmu.Wystarczyło zaświecić ludziom w oczy sprzętem domowym firmy Blaupunkt, błysnąć im mercedesem, a natychmiast.No właśnie, cóż się takiego stało? Günther Bock wciąż nie mógł tego pojąć, nie umiał, mimo wrodzonej inteligencji, złożyć toczących się wokół wypadków w sensowną całość.Zabrakło mu wyobraźni, by pojąć, w jaki sposób naród, wśród którego mieszkał, mógł przyjrzeć się jeszcze raz zasadom “naukowego socjalizmu” i dojść do wniosku, że system ten nie sprawdza się i nigdy się nie sprawdzi.Bock poświęcił marksizmowi tak znaczną część swojego życia, że wyrzec się tego oznaczało klęskę.Kim stałby się, gdyby zapomniał o nauce Marksa? Zwykłym kryminalistą, pospolitym mordercą.Jedynie heroiczny etos rewolucjonisty może wydźwignąć podobne uczynki na płaszczyznę wyższą niż ta dostępna przestępcom.Jednak naród, którego Bock, nie pytając o zdanie, obdarował swoim rewolucyjnym etosem, wyparł się go nagle.Nie, to wszystko niemożliwe.Unmöglich.To okropne, żeby tyle nieprawdopodobnych rzeczy zbiegło się w czasie.Kiedy otworzył gazetę, kupioną przed dwudziestoma minutami w odległym o siedem przecznic kiosku, natychmiast spostrzegł fotografię na pierwszej stronie - dokładnie tak, jak przewidział to redaktor wydania.CIA FETUJE KGB, brzmiał początek tytułu.- Was ist das denn für Quatsch? - mruknął pod nosem Günther.”Choć przedziwne czasy są najbardziej odpowiednią sceną dla przedziwnych wydarzeń, fakt, że Centralna Agencja Wywiadowcza gościła niedawno pierwszego zastępcę przewodniczącego KGB, mimo wszystko pozostaje zdumiewający.Radziecki gość odbył w Langley spotkanie w sprawach, jak podano, będących przedmiotem wspólnej troski dwóch największych imperiów wywiadowczych świata.”, brzmiał pierwszy akapit.”Koła dobrze poinformowane potwierdzają krążące od pewnego czasu pogłoski o nowych dziedzinach współpracy miedzy Wschodem a Zachodem, w tym wymiany informacji na temat bliskich związków terroryzmu międzynarodowego z handlarzami narkotyków.CIA i KGB mają więc podobno wspólnie zająć się.”Bock odłożył gazetę i odwrócił się do okna.Wiedział, jak czuje się ścigane zwierzę.Znali to uczucie wszyscy rewolucjoniści.Tędy prowadziła ścieżka, na którą wstąpił i on sam, i Petra, i wszyscy ich koledzy.Cel nie budził jednak wątpliwości: muszą zmierzyć się sprytem i talentem z przeciwnikami sprawy.Siły światła muszą wystąpić przeciwko siłom ciemności.Rzecz jasna, fakt, że to właśnie siły światła i postępu muszą się kryć i umykać, stanowił marginesowe zagadnienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]