[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mattis chętnie wy­ciągnąłby Hege z łóżka.Kiedy nazajutrz poszedł na miejsce spotkania, zastał nowe pismo do siebie.“A więc tak to jest z nami" - pomyślał.Pozostał jeszcze kawałek niezapisanej błotnistej ziemi - muszą pokryć ją kropki i ślady tańczących łapek.16Minęło kilka dni, gdy nagle Mattisa przeszył ból.Prawdzi­wy ból.Wybiegał z domu i wracał z powrotem, jakby go coś gnało.Na pytanie Hege odpowiedział:- Brzuch mnie chyba boli.Ale tylko chyba.- Zjadłeś coś? A może to z pogody?- Ani jedno, ani drugie - odparł i wyskoczył z chaty.Słonce groziło niebezpieczeństwo - o to chodziło!Tegoż ranka spotkał na drodze wyrostka, chłopak spytał Mattisa, czy to prawda, że nad jego chatą ciągną słonki.- Oczywiście - odpowiedział ucieszony, że ktoś o to pyta.Dotychczas musiał narzucać się ludziom z opowiadaniem o ptaku.Natychmiast jednak ogarnął go lęk, jakże żałował tych słów! Dziwny błysk w spojrzeniu chłopaka ostrzegł go, że rozmawiał z myśliwym.- Ale już teraz nie przelatują! Za późna pora.Dawno ich nie widziałem.Chłopak parsknął śmiechem.On lepiej wiedział.- Myślisz, że ja nie wiem, kiedy kończy się ciąg słonek? Na nic nie zdało się kłamstwo Mattisa.Chciał prosić mło­dzika, aby nie wyrządzał krzywdy słonce, ale opamiętał się za późno, jak zwykle.- Do widzenia - powiedział chłopak pospiesznie i od­szedł wyciągniętym krokiem.Był opalony, barczysty, na pewno doskonały robotnik, ta­kich chętnie najmują do pracy za najwyższym wynagrodze­niem - i dziewczyny lubią, aby tacy kręcili się koło nich.Mattis nie mógł zapomnieć błysku w oczach chłopaka.To był myśliwy, może przyjdzie z fuzją, zaczai się na skraju lasu, będzie czatował na słonkę i ustrzeli ją.Może już dziś wieczorem? Wobec tego cóż dziwnego, że człowieka brzuch boli?Nie chciał mówić o tym Hege, bo wtedy wyszłoby na jaw najgorsze, a mianowicie, że on sam opowiadał myśliwemu o ptaku.Mattis usiłował pocieszyć się myślą, że wszyscy o tym wiedzą, ale to nic nie pomogło.On sam dzisiaj wydał tajemnicę myśliwemu, który przyszedł umyślnie, aby go wy­badać.Mattis za późno zdał sobie z tego sprawę.Z każdą chwilą czul większy ucisk w żołądku.Wieczór był piękny i ciepły, obłoki snuły się po niebie.W powietrzu wyczuwało się deszcz.Mattis krążył wokół domu bez przerwy, wpatrzony w zarośla, jakby chciał uniemożliwić komukolwiek zaczajenie się z fuzją wśród lasu.Wiedział, że to jest bezcelowe.W pobliskim lesie stu ta­kich młokosów mogło się ukryć, a on nie zobaczyłby ani jednego.Mimo to krążył w koło, pośród z wolna zapadają­cego mroku wypatrywał cienia między krzakami.Ogarniał go coraz większy lęk przed niewidocznymi strzelbami.Na pewno było ich dużo.Nie, nie, nie!Obszedł dom dokoła.Co to właściwie pomoże? Ptak prze­latuje wysoko w powietrzu, Mattis może go ostrzec dopie­ro wtedy, kiedy znajdzie się nad domem - nie, wtedy też nie.Mattis skulił się ze strachu - już leci po raz pierwszy! Serce w nim zamarło.Ptak leci!Już jest.Już go nie ma.Mattis miał wrażenie, że ptak prze­szył go na wylot.Odleciał bez przeszkód, nie padł żaden strzał.Wobec tego może sobie to wszystko po prostu uroił? “Nie, lęk nie ustępował.Strzelba była gdzieś blisko, tylko nie odezwała się podczas pierwszego lotu.Mattis nadal sprawował bezcelową straż.Zwracając się w stronę zarośli zawołał:- Hop, hop! - Nikt mu nie odpowiedział.- Hop, hop! - powtórzył głośniej.Żadnej odpowiedzi.Po chwili jednak krzaki zaszeleściły.Zaszeleściły cicho i niebezpiecznie.Gdzie? Nie słyszał do­kładnie, w której stronie, zawołał głośniej.W lesie na pew­no ktoś się ukrył.Nagle wyrwał mu się okrzyk.- Nie! Nikomu tutaj nie wolno wyrządzać krzywdy! - wołał.W lesie panowała śmiertelna cisza.Słonka wkrótce przyfrunie po raz wtóry.- Nie wolno! - zawołał Mattis.Okrzyk zabrzmiał słabo, bezsilnie.Mattis sam nie wiedział, czy chciał ostrzec ukrytego w lesie myśliwego, aby nie po­pełniał morderstwa, czy też powstrzymać ptaka w locie.Chyba raczej i jedno, i drugie równocześnie.Dzisiejszego wieczoru Mattis nie poznawał lasu.Zazwyczaj o zmierzchu czuł się w nim bezpiecznie, dziś natomiast wszystko dokoła było groźne i przykre [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •