[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odetchnąłem z ulgą.- W takim razie - rzekłem - czemu, zamiast poszukiwać prawdziwego zabójcy, spaceruje pan po lesie? Tutaj spodziewa się go pan napotkać?- Oddycham świeżym powietrzem - powiedział i roześmiał się.Raptem spoważniał.- Czy pan był wśród uczestników wczorajszej gonitwy za kłusownikami?- To właśnie ja zdobyłem łódkę kłusowników - oświadczyłem z dumą.- Ach, tak- powiedzial z nutą rozczarowania.- Myślałem, że pan ścigał tego, który zniknął w lesie.Stuknąłem się palcem w czoło.- Rozumiem, wszystko rozumiem, Pana także zainteresowało tajemnicze zniknięcie kłusowmka.- Czy sądzi pan, że jest trochę prawdy w tym, co mówią ludzie o dwóch podziemnych piętrach starych bunkrów?- W jednej z takich podziemnych komór odnaleźliśmy uwięzionego Skałbanę - powiedziałem.- Kogo? - zapytał milicjant - Skałbanę? Kto to jest, gdzie to było?- Skałbana jest rybakiem i mieszka po drugiej stronie Wisły.Dlaczego był uwięziony, nie wiadomo, nie chciał nam tego zdradzić.Uwięzienia najprawdopodobniej dokonał Hertel, właściciel czarnej limuzyny.- Panie! - krzyknął milicjaint.- Mów pan jakoś rozsądniej, bo nic nie rozumiem.Opowiedziałem mu o czarnym samochodzie, który nocą zjawiał się w lesie, o moim pościgu za panem Hertlem, o spostrzeżeniach łakomczucha Palki i wreszcie o odkryciu podziemnego włazu do komory, gdzie znaleźliśmy związanego Skałbanę.Oficer milicji aż się za głowę złapał.- Boże drogi, dlaczego to wszystko opowiada mi pan dopiero teraz? To są bardzo ważne szczegóły.- A właśnie dzisiaj - dodałem - dowiedziałem sięr że owa autostopowiczka, Teresa, znowu zjawiła się w naszej okolicy i pożyczyła łódkę od Kondrasa.- Łódkę? - zastanawiał się.- No tak.Zapewne chciała przedostać się na drugą stronę Wisły.Wie pan, przyszło mi na myśl, czy ten fakt nie ma związku ze Skałbaną.On mieszka po drugiej stronie rzeki.Oficer schwycił mnie za rękę.- Muszę dostać się natychmiast do Skałbany.Czy nie wie pan, od kogo można by dostać łódkę?- Tego nie wiem.Ale ja ofiaruję się przewieźć pana przez Wisłę.- Więc jednak ma pan do dyspozycji jakąś łódkę?- Ależ nie, przewiozę pana samochodem.- Czym? - zdumiał się oficer.- Panie, pan znowu przemawia do mnie od rzeczy?- Proszę mi zaufać - powiedziałem.- Mój wehikuł bezpiecznie przewiezie nas przez rzekę.ROZDZIAŁ OSIEMNASTYCO SIĘ STAŁO W MIESZKANIU RYBAKA SKAŁBANY – ODNAJDUJEMY AUTORA ANONIMÓW – ARESZTOWANIE RYBAKA – KTO ZABIŁ PLUTĘ – O KROK OD ŚMIERCI – TRAGICZNA UCIECZKA – W POŚCIGU ZA PRZESTĘPCAMI – KŁOPOTY Z ZALICZKĄ – ZŁODZIEJE ODDAJĄ ŁUP – W PODZIEMIACH – PONURE ZAKOŃCZENIE HISTORII BARABASZAOficer milicji z wielką nieufnością usadowił się w „samie”, a gdy wjechałem w wodę - o mało nie wyskoczył z samochodu.Uspokoił się stwierdziwszy ze zdumieniem, że mój wehikuł nie zanurza się głęboko i na wodzie tak samo świetnie pracuje jego silnik.- Uff - sapnął ocierając pot z czoła.- Jeśli mi pan teraz powie, że pański wóz zdolny jest także nurkować, z zamkniętymi oczami gotów jestem płynąć na dno Wisły.- Żałuję, ale tego nie potrafi.- Czy to pan budował tę piekielną machinę?- Nie, mój wujek.Gromiłło się nazywał.Zdolny to był człowiek, niedoceniony wynalazca.- Pański wóz jaką ma rejestrację? Lądową czy wodną?-- Lądową - stwierdziłem.- W takim razie pływa pan nim po wodzie bez pozwolenia.- Tak? - zdumiałem się.- Więc natychmiast wracam na ląd.- Nie, nie - chwycił mnie za rękę.- Ja tylko żaartowałem.Muszę pana jednak ostrzec, że milicja pełniąca służbę na wodzie mogłaby mieć do pana pewne zastrzeżenia.Tak oto żartobliwie rozmawiając, przepływaliśiny Wisłę.Była to przejażdżka bardzo przyjemna - niebo się wypogodziło i świeciło teraz gorące popołudniowe słońce.Rzeka miała piękną barwę nieba, tu i ówdzie złociły się piaszczyste wysepki, woda bowiem gwałtownie opadała po niedawnej powodzi.Wreszcie znaleźliśmy się na drugim brzegu.Pozostawiłem „sama” w krzakach wikliny i poprowadziłem milicjanta do wioski leżącej tuż za wysokim nasypem przeciwpowodziowym.Znowu powitało nas gwałtowne ujadanie psa na podwórzu.Zapukaliśmy do drzwi, a gdy nikt nie odpowiedział, oficer nacisnął klamkę.Dom Skałbany był otwarty.Weszliśmy najpierw do ciemnej sionki, z której jeszcze jedne drzwi wiodły do izby mieszkalnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •