[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie w zatoce, takiej jak ją opisała kobieta, ujrzeliśmyjakieś ruiny i kamień, przy którym od ubiegłorocznych zaduszek został słoiczek po wypalonym zniczu.Nieduży, szary kamień wkopany w ziemię był doskonale widoczny.Na górze było imię i nazwisko wujaHuberta, data jego śmierci, a niżej znajdował się wiersz.Jego wersy, oprócz dwóch pierwszych, były prawienieczytelne.Rozpoznałem je jednak, bo ich autorem był jeden z moich ulubionych poetów romantycznych Johann Wolfgang Goethe.Wydra i Aoś męczyli się nad rozszyfrowaniem poszczególnych słów.Wreszcie zdziwieni moimzachowaniem przestali się kłócić.Stałem nad brzegiem Zalewu, patrzyłem w niebo na gnające białe obłokiprzesłaniające co jakiś czas słońce, na małe białe grzywy na falach i w szarudze horyzontu próbowałemdostrzec zarys Mierzei Wiślanej.Gdy chłopcy zamilkli, zacząłem recytować.Woda się burzy, wzdymają tonie,Aechce fala, co pryska;A serce taka lubość owionie,Jak gdy kochanka uściska.A ona śpiewa  śpiewy czułemiTak go pociąga, zniewala,%7łe na wpół pada.chwyta go fala  I już nie postał na ziemi.33Przekład L.Nabielak (1827) w: S.Makowski, Romantyzm, Warszawa 199556  Kto?  Wydra nie wytrzymał ciszy, gdy zakończyłem. Rybak, z ballady Johanna Wolfganga Goethego o takim samym tytule  wyjaśniłem.Wydra widocznie był nieczuły na urok poezji romantycznej i ruszył w krzaki, by tam szukać skarbów.Pochyliłem się nad kamieniem, z boku znalazłem wyryte dwie litery:  HW". Czy w tych słowach kryje się wskazówka dotycząca miejsca skrytki?  zapytał mnie Aoś. Nie wiem, ale wydaje mi się, że Georg Utickal nie kazałby komuś rozszyfrowywać treści ballady odpowiedziałem. Część hitlerowców była zwykłymi szumowinami awansowanymi przez zbrodniczy sy-stem.Tacy nie zaczytywali siew Goethem.Myślę, że jeżeli sprawa tablicy była, jak mówiła pani Syrka,wówczas głośna, to należało kojarzyć miejsca w taki sposób: Tolkmicko  Tablica  Chata Rybaka. Więc skarb jest ukryły w jakiejś chacie rybackiej u Wrzosowego Strażnika..albo w miejscu zwanym Wrzosowym Strażnikiem  dodałem.Wydra wrócił do nas zasapany jakpies po długiej gonitwie za zającem. Nic tu nie ma  jęknął. Nawet ludzie rzadko tu zaglądają, bo prawie nie ma śmieci.Pora na obiad oświadczył. Powędrujcie po okolicy, a ja w tym czasie przygotuję jedzenie.Słońce przyjemnie prażyło, wody Zalewu łagodnie pluskały o brzeg.Woleliśmy usiąść na trawie iodpocząć. Panie Tomaszu, co trzeba zrobić, żeby nie porwały nas syreny?  zapytał mnie Aoś. Jakie syreny? Te z  Odysei"? Gdy pan recytował fragment tej ballady, to pomyślałem, że my wszyscy jesteśmy jak ten rybak czyOdyseusz, których kuszą syreny.Czytał pan Kurta Vonneguta  Syreny z Tytana"? Nie. Vonnegut już w latach siedemdziesiątych opisywał obraz świata, który w USA raczkował, a u nas terazeksplodował  świata wielkich widowisk, gdzie wygrana zdaje się być na wyciągnięcie ręki.Mój tatawieczorem z mamą oglądają tylko seriale lub teleturnieje, a ja nie mogę pózniej zobaczyć dobrych filmów,bo migający ekran i hałas przeszkadzają rodzicom w spaniu.Przykro mi to mówić, ale moi rodzice uleglitym syrenom. Ano twoich, ani moich starych nie stać. odezwał się Wydra. Nie starych, ale rodziców  poprawiłem go. Rodziców nie stać na te wszystkie bajery, które pokazują w telewizji  powtórzył Wydra. Chceszwziąć udział w programie, gdzie w nagrodę wyjedziesz do Hiszpanii i będziesz przeżywał przygody, to wy-ślij SMS-a.Skąd wezmiesz komórkę? Trzeba ją skrobnąć jakiemuś gapiowatemu frajerowi, który i tak wdomu ma zapasową albo zaraz pójdzie do salonu i kupi drugą.Wiele na tym nie straci, a tobie otworzą siędrzwi. Otwarte bandyckim łomem?  zdziwiłem się. Czy uważasz, że wszystko osiągniesz w ten sposób?Nie wynajmiesz w wypożyczalni, ani nie ukradniesz drugiego życia, gdy to sobie spaprasz. Już spaprał  parsknął Aoś. Cicho, misiu!  Wydra warknął na Aosia. Spokój!  nie wytrzymałem. Co przeskrobałeś?Chłopak nie odpowiedziałem.Klęcząc tyłem do nas przygotowywał posiłek.Gwałtownie wstał, odwróciłsię do nas, z lewą ręką zgiętą wzorem kelnerów ukłonił się. Proszę, podano do stołu  powiedział.Wziął parę kromek chleba i jedną wędzoną rybę i odszedł na bok.Stanęliśmy z Aosiem nad rozłożonymigazetami.Między tytułami o morderstwie a sensacyjnym urodzeniem pięcioraczków leżał pokrojony wgrube kromki chleb.Zgrabne ciało fotomodelki w skąpym stroju kąpielowym zakrywał równy szeregmieniących się złotą skórką ryb wędzonych.Na stronach sportowych stał słoik korniszonów, kubkijednorazowe i dwa soki w kartonowych opakowaniach.Usiedliśmy i patrzyliśmy na Wydrę, jak tenzapatrzony przed siebie rękawem koszuli wycierał nos i przewracał w dłoniach rybę i chleb. Dobry szef kuchni stara się poznać zdanie klientów o posiłku  Aoś zwrócił mu uwagę. Czemu się na nas obrażasz?  zapytałem.Milczał.Wstałem gestem zatrzymując Aosia.Stanąłem obok Wydry, położyłem mu dłoń na ramieniu. Nie wiem, co przeskrobałeś, ale wierzę, że odkupiłeś winy i głęboko tego żałujesz  powiedziałem.Powiem więcej, nie chcę wiedzieć co to było. Niech się pan nie martwi, Aoś panu powie!  przerwał mi Wydra. Nie powie mi, bo to ty zrobisz, jeżeli zechcesz.Wiem jedno, że wczoraj narozrabiałeś, dziś starasz się tonaprawić i jestem z tego dumny, bo ufam, że robisz to, by razem z nami uczestniczyć w przygodzie.Jeżeli toma być miłe wspomnienie, to nie psuj go i chodz zjeść z nami.W końcu jesteśmy drużyną?57  Tak  Wydra słabo pokiwał głową.Wróciliśmy do Aosia i we trzech, zajadając smakołyki rodem z miejscowych wędzarni, patrzyliśmy naświat wokół nas.Ta cisza i spokój, złote błyski słońca na wodzie, błękitne niebo i białe obłoki  to byłonaprawdę piękne.58 ROZDZIAA JEDENASTYZLEDZ BATUR I MAKARONA " OBIAD NA WIE%7łY " CZY LIDIA JEST SZCZERA?" ZNACZENIE LITER Z TABLICZKI " SEJF W SZKOLE " UWIZIENI W SKARBCUMusiałem zastanowić się, co zrobić z motocyklem.Pod krzewami leszczyn odkryłem ścieżkęprowadzącą do starych okopów biegnących w poprzek Mierzei.Ustawiłem Sokoła tyłem do zejścia iwprowadziłem go pod liście.Zamaskowałem go dodatkowo kupą chrustu i kępami długich traw.Kaskzostawiłem w kufrze.Ufałem, że nie będzie tu nikomu wadził i nie zwróci niczyjej uwagi.Gałązką zatarłemślady moich opon.Ruszyłem w las wyglądając śladów pasażerów audi.Na piasku pod sosnami znalazłem świeże odciskieleganckich butów Batury i ciężkich wojskowych buciorów jego pasażera.Przypuszczałem, że to pan Maka-ron, który  jak mówił Pan Samochodzik  współpracował z Baturą.Nasłuchiwałem i rozglądałem się naboki, próbując odkryć, dokąd poszli Batura z panem Makaronem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •