[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na trzech jesionowych okrętach – z których jeden, wiozący Gepidów, opóźnił się w drodze – przepłynęli Morze Bałtyckie i przybili do ujścia rzeki Wisły.„Nad ujściem Wisły, na obszarze grupy oksywskiej, zjawia się około początku naszej ery nowa oryginalna kultura – przeczytacie w każdym podręczniku archeologii.– Kulturę tę łączy się zwykle z najazdem ze Skandynawii i przypisuje się ją Gotom oraz szczepowi gockiemu, Gepidom”.Stary podręcznik archeologii doda jeszcze:„Kultura ta, poza charakterystycznymi formami wyrobów metalowych, wyróżnia się przede wszystkim zwyczajem chowania zwłok nie spalonych”.Po przybyciu Gotów powszechny był na Pomorzu i u ujścia Wisły obrządek palenia nieboszczyków i zsypywania ich prochów do jam.Innymi słowy: panowała tu kultura grobów jamowych.Goci przynieśli z sobą nowy zwyczaj – niepalenia zmarłych.Nowy zwyczaj obejmuje coraz szerszy obszar, jest coraz częściej stosowany, a więc – zdaniem wielu naukowców – najeźdźcy goccy ujarzmiają ludność miejscową, posługującą się nadal obrządkiem ciałopalnym, i narzucają jej swoje zwyczaje, swoją kulturę.Wszystko teraz wydawało się bardzo proste i jasne.Groby szkieletowe, czyli groby, w których nieboszczyk nie został spalony, należą do najeźdźców gockich.Tam więc, gdzie występują groby szkieletowe, panowali Goci.Groby zaś ciałopalne, jamowe lub z urnami wypełnionymi resztkami spalonych kości, należą do tubylczej ludności pomorskiej.Zagadkę jednak stanowił fakt, że nad ujściem Wisły i na całym Pomorzu zupełnie brak cmentarzysk, na których byłyby wyłącznie groby szkieletowe.Na to pytanie odpowiedziano tak: Goci podbiwszy Pomorzan podporządkowali ich sobie i współżyli z ludnością podbitą, a wynika to z faktu, że groby szkieletowe występują razem z grobami ciałopalnymi.A przecież z tych samych danych można by wysunąć zupełnie odwrotny wniosek: Goci najechawszy Pomorze zostali pokonani przez Pomorzan i podporządkowani ludności tubylczej, bo ich groby występują razem z grobami Pomorzan.Tak jednak nikt nie ośmielił się powiedzieć, zbyt dobrze znana była naukowcom sława późniejszych zwycięstw i podbojów gockich.W miarę dalszych badań archeologicznych okazało się, że groby szkieletowe znane były na Pomorzu jeszcze przed przybyciem Gotów, że czaszki z tych grobów nie należą do typu germańskiego, lecz środkowoeuropejskiego, a więc leżą w nich nie Germanie, ale najprawdopodobniej Słowianie.Prace archeologów szwedzkich wyraźnie stwierdzają, że u Gotów panował obrządek mieszany, że zarówno w Vastergótland, jak i w Óstergótland nieboszczyków chowano w różny sposób – odnaleziono tam groby i ciałopalne, i szkieletowe.A skoro i u Pomorzan, i u Gotów było podobnie, to jakże odróżnić jednych od drugich?I tak wśród ciągłych sporów i setek wątpliwości odrodziło się zagadnienie: A może Gotów nigdy nie było na naszym Pomorzu?Profesor Kazimierz Tymieniecki, jeden z naszych najwybitniejszych historyków, wystąpił z poważną pracą, w której zakwestionował tezę o pobycie Gotów na naszych nadmorskich ziemiach.Spór o Gotów stał się znowu „wielką sprawą”.– Eee, brachu, myślałem, że to ciekawsze – powiedział Paweł zjawiwszy się na obiad.– Kopiesz i kopiesz, tyrasz jak dziki osioł i znajdujesz na dnie tej dziury grobowej tylko dwa kamienie.Między kamieniami było trochę spalonego drzewa i parę kosteczek drobniutkich jak paznokieć.Do kitu taka robota.– Żadnych zabytków? Żadnych brązów? Nic?.– Nic.Sądziłem, że napiszę dziś list do kumpli i pochwalę się, jak to tutaj obrabiam krew w żyłach mrożące szkielety.A tu tylko czarne drzewo i parę malutkich spalonych kosteczek.E, bracie, do kitu takie wakacje.Nawet pochwalić się nie można.– Napisz w liście, co chcesz – powiedziałem.– Ja tak zawsze robię.Nawet dla gazety.– Lipę odwalasz?– To się nazywa „fikcja literacka”.– Lipa.Wszystko lipa.I zniechęcony poszedł umyć dłonie w jeziorze.Czynił to długo, porządnie, jakby mył ręce od spraw archeologii i dziennikarstwa.Próbowałem dodać mu otuchy.– Słyszałeś dzisiejszą rozmowę o figusach? Czy sądzisz, że sprawa nocnego światła w Martwym Domu i obozowiska na bezludnej wysepce nie ma nic wspólnego z kradzieżą? Przecież to wszystko było właśnie jednej i tej samej nocy.„Po tym, co się stało, nie chcę mieć z wami nic wspólnego”.A co się stało? Tej nocy była kradzież u Rzyndowej.Rozumiesz?– Rozumiem – przytaknął Paweł.Ale w głosie jego nie usłyszałem entuzjazmu.– Po południu odwiedzisz zagrodę starej Rzyndowej i przeprowadzisz tam dokładny wywiad.Musisz zorientować się, co mogło stanowić przyczynę najścia złodziei.Przecież sprawy figusa nie można traktować poważnie.Nikt rozsądny nie kradnie roślin doniczkowych.– O wa! Rozsądnych ludzi jest mniej, niż ci się wydaje – rzekł Paweł spoglądając na mnie znacząco.– Więc zrobisz to, co ci kazałem?– Zrobię, zrobię.– powiedział łagodnie jak do wariata.Ale tego dnia nie było Pawłowi danym odwiedzić zagrodę Alfreda z Doliny.Po obiedzie Andrzej poszedł na inspekcję wykonanych prac i zobaczywszy grób rozkopany przez Romana i Pawła, zrobił awanturę.Chłopcy zadowolili się bowiem odnalezieniem węgli i spalonych kości i na tym robotę zakończyli.Tymczasem, zdaniem Andrzeja, grób jeszcze nie został zbadany do dna, jeszcze widać było ową szarobrunatną plamę.Zniknął tylko zarys późniejszego wkopu.– Zawsze mówię, żeby grób badać aż do calca[7], kopać, dopóki nie zginie zupełnie zarys jamy – gromił Andrzej Romana, bo przecież Paweł był tu tylko w charakterze zwykłego robotnika.Roman chciał przekonać Andrzeja, że nie warto dalej kopać.Podrapał ziemię łopatką i.ukazał się drugi grób.Łopatka Romana wyłuskała z piasku piszczel nogi.Potem obnażyli dobrze zachowane kości ręki z dużą, brązową bransoletą na przegubie.Śniedź brązu, mająca własności konserwujące, pozwoliła uchronić od zupełnego zniszczenia resztki jakiejś tkaniny, w którą zapewne owinięte zostało ciało zmarłego.Tkanina była czarna, przegniła i rozchodziła się w palcach, ale szkło powiększające umożliwiło obejrzenie splotu poszczególnych włókienek.Dziewczęta odpoczywały w namiotach, a Roman i Paweł pod nadzorem Andrzeja mozolili się przy eksplorowaniu grobu.Nie wolno było pozostawiać zabytków grobowych tuż pod powierzchnią, mógł je ktoś ukraść, mógł im zaszkodzić niespodziewany deszcz w nocy.Po kilku godzinach roboty cały szkielet był już odkryty, choć tylko część jego dotrwała do naszych czasów.Z czaszki pozostała jedynie szczęka.Na wysokości piersi znaleziono brązowe fibulę, a wśród nich kilka szklanych paciorków.W grobie spoczywała więc kobieta.To ona zmarła najpierw i dla niej zrobiono tutaj grób.Później zmarł chyba jej mąż.Jego ciało spalono na stosie i resztki kości wraz z węglami stosu wkopano potem w stary grób.Najciekawszy jest fakt – rozważał Andrzej – że chociaż mamy tu do czynienia z bliskimi sobie ludźmi, mężem i żoną, to przecież tych nieboszczyków pochowano według różnego rytuału.Kobiece ciało złożono do grobu nienaruszone, a ciało mężczyzny spalono na stosie.I Andrzej podał mi dużą ładną fibulę brązową.– Grób pochodzi z połowy II wieku, ta fibula ma prosto ściętą nóżkę.I oczka na wierzchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •