[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maciek wymienił numer i hufiec, do którego należał.Blondyn nagle roześmiał się.- Ach, to wy robicie szkołę przetrwania dla tych praworządnych inaczej - śmiał się.-Ciekawe, ilu ich wróci z Bieszczad.Dowodzę najlepszą drużyną survivalową w Polsce.Możespróbujemy się z tymi kryminałkami , trochę utrzemy im nosa.- Jasne - nagle odezwał się Banderas.Blondyn zmierzył go wzrokiem.- Tacy jak ty nie potrafią ani uczciwie pracować, ani walczyć - wycedził harcerz.- Niejesteś dla nas godnym przeciwnikiem.Banderas ledwo powstrzymał się od rzucenia się na harcerza z pięściami.- To do zobaczenia na szlaku - powiedział Banderas.- Pilnujcie flagi! - rzuciłwchodząc do toalety.Blondyn wrócił do swoich harcerzy, a ja usiadłem w przedziale, żeby się zdrzemnąć.Obudził mnie Gustlik szturchając w ramię.- Panie Pawle, jesteśmy w Zagórzu - zameldował.Po pożegnaniu z Pawłem pojechałem taksówką do domu.Chłopak sam sobie napytałbiedy, ale miałem nadzieję, że moje wstawiennictwo załatwi wszystko.Na razie musiałemuporać się z tym, co w ministerstwie szumnie nazwano Zagadką Tryzuba.Najpierwsięgnąłem po opracowania historii Polski i jej stosunków dyplomatycznych z kozackąUkrainą.Następnie próbowałem odnalezć cokolwiek na temat dziejów UkraińskiejPowstańczej Armii.W końcu z największą przyjemnością sięgnąłem po książki PawłaJasienicy, który udowadniał tezę, że Ukraina nie po to istnieje na świecie, by podlegać Polsceczy Rosji.Wciąż czytałem, gdy do okien mojej kawalerki nieśmiało zawitały pierwszepromienie słońca.Na chwilę ułożyłem się na tapczanie, żeby się zdrzemnąć przed wyjściem do pracy.Wgabinecie stawiłem się punktualnie o ósmej.- Panie Tomaszu! - przywitała mnie panna Monika.- Szuka pana podsekretarz stanu.Alfred już tam jest.- Czyżby i mnie chcieli zwolnić? - zażartowałem.Panna Monika zrobiła przerażoną minę.- To prawda, że Paweł wyleciał z roboty? - zapytała.- Szkoda, taki miły chłopiec.- Nie, skąd - uspokajałem ją.- Zobaczysz, że może wróci tu szybciej, niż sięspodziewasz.Udałem się do podsekretarza stanu.On i Alfred siedzieli w głębokich fotelach przyniskim stoliczku i popijali kawę z filiżaneczek.- O! Dobrze, że pan wreszcie przyszedł - zawołał urzędnik.- Gdzie podział się panPaweł Daniec?- Wyjechał na urlop - odpowiedziałem.- Dokąd, jeśli wolno spytać? - dociekał podsekretarz stanu- W góry.- To bardzo dobrze, ten wyjazd uspokoi jego nerwy.Będzie miał czas na przemyślenieswojego postępowania.Milczałem.Urzędnik potarł ręce zdezorientowany.Widocznie spodziewał sięprzeprosin w imieniu Pawła.Czekałem, co tym razem uknuł nasz zwierzchnik.- Panowie! - przemówił.- W waszych rękach wasz los.Konsultowałem już to z paniąIwonką z biura prasowego ministerstwa.Wiecie, że zbliża się lato, czas posuchy, tak zwanysezon ogórkowy.Dziennikarze z byle bzdury mogą zrobić wiadomość dnia.Jeśli tego lata udanam się rozwikłać jakąś ciekawą zagadkę, to będzie super.Ostatni sukces w Szymbarku inastępny w operacji nazwanej przeze mnie Zagadką Tryzuba , odpowiednio nagłośnione wmediach, dadzą nam poważne karty w czasie debat nad przyszłorocznym budżetem naszegoresortu.Jak pan myśli, co ukrył ten SS-man? Może to Bursztynowa Komnata? Mam nadzieję,że nic rosyjskiego.Musielibyśmy to zwrócić Rosjanom, a od nich nie dostalibyśmy nawetzłamanej kopiejki, choć sporo nam mają do oddania.- Mamy jeszcze to - wtrącił się Alfred Kobyłka i wyjął notes w skórzanych okładkach.- To było w skrytce - oznajmił.Podsekretarz wyczekująco spojrzał na mnie.- Przejrzałeś zawartość notesu? - zapytałem Alfreda.- Tak, to chyba przewodnik po skrytkach, wraz ze szkicami sytuacyjnymi - opowiadałKobyłka.- Co ciekawe, na każdym planie jest znak Tryzuba.- Co zostało tam ukryte? - zastanawiał się podsekretarz stanu.- Jeśli przyjąć tezę kolegi Kobyłki o przewodniku po skrytkach - przyjąłem oficjalnyton - to byłyby skarby zrabowane na Wschodzie, a więc do zwrotu naszym wschodnimsąsiadom.Urzędnik zafrasowany drapał się po głowie.- Tak pan myśli? - rzucił zamyślony.- Tak - odpowiedziałem.- Czy wiedzą panowie, czym jest Tryzub?Pokręcili przecząco głowami.- To herb hetmana Iwana Mazepy - opowiadałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]