[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prosiła, żebym do pani zajrzała.- Tak? Nie wiedziałam, że miejska policja świadczy takie usługi.- Po czarnymhumorze przyszła kolej na nonszalanckie uwagi.Czyżby przestała nad sobą panować?Przecież powinna umieć to ocenić.W końcu była profesjonalistką.- Mam też jeszcze kilka pytań.- Racine weszła do gabinetu, ale trzymała się nadystans.- Oczywiście, że ma pani więcej pytań.- Pozwoli pani?- A co to zmieni, jeśli nie pozwolę?- Mogę przyjść pózniej.- Racine wykazywała tyle cierpliwości, że Gwen musiałanazwać to uprzejmością.Zastanawiała się, co Maggie powiedziała młodej pani detektyw.Amoże to jakaś nowa taktyka, którą Racine na niej testuje?- Teraz czy pózniej, nic się nie zmieni.- Gwen odwróciła się od okna i wskazałaRacine krzesło, ale sama nie usiadła.Racine najpierw poklepała Harveya, podrapała go za uszami, a potem zajęła miejscena krześle obok psa.Teraz już ją poznawał, identyfikował jako jedną z przyjaznych osób.Gwen nie była przekonana, czy miał rację, ale może powinna zaufać psiemu instynktowi.Jakdotąd się nie pomylił.- Pani coś przede mną ukrywa - stwierdziła Racine, chociaż nie wyglądało na to, żebyzamierzała na siłę wyciągać informacje.Nie czekając na potwierdzenie czy wyjaśnienie,mówiła dalej: - Z początku myślałam, że chodzi o pani asystentkę.%7łe nie chce pani zepsuć jejreputacji, jej dobrego imienia.No wie pani, wprawić jej bliskich w zakłopotanie.Gwen czuła na sobie wzrok Julii, jakby ta chciała się przekonać, czy dobrze trafiła.- Znalazła ją w pani w jej domu.Sprawca dotychczas inaczej postępował z ofiarami.Gwen pochyliła się nad biurkiem, nagłe ogarnęło ją wielkie zmęczenie.- Czyli z Deną nie było tak samo jak z innymi.- Tak - przyznała Racine ze znaczącym spokojem.- Morderca zostawił ją w domu, bowiedział, że ktoś przyjdzie jej szukać.W przypadku pozostałych trzech ofiar musieliśmyczekać, aż ktoś wskaże nam, gdzie je znajdziemy.Myślałam, że na tym właśnie polegaróżnica, a jednak nie do końca.- Znowu zrobiła przerwę, jakby poddawała Gwen jakiejśpróbie, ta jednak bez mrugnięcia spojrzała jej w oczy.- Właściciel firmy budowlanejpoinformował nas o pierwszej ofierze.Zadzwoniłam do niego dziś rano i zapytałam, jak jąznalazł, a on na to, że to wcale nie on.Jakaś kobieta do niego telefonowała.O ironio, kobietaz psem znalazła w czasie spaceru drugą ofiarę.- Racine przeniosła spojrzenie na Harveya.-Ale nie przyszła i nie podpisała zeznania.W zeszłym tygodniu, kiedy znalezliśmy LibbyHopper na brzegu Potomacu, jakaś kobieta dzwoniła do nas ze skradzionej komórki i niemogliśmy jej namierzyć.Denę Wayne morderca zostawił w domu.Myślałam, że tokompletnie do niego nie pasuje, ale potem uprzytomniłam sobie, że to właśnie kobieta.kobieta z psem znalazła Denę.Racine zamilkła.Patrzyła w oczy Gwen, jakby mogła dojrzeć w nich prawdę i niepotrzebowała niczego więcej dla potwierdzenia swojej szalonej teorii.- Wygląda na to, że wszystko już pani wie - powiedziała w końcu Gwen.- Szkoda, żenigdy nie jest tak prosto, jak się wydaje.- Tak, zwykle nie jest.- Jego instrukcje przychodziły z subtelnymi grozbami.- Gwen mówiła szeptem,którego nie rozpoznawała jako własnego głosu.- Zastanawiałam się, czy nie o to właśnie chodzi.Bała się pani, że panią skrzywdzi.-Racine wciąż wpatrywała się w Gwen.- Nie, nie mnie.Za każdym razem dotyczyło to kogoś innego.Kogoś bliskiego.Byłoby łatwiej, gdyby chodziło o mnie.- Gwen już kiedyś grożono.Uważała to za ryzykozawodowe.- Myślałam, że zdołam go przechytrzyć.- A wyszło na to, że zrobił z pani współwinną swoich zbrodni.- Tak, przypuszczam, że tak - powiedziała Gwen.- Ale to już koniec.ROZDZIAA PIDZIESITY PITYOmaha, NebraskaMaggie przeprosiła i wyszła na chwilę z gabinetu ojca Gallaghera, tłumacząc się, żemusi wykonać parę telefonów.Cunningham był pierwszy na liście.Poza tym rozpaczliwiepragnęła usłyszeć, jak czuje się Gwen, no i zmęczyła ją rozgrywka między Pakulą i Nickiem.Usłyszała już dość wykrętnych odpowiedzi ojca Gallaghera, by zrozumieć, że przesłuchanienie przyniesie wielu nowych informacji.Zastanawiała się, jakim cudem ksiądz nie zdawałsobie sprawy, że każda jego mętna odpowiedz wydłużała tylko ten proces.Było oczywiste, że ojciec Gallagher coś ukrywa, Maggie wątpiła jednak, żeby to onbył mordercą.Miał solidne alibi na sobotni wieczór.Cała parafia Matki Boskiej Bolesnejporęczyłaby za niego.Nie mógł celebrować mszy o siódmej w Omaha, w stanie Nebraska, izdążyć do Columbii, w stanie Missouri, żeby zasztyletować ojca Geralda Kincaida odziewiątej trzydzieści.A jednak Maggie nie wykluczała go całkowicie.Ojciec Tony Gallagher pasował jej doportretu psychologicznego.Zabójca, z którym mieli do czynienia, mógł zabijać wprzekonaniu, że działa dla dobra ogółu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]