[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc w drugiej części, bie-gnąc, pamiętałam o tym i odwróciłam głowę w bok.Przez to przytuliłam się doniego nawet jeszcze mocniej.i. I wyczuła pani jakiś mały, twardy przedmiot w kieszeni jego bluzy na pier-si, czy tak?  powiedział Alex. Tak! Ale skąd pan o tym wie? Tak przypuszczałem.Parker spojrzał na niego ze zdumieniem, ale nie powiedział ani słowa. A jak zachowywał się Vincy w czasie przedstawienia? To interesuje nasbardzo.Czy nie sądzi pani, że o ile w pierwszej części był bardzo podniecony, tow drugiej podniecenie to minęło, jak gdyby jego przyczyna została wyjaśniona? Tak!  Ewa Faraday energicznie przytaknęła głową. Prawie to samopomyślałam.Bałam się tej drugiej odsłony, bo miałam zupełnie roztrzęsione ner-wy i.Bałam się, że mogę się rozpłakać na scenie, jeżeli on coś powie albozrobi.Aktor potrafi zrobić lub powiedzieć czasem coś tak nieznacznie, że pu-bliczność nie ma o tym pojęcia, a partner odbiera to doskonale.Trzęsłam się zestrachu, bo to byłoby najgorsze.Sprawy prywatne ludzi są tylko ich sprawami,ale zapuścić kurtynę w czasie przedstawienia.Nikt tego nie zrozumie, kto niejest aktorem. Staramy się to jednak zrozumieć.Więc jakie pani odniosła wrażenie w dru-giej części? Vincy zmienił się.Grał szybko.Nie  sypnął się ani razu.To znaczy niepomylił tekstu.Był chłodniejszy.Nigdy mi się z nim tak dobrze nie grało.Pod koniec zapomniałam prawie o wszystkich naszych sprawach.Byłam urzeczo-na i dlatego może sama wypadłam gorzej.ale zaskoczył mnie. Tak  Alex kiwnął głową ze zrozumieniem. A czy nie pomyślała pani,jakie to miłe z jego strony, że starł tę plamę po szmince? Nie  Ewa uniosła ze zdumieniem brwi.Dla czegóż bym miała tak pomy-śleć? Przecież takie rzeczy należą do obowiązków garderobianego.Skwitowałamto bez najmniejszej myśli.To nie miało nic wspólnego z sytuacją, jaka wytworzy-ła się pomiędzy nami.To znaczy, nie przyszło mi do głowy, że to może być jakiśgest z jego strony.Bo, zresztą, nie był przecież. Oczywiście, że nie  Alex wstał.Parker podniósł się również. Dziękujemy, panno Faraday  powiedział inspektor. Jeżeli nie jest panijeszcze zanadto zmęczona, prosilibyśmy, żeby zaczekała pani trochę w swojejgarderobie.Może pani się tam położyć, prawda? Och, nigdy już chyba nie usnę!  powiedziała z nagłą rozpaczą Ewa Fa-raday i odwróciwszy głowę wyszła, tłumiąc łzy.81  Biedaczka. Alex popatrzył za nią. Tak dzielnie trzymała się pod-czas całego przesłuchania.Ale wystarczyło jedno słowo o jakiejś zwykłej ludzkiejczynności, na przykład o śnie, i nie wytrzymała. Mniejsza o pannę Faraday i jej sen!  powiedział Parker gorąco. Czymożesz mi nareszcie wytłumaczyć, gdzie idę za tobą, a wraz ze mną całe śledz-two? Idziemy wszyscy krótką, wąską ścieżką w stronę zabójcy Stefana Vincy. szepnął z roztargnieniem Joe Alex. A następnym moim krokiem na tej ścież-ce będzie pewna mała prośba pod twoim adresem. Jaka? Poproszę cię o kieszonkową latarkę elektryczną i klucze od drzwi prowa-dzących z korytarza na scenę.Parker odwrócił się. Jones! Tak, szefie?  Sierżant pojawił się w drzwiach jak owa zabawka, która zanaciśnięciem guziczka wyskakuje z otwierającego się pudełka. Latarkę elektryczną i klucze od drzwi na scenę! Tak, szefie! Głowa zniknęła. Zaraz będziesz miał latarkę. powiedział Parker. Czego jeszczechcesz, żeby mnie doprowadzić tam, gdzie bezskutecznie chcę dojść od godzi-ny 12.25, czyli od chwili przybycia tutaj?Alex spojrzał na zegarek. Jest dwadzieścia pięć po piątej.Obiecuję ci, że za godzinę dowiesz się,kto jest mordercą, chociaż ja nie wiem jeszcze z całą pewnością, kim on jest.Alefakt, że Vincy nie mógł zginąć, ale jednak zginął, bardzo nam chyba pomaga.No,pomyśl. Po pierwsze. powiedział inspektor i nagle urwał. Wielki Boże! zawołał. O mój wielki Boże! Poprosimy go tutaj, dobrze? Ale pozwolisz, że tym razem ja z nim poroz-mawiam. Zgoda!  powiedział Parker i ruszył ku drzwiom, aby wydać rozkaz sier-żantowi Jonesowi. Rozdział 15Zmierć mówi w moim imieniu Od jak dawna domyślałeś się tego?  zapytał Parker. Pierwsze podej-rzenie powziąłem w chwili, gdy.Jones zapukał i wpuścił Henryka Darcy. Proszę, niech pan spocznie  powiedział Alex uprzejmie. Musimy, nie-stety, fatygować pana jeszcze raz.Chodzi nam o pewne uzupełnienie podanychprzez pana informacji.Otóż jak wynika ze wstępnego śledztwa, Stefan Vincy niemógł być zabity przez żadną z obecnych osób.po zejściu ze sceny.Z jednejstrony wszyscy możliwi podejrzani mają alibi, a z drugiej, badanie lekarskie ogra-nicza dość istotnie czas dokonania zbrodni.Vincy mógł zginąć najpózniej w pięć siedem minut po zejściu ze sceny, co z kolei jest niemożliwe, gdyż w ciągutych pięciu, powiedzmy: dziesięciu minut nikt z obecnych w teatrze nie mógł tegodokonać.Wobec tego nasuwa się tylko jeden wniosek, prawda?Urwał.Henryk Darcy, który w milczeniu przypatrywał mu się, kiwnął głową,ale nie powiedział ani słowa. Jedyny logiczny wniosek to stwierdzenie, że Stefan Vincy zginął przedzejściem ze sceny  powiedział Alex. Wydaje się to pozornie niemożliwe.Obecny tu inspektor Parker i ja byliśmy wczoraj przypadkowo na przedstawieniui widzieliśmy go na własne oczy grającego do końca.Powstała więc pewnegorodzaju nie rozwikłana zagadka, która jest nie tylko zagadką kryminalną, ale rów-nież teatralną.Jest to przecież pierwszy wypadek, aby aktor grał swoją rolę pośmierci.Jak pan sądzi, czy to jest możliwe? Myślę, że raczej nie. Darcy mimowolnie uśmiechnął się, ale natych-miast spoważniał i zaciął usta. Właśnie!  Alex poprawił się na krzesełku. I ja tak przypuszczałem.Jest to niemożliwe, a z drugiej strony ja to widziałem na własne oczy, więc chybamusi istnieć jakieś rozwiązanie tej zagadki.Czy jako człowiek teatru mógłby jepan nam podać?Henryk Darcy wzruszył ramionami.83  Czy długo jeszcze macie panowie zamiar pleść podobne głupstwa o godzi-nie piątej rano, mówiąc je do ludzi, którzy jeszcze nie zmrużyli oka? Nie.Już niedługo.A poza tym zaraz okaże się, że to wcale nie są głup-stwa.Otóż jedyne rozwiązanie tej zagadki, rozwiązanie, którego pan nie chciałwypowiedzieć, brzmi: Aktor nie może grać po śmierci, więc musiał go chyba ktośzastąpić.Ale kto? Czy w zespole teatru, pośród ludzi obecnych za sceną, nie znapan nikogo, kto umiałby naśladować głosy innych ludzi, kto znałby na pamięć ca-łą sztukę i najdrobniejsze odcienie gry i sytuacji scenicznych, kto w końcu byłbytego samego wzrostu co Vincy, tej samej mniej więcej budowy i kto miałby okazjęwejść do garderoby Vincy ego, zabrać maskę, wejść w niej za kulisy i rozpocząćgrę? To bardzo wiele kwalifikacji potrzebnych naraz.No, niech się pan zastanowi.Darcy jeszcze raz wzruszył ramionami. To zupełny nonsens [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •