[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedz, co takiego przeskrobała? Zawsze byłem pewien, że pomimopozorów jest zdolna do najgor.Parker nie dał mu dokończyć. Przepraszam, Miss Beacon! Jego zdegenerowana wyobraznia gotowa jest szkalo-wać wszystko, co najświętsze, a taki drobiazg, jak dobre imię uczciwej kobiety, jest dlaniego absolutnie niczym!22 Proszę, niech pan mówi dalej Karolina serdecznie uścisnęła dłoń sławnego de-tektywa. Joe zawsze mówił mi, że niezwykle ceni sobie pana zdanie.Nie tylko w dzie-dzinie zbrodni.O czym to mówiliśmy? O szkalowaniu, prawda? Słucham pana. Nic milszego niż harmonijne współżycie moich przyjaciół.Siadajcie! Joe przy-sunął im fotele. Whisky czy herbatę, Ben? Boję się, że może ci zaschnąć w gardle, a niechciałbym, żeby Karolina straciła chociaż słowo z tego, co masz powiedzieć.Whisky? Whisky! Parker usiadł ciężko. Bez wody i bez lodu! I ja. szepnęła cicho panna Beacon bez wody.Z odrobiną lodu.Kiedy zasiedli już, mając przed sobą trzy szklaneczki wypełnione do połowy złota-wym płynem, Parker powiedział. Pani jest wnuczką generała Somerville a, prawda? To znaczy, jest on pani wujecz-nym dziadkiem, o ile się nie mylę? Tak. Karolina wymieniła szybkie spojrzenie z Alexem.Parker dostrzegł to. Czy wiecie już coś? zapytał szybko. Mów dalej Joe uniósł szklankę. Cóż za koszmarne nawyki mają ci policjan-ci: przerywają sami sobie po to, żeby dowiedzieć się, co może oznaczać wymiana spoj-rzeń pomiędzy dwiema najbardziej godnymi szacunku osobami.Czy nie mógłbyś po-wiesić swojej nieufności razem z kapeluszem i parasolem w przedpokoju? Któż to taki,generał Somerville? Do dnia dzisiejszego nie wiedziałem, że Karolina ma tak fatalne ko-ligacje.Zawodowy wojskowy, co za klęska! Mów dalej, Ben, i wybacz, że będę cię słuchałtrochę nieuważnie.Muszę się otrząsnąć po tym ciosie.Dziadek generał!Parker westchnął. Co za promienny poranek.I co za promienny gospodarz.Niestety, nie mogę ci do-równać.Nie urodziłem się dowcipnisiem i. To prawda. Alex skinął głową z ponurą miną. Ale nie przejmuj się tymzanadto.W twoim zawodzie poczucie humoru nie jest konieczne.Czy to naprawdęwszystko, co chciałeś powiedzieć pannie Beacon? Bo jeżeli tak, pozwólcie, że zaproszęwas na małą przejażdżkę za miasto.Mój nowy wóz. To ten karawan z posrebrzaną karoserią? Parker uniósł brwi. A więc to two-ja własność! Chwała Bogu! Wchodząc tu, pomyślałem, że w okolicy nastąpił jakiś tra-giczny wypadek.Rozglądałem się nawet za trumną, która nim odjedzie.Czy będzieszdo niego zaprzęgał białe konie z pióropuszami, czy też, w co wątpię, porusza się on wła-snym napędem! Jeszcze jedno takie zdanie Karolina obdarzyła go najpiękniejszym z uśmiechów a jestem gotowa zakochać się w panu.Proszę mówić dalej o tym samochodzie! Jeżeli jego motor kiedykolwiek zawiedzie, chociaż nie powinno się to nigdy zda-rzyć, bo w Rolls_Royce ach nigdy się to nie zdarza, będę do niego zaprzęgał osły. mruknął Alex. I mogę ci obiecać, że.Ale miałaś przecież zadzwonić.23Karolina uniosła się z miejsca, podniosła słuchawkę i powoli, jak gdyby z wahaniemnakręciła numer. Hallo! Tak. czekała przez krótką chwilę. Czy Mandalay House?.Kto?Chanda?.mówi Karolina Beacon! Dzień dobry, Chanda!.Tak, mam się świetnie, dzię-kuję bardzo! A jak dziadek?. przez chwilę stała milcząc ze słuchawką przy uchu. No, to świetnie! Czy jest gdzieś w pobliżu? A, w pawilonie.Nie, to za daleko.Niechcę go męczyć niepotrzebnie.Powiedz mu tylko, że pan Joe Alex i ja wyjedziemy ju-tro wczesnym rankiem z Londynu i przyjedziemy do was mniej więcej w porze lun-chu.Co? Tak w porządku.Tylko powiedz o tym jemu samemu, bez świadków.czy sły-szysz mnie Chanda?.Tak, bez świadków.Jutro w porze lunchu.Całuję cię! Do widze-nia! Do jutra!Odłożyła słuchawkę na widełki, i nadal uśmiechnięta, zawróciła ku siedzącym męż-czyznom. Więc jednak! powiedział Beniamin Parker zacierając ręce. Szedłem tu wie-dziony instynktem, nie podejrzewając niczego i poszukując wyłącznie panny Beacon,której chciałem zadać parę nic nie znaczących pytań, a natrafiłem na ślad spisku!Karolina usiadła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]