[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko nieszczęśliwy przypadek pozwolił im ujść z zasadzki.Jestem przeświadczony, że skoro Łysawcy dowiedzą się o naszym marszu, zaniechają frontalnego ataku, żeby wziąć nas żywcem.Podejmą takie ryzyko.Ashe skinął twierdząco.- Zgadzam się.Jesteśmy niewiadomą, która nie daje im spokoju.Jedno jest pewne: przyszłość tego świata i jego mieszkańców zależy od naszego słusznego wyboru.Mam nadzieję, że taki wybór zostanie dokonany.Torgul uśmiechnął się blado.- Żyjemy w niepewnych czasach, skoro Mroczni potrzebują naszych mieczy do walki z Cieniem!18.NIEPEWNY ŚWIATDzień był ponury, a niebo szare.Odkąd zaczęli z mozołem przetrząsać tę górzystą okolicę, zasłaniały je chmury.Ross nie mógł uwierzyć, że Foanna rzeczywiście potrafią kierować wiatrem i falą, burzą i słońcem, o czym tubylcy byli absolutnie przekonani, jednak do tej pory sprzyjała im posępna pogoda.Dotarli właśnie do miejsca ostatniego odpoczynku przed zagłębieniem się we wrogie terytorium.Ross snuł własne plany co do dalszych działań.Nie zwierzał się z nich nawet Ashe'owi i Kararze, chociaż wtajemniczył z konieczności osobę stojącą teraz u jego boku.- A więc nadal jesteś zdecydowany, młodszy bracie? Nie odwrócił głowy, by popatrzeć na postać w płaszczu.- Nadal! - odpowiedział stanowczo Ross.Ziemianin cofnął się z punktu widokowego, skąd obserwował głęboką dolinę, gdzie spoczywał gwiezdny statek Łysawców.Powstał z klęczek i spojrzał na Ynlan.Wiatr szarpał jego szary płaszcz, odsłaniając łuskowatą zbroję Tułaczy.- Możesz to dla mnie zrobić? - zapytał towarzyszkę.W ciągu ostatnich dni Foanna przyznawały, że osobliwa bitwa w cytadeli znacznie nadwątliła i uszczupliła ich “magię".Zeszłej nocy oddział natrafił na pole siłowe, ale zbiorowa teleportacja nie wchodziła w rachubę.- Tak, dla ciebie jednego.Potem moja różdżka będzie przez pewien czas wyczerpana.Ale co zdziałasz w pojedynkę w twierdzy najeźdźców? Pokonają cię.- Niewielu ich tam zostało.To mały statek.Stracili pięciu swoich w cytadeli, trzech Tułacze wzięli do niewoli.Nigdzie nie widać patrolowca, który na pewno mają, a zatem ktoś nim poleciał.Nie będę musiał się zmierzyć z całą armią.Wszystko, co im służy za broń, prawdopodobnie zasilają urządzenia na pokładzie, które można by uszkodzić.Nawet gdyby statek wystartował.- Tak naprawdę nie wiedział, co by wtedy zrobił.Misja jego polegała przede wszystkim na improwizacji w nieoczekiwanych sytuacjach.- Planujesz odesłać statek?- Nie wiem, czy to możliwe.Mógłbym chyba tylko odwrócić ich uwagę i wyłączyć pole siłowe, żeby umożliwić reszcie atak.Ross zdawał sobie sprawę z konieczności podjęcia tej misji; aby pozostać dawnym Rossem Murdockiem, musiał znowu stać się aktorem, a nie widzem.Foanna nie próbowała go zniechęcać.- Tylko jak? - Zafalował długi rękaw, kiedy wskazała na dolinę.Pomimo zaciągniętego chmurami nieba, w kotlince było jasno, zbyt jasno, zwłaszcza na pustej przestrzeni wokół statku.Pojawienie się tam mogło Rossa kosztować życie.Przyszedł mu nagle do głowy inny, bardziej obiecujący pomysł.Foanna przeniosła ich kiedyś na pokład korwety Torgula, ale przedtem poprosiła go, żeby wyobraził sobie dokładnie jej wygląd.A tymczasem wszystko wskazywało na to, że statek Łysawców jest bliźniaczo podobny do tego, na którym swego czasu odbył baśniową podróż szlakami upadłego galaktycznego imperium.Przecież dobrze znał ten typ statków!- Czy mogłabyś przenieść mnie na jego pokład?- Owszem, gdybyś przechowywał w pamięci obraz wnętrza.Tylko skąd miałbyś znać takie statki?- Kiedyś jednym z nich leciałem.Skoro to ten sam model, przypomnę sobie, jak wygląda w środku!- Ale jeśli okaże się inny, twoja próba może zakończyć się śmiercią.Godził się na to ryzyko, bo na zewnątrz ten statek był dokładną kopią tamtego gwiazdolotu.Zanim Ross wyprawił się w podróż opuszczonym okrętem obcych, przebadał także frachtowiec rozbity na jego własnej planecie tysiące lat przedtem, nim ewoluowała rasa Ziemian.W obu tamtych pojazdach jeden fragment był identyczny - z wyjątkiem rozmiarów; on to miał teraz posłużyć celom Rossa.-Wyślij mnie.tutaj!Ross z zamkniętymi oczami odtworzył w pamięci obraz kabiny sterowniczej i sprężystych, plastikowych foteli, kołyszących się przed rzędami guzików i dźwigni.Wspomniał wszystkie te urządzenia, które badał, dopóki nie stały mu się równie bliskie, co grodzie położonej na niższym poziomie kabiny, gdzie spał.Żywe, bardzo żywe wspomnienie.Poczuł dotyk chłodnych palców Foanna na czole, po czym otworzył oczy.Zniknął wiatr, zniknęło ołowiane niebo.Stał tuż za elastycznymi szelkami fotela, patrząc na ekran i szeregi lampek kontrolnych.Kiedyś często stał tak w opuszczonym pojeździe obcych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]