[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W miesiąc później przedsięwziął wraz z jednym ze swych kolegów nową ucieczkę i tym razem udało mu się dotrzeć do Holandii.Nie może jeszcze tak prędko wrócić do domu.Nie czuje się tak dobrze, jak donosił w depeszy, gdyż rana nie jest zupełnie, zagojona, i musi pozostać jeszcze w Anglii w szpitalu, aby się zupełnie wyleczyć.Twierdzi jednak, że będzie się czuł zupełnie dobrze, a my wiemy, że żyje, że wróci kiedyś, i to nam wystarcza!Dzisiaj również otrzymałam list od Jima Andersona.Ożenił się z Angielką, dostał zwolnienie i wraca do Kanady wraz z swą żoną.Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy martwić.Zależy od tego, jakim typem kobiety jest żona Jima Andersona.Otrzymałam jeszcze jeden list, tajemniczy nieco.Pisany jest przez jednego z adwokatów z Charlottetown, adwokat ten pragnie zobaczyć się ze mną w sprawie związanej z majątkiem „nieboszczki pani Matyldy Pitman”.Czytałam wzmiankę o nagłej śmierci — atak serca — pani Pitman w „Przedsięwzięciach” przed kilku tygodniami.Ciekawa jestem, czy to ma coś wspólnego z Jasiem.5 października, 1918.Byłam dzisiaj rano w mieście i odbyłam konferencję z adwokatem pani Pitman, szczupłym, małym człowieczkiem, który mówił o swej klientce z takim szacunkiem, iż domyśliłam się, że musiał tak samo być pod jej wpływem, jak Robert i Amelia.Na krótko przed śmiercią spisała nowy testament.Posiadała trzydzieści tysięcy dolarów, z czego lwią część zapisała Amelii Chapley.Lecz pozostawiła również pięć tysięcy dla mnie na wychowanie Jasia.Procenty z tej sumy miały być przeznaczone na jego wykształcenie, a cała suma miała zostać wypłacona w dwudziestą rocznicę jego urodzin.Naprawdę Jaś urodził się w czepku.Ja go wyratowałam z rąk okropnej pani Conover, Mary Vance uratowała go od śmierci, a nawet Opatrzność czuwała nad nim, gdy wypadł z pociągu.I nie tylko wylądował w paprociach, ale wprost w niezły zapis spadkowy.Najwidoczniej, jak twierdziła pani Matylda Pitman i jak ja zawsze uważałam, Jaś nie jest przeciętnym dzieckiem i czeka go nieprzeciętny los.W każdym razie jest zabezpieczony i Jim Anderson będzie mógł przyzwoicie go wychować.Jeżeli tylko ta angielska macocha okaże się dobrą kobietą, będę już zupełnie spokojna o przyszłość mego wojennego dziecka.Ciekawa jestem, co Robert i Amelia o tym myślą.Z pewnością teraz będą zabijać gwoździami okna, ile razy na dłużej wyjdą z domu!XXX.Zwycięstwo!Dzień „szalejącego wiatru i zdradzieckich chmur” — mówiła Rilla pewnego niedzielnego popołudnia, a było to dokładnie szóstego października.Na dworze panował taki chłód, że rozpalono ogień na kominku w jadalni i wesołe płomienie rzucały refleksy po ścianach.— Przypomina raczej listopad niż październik, a listopad to taki brzydki miesiąc.W pokoju znajdowała się kuzynka Zofia, która przebaczyła już Zuzannie, oraz pani Marcinowa Clow, która tym razem nie składała niedzielnej wizyty, lecz wpadła na chwilę, aby pożyczyć trochę lekarstwa na reumatyzm od Zuzanny, co przecież było tańsze niż lekarstwo zapisane przez doktora.— Obawiam się, że będziemy mieli ostrą zimę — prorokowała kuzynka Zofia.— Krety pobudowały sobie kryjówki dokoła stawu, a to jest najlepszy znak ostrej zimy.Boże, jak to dziecko wyrosło! — Kuzynka Zofia westchnęła, jakby to była bardzo smutna okoliczność.— Kiedy spodziewasz się przyjazdu jego ojca?— W przyszłym tygodniu — odparła „Rilla.— Mam nadzieję, że macocha nie będzie maltretować biedactwa — westchnęła kuzynka Zofia — ale mam pewne wątpliwości.W każdym razie odczuje chłopak różnicę między tym domem i tamtym.Zepsułaś go strasznie, Rillo.Rilla uśmiechnęła się i przylgnęła policzkiem do loków Jasia.Wiedziała, że grzeczny, rozkoszny mały Jaś nie był zepsuty.Mimo to jednak w sercu jej panował niepokój.Sama także często myślała o nowej pani Anderson i zastanawiała się, do jakiego typu kobiet należała ta Jasia macocha.„Nie mogę przecież oddać Jasia kobiecie, która nie będzie go kochać” — buntowała się w duszy.— Mam wrażenie, że deszcz zacznie padać — rzekła kuzynka Zofia.— Mieliśmy już strasznie dużo deszczu tej jesieni.Dla starszych ludzi takie pogody są prawdziwym zabójstwem.Za moich młodych lat tak nie bywało.Przeważnie październik był bardzo pogodny Czasy się zmieniają i klimat się zmienił.Boleściwą przemowę kuzynki Zofii przerwał dzwonek telefonu.Pobiegła do hallu Gertruda Oliver.— Tak.Co? Co takiego? Czy to możliwe? Czy to urzędowo sprawdzone? Dziękuję, dziękuję.Wróciła do pokoju z płonącym wzrokiem i zarumienioną twarzą.W tej samej chwili spoza chmur wyjrzało słońce i złociste promienie wniknęły przez okno.Oświetliły one twarz Gertrudy, która wyglądała teraz jak kapłanka przynosząca jakąś wieść mistyczną.— Niemcy i Austria proponują pokój — rzekła.Rilla oszalała na kilka minut.Zerwała się i poczęła tańczyć po pokoju, klaszcząc w dłonie, śmiejąc się i płacząc.— Usiądź, moje dziecko — rzekła pani Clow, która nigdy nie podniecała się niczym, dzięki czemu uniknęła wszelkich zmartwień w swej długiej wędrówce życia.— Ach! — wołała Rilla.— Dość długo chodziłam w rozpaczy i lęku po tym pokoju.Niechaj teraz potańczę z radości.Warto było przetrwać te długie, okropne lata, aby doczekać tej chwili i ujrzeć ją.Zuzanno, wywieś flagę, musimy roztelefonować tę wiadomość po całym Glen.— Czy będziemy mieli teraz tyle cukru, ile zechcemy? — zapytał nagle Jaś.Popołudnie to było niezapomniane.Gdy wiadomość rozprzestrzeniła się po Glen, ludzie biegali w podnieceniu po całej wsi i zaglądali na Złoty Brzeg.Przyszli Meredithowie, zostali na kolacji, wszyscy mówili, a nikt nie słuchał.Kuzynka Zofia usiłowała protestować, że Niemcom i Austrii nie można ufać, że to pewno plotka, lecz nikt nie zwracał na jej słowa najmniejszej uwagi.— Ta niedziela jest nagrodą za to wszystko, co przeżyliśmy w marcu — mówiła Zuzanna.— Lękam się — dowodziła sennie Gertruda, zwracając się do Rilli — że życie stanie się monotonne, gdy pokój zapanuje.Po tych czterech latach niepokojów, napięcia nerwowego i oczekiwania zwycięstwa wszystko będzie teraz nieciekawe.Nie będziemy oczekiwali każdego przybycia poczty.— Jeszcze teraz dosyć nałykamy się strachu — odparła Rilla.— Pokój nie zapanuje w ciągu najbliższych tygodni, a podczas tych tygodni mogą się stać najokropniejsze rzeczy.Podniecenie moje minęło.Zwyciężyliśmy, ale za to zwycięstwo zapłaciliśmy drogo!— Nie ma zbyt wysokiej ceny za wolność — rzekła Gertruda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]