[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasi ojce na jelenie urządzali polowanie,A my skarby i potwory łowim, skryte w oceanie!70[29]Gdy tak wielkimi trudami i drogą zmęczone rycerstwo pokrzepiłosię już nieco udzielonym wypoczynkiem, znowuż Bolesław zwołałswe oddziały i na nowo wyzwał Pomorzan do walki.Powód zaś do tejwyprawy dał Swiętobor, jego krewniak, którego ród nigdy panompolskim nie dochował wierności.Ten to bowiem Swiętobor był wię-ziony na Pomorzu i przez pewnych zdrajców z państwa swego wyzu-ty.Niezmordowany zaś Bolesław, pragnąc uwolnić swego krewnego,zamierzył wszystkimi swymi siłami najechać ziemię Pomorzan.LeczPomorzanie, obawiając się zuchwałości Bolesława, chytry powzięliplan: oddali mu bowiem krewniaka i tym sposobem uniknęli jegogniewu i najazdu, którego nie byliby w stanie odeprzeć.Wracającstamtąd Bolesław ustalił z królem Węgrów Kolomanem, wykształco-nym w książkowej wiedzy ponad wszystkich królów tego czasu, dzieńi miejsce zjazdu, na który jednak król Węgier zawahał się przybyćobawiając się zasadzki.Bawił bowiem wtedy u księcia Bolesławaksiążę węgierski Almus, wygnany z Węgier, a zaopatrywany przezeńz obowiązku gościnności.Pózniej jednak wymieniwszy między sobądalsze poselstwa, zjechali się razem i utwierdziwszy wieczyste brater-stwo i przyjazń rozjechali się [z powrotem].[30]Tymczasem Skarbimir polski komes pałacowy, wkroczył ze swy-mi towarzyszami broni na Pomorze, gdzie niemałą pozyskał dla Pola-ków sławę, wrogom swym wyrządzając szkody i zniewagę.Wolał onpozyskać sławę zdobywcy grodów i miast niż łupieżcy wielu nawetwsi i stad.Przeto zuchwałym zamachem zdobył pewien gród, skądwywiódł nielicznych jeńców i zagarnął łupy, a gród cały spalił doszczętu.71[31]Innym razem podobnie zdobył inny gród, zwany Bytom, skąd niemniej wyniósł sławy i pożytku, jak z tamtego.Albowiem wyprowa-dził stamtąd obfitą zdobycz i jeńców, a miejsce samo zamienił w pu-stynię.Lecz nie dlatego opowiadamy to o Skarbimirze, by go wczymkolwiek porównywać z jego władcą, tylko by się trzymać praw-dy historycznej.[32]Zatem wojowniczy Bolesław, skoro [tylko] powrócił ze zjazdu zWęgrami, ułożył inny zjazd z bratem swym Zbigniewem, gdzie obajbracia nawzajem zaprzysięgli sobie, że żaden z nich bez drugiego niebędzie wchodził z wrogami w umowy co do pokoju lub wojny, ani teżjeden bez drugiego nie zawrze z nikim żadnego przymierza, wreszcieże jeden drugiemu przyjdzie z pomocą przeciw wrogom i w każdejpotrzebie.Postanowiwszy to zatem, ustalili pod tą samą przysięgądzień i miejsce, gdzie mieli się zejść z wojskami, i tak rozjechali sięze zjazdu.Niestrudzony Bolesław pospieszył, chcąc dotrzymać wiary,w umówionym dniu z garstką swoich na oznaczone miejsce, Zbigniewzaś nie tylko złamał wiarę i przysięgę, nie przybywając [tam], lecznadto wojsko brata, zdążające ku niemu, odwołał z drogi.Skąd o małonie wynikła dla królestwa polskiego taka szkoda i hańba, że ani Zbi-gniew, ani nikt inny nie mógłby potem tego naprawić.Teraz zaś, wjaki sposób Bolesław z pomocą Boską uniknął tego niebezpieczeń-stwa, okaże się zaraz na następnej karcie.[33]Zdarzyło się, że pewien rycerz na pograniczu kraju zbudował ko-ściół, na którego poświęcenie zaprosił księcia Bolesława jeszcze nawpół w chłopięcym wieku wraz z jego młodymi towarzyszami.Doko-nano tedy najpierw konsekracji duchownej, a następnie odprawiono72zaślubiny małżeńskie.Lecz jak bardzo nie podoba się Bogu łączeniezaślubin Bożych z cielesnymi, łatwo można stwierdzić z nieszczęść,które częstokroć stąd wynikają; często bowiem widzimy, że gdzienaraz odbywa się poświęcenie kościoła i zaślubiny małżeńskie, towa-rzyszą temu zamieszki i zabójstwa.Okazuje się stąd, że naśladowanietakiego zwyczaju nie jest ani dobre, ani chwalebne.Nie mówimy tegoatoli, by potępiać zaślubiny, lecz aby rzecz każdą pozostawiać wewłaściwym jej czasie i miejscu.Wyrazny znak tego Bóg wszechmo-gący okazał przy poświęceniu kościoła w Rudzie, albowiem wynikłotam i zabójstwo, i, jak wiadomo, jeden z kapłanów dostał obłędu, atakże sami zaślubieni niefortunnym połączyli się związkiem i nie jesttajnym, że nawet pierwszej rocznicy zaślubin nie doczekali.Leczzamilczmy o cudach, a trzymajmy się naszego wątku.A więc wojowniczy Bolesław, ponad ucztowanie i pijatykę prze-kładając rycerskie rzemiosło i łowy, pozostawił starszych z całymtłumem przy biesiadzie, [a sam] z niewielkim orszakiem udał się wlasy na łowy; lecz myśliwi natknęli się na wroga.Pomorzanie bowiemrozpuścili zagony po Polsce, brali łup i jeńców i szerzyli pożogi; leczwojowniczy Bolesław, jak lew smaganiem ogona wprawiwszy się wgniew, nie czekał na dostojników ani na wojsko, lecz jak lwica łakną-ca krwi, kiedy porwą jej szczenięta, mieczem swym w jednej chwilirozprószył ich łupieżców i grasantów.Ale kiedy coraz to bardziejstarał się ich doścignąć i pomścić szkody [swego] kraju, nic nie prze-czuwając wpadł w zasadzkę, gdzie mógł doznać niepowetowanejszkody.A mimo to, choć garstkę miał nieliczną, mianowicie osiem-dziesięciu spośród chłopców i młodzieńców, a ich było trzy tysiące,nie rzucił się do ucieczki ani nie zląkł się tak wielkiej przewagi, leczod razu ze swym małym hufcem wpadł w środek tłumu wrogów.Dziwne rzeczy powiem i dla wielu może nie do wiary, i nie wiem, czynależy je przypisać [li tylko] zuchwałej odwadze! Gdy już swoichprawie wytracił - bo jedni zginęli, a drudzy się rozpierzchli - i tylkosamopięt pozostał, po raz wtóry przebił się przez gęsto stłoczonychwrogów.Ale gdy po raz trzeci chciał zawrócić [do natarcia], jeden zjego ludzi, widząc wnętrzności jego konia ciekące na ziemię, zawołał: Nie idz już, panie, więcej do walki! Zmiłuj się nad sobą, zmiłuj sięnad ojczyzną, siądz na mego konia; lepiej bym ja tu zginął niż ty,jedyne zbawienie Polski".Na te słowa, dopiero gdy koń padł, usłuchał73rady [owego] rycerza i tak chociaż trochę oddalił się z pola walki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]