[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze z wieku w wiek tak się spienikrew z ciemnością, a ciemność z brukiem,że odrośnie jak grom od ziemii rozewrze niebiosa z hukiem.Bryła ciemna, miasto pożarne,jak lew stary, co kona długo,posąg rozwiany w dymy czarne,roztrzaskany czasów maczugą.I znów ująć dłuto i rydel,ciąć w przestrzeni i w ziemi szukać,wznosić wieki i pnącze żywena pilastrach, formach i łukach.I w sztandary dąć, i bić w kamień,aż się lew spod dłoni wykuje,aż wykrzesze znużone ramiętaki głaz, co jak serce czuje.10.II.43 r.140* * *Byłeś jak wielkie, stare drzewo,narodzie mój jak dąb zuchwały,wezbrany ogniem soków zrałychjak drzewo wiary, mocy, gniewu.I jęli ciebie cieśle oraći ryć cię rylcem u korzeni,żeby twój głos, twój kształt odmienić,żeby cię zmienić w sen upiora.Jęli ci liście drzeć i ścinać,byś nagi stał i głowę zginał.Jęli ci oczy z ognia łupić,byś ich nie zmienił wzrokiem w trupy.Jęli ci ciało w popiół kruszyć,by wydrzeć Boga z żywej duszy.I otoś stanął sam, odarty,jak martwa chmura za kratami,na pół cierpiący, a pół martwy,poryty ogniem, batem, łzami.W wielości swojej rozegnany,w miłości swojej jak pień twardy,haki pazurów wbiłeś w ranyswej ziemi.I śnisz sen pogardy.Lecz kręci się niebiosów zegari czas o tarczę mieczem bije,i wstrząśniesz się z poblaskiem nieba,posłuchasz serca: serce żyje.I zmartwychwstaniesz jak Bóg z grobuz huraganowym tchem u skroni,ramiona ziemi się przed tobąotworzą.Ludu mój! Do broni!IV.43 r.141PolacyOto rozmawiam z cieniami rycerzyw głuchej, wygasłej umie mojej ziemi,a głosy jak organy rosną i strudzeni,tyle wieków zwalając, co nad nimi leżą,tyle serc w jeden kamień skutych, nim odwalą,jak ciemność stygną we mnie i jak wiatr się żalą.O! Straszne, straszne dzieje.Widzę morza głuche,ziemię z niebem złączoną, a jak step w posuchę,i tętent burz pod ziemią, i tłumy wśród ogniwijące się jak węże pocięte w kawały,i twarze, twarze grozne, o! twarze podobneobliczom w śnie zabitych.To znów nagle wały,mury, miecze się wznoszą, krzyk rozcina ziemię;a potem cisza.Tylko stoją niemeposągi bohaterów trzech lub dwu herosów,a popod nimi przepaść zieje do dna głosu.Jeszcze, jeszcze pochody na dalekich lądach,gdzie huragany armat rwą na strzępy ziemię,na morzach lśniących, gdzie zamknięci w prądachmocują się z żyłami golfstromów pod niemi.I jeszcze, jeszcze dalej gdzie stąpną zwycięscy.I tam jeszcze, w ojczyznie, z dłońmi zgorzałem,tam zawsze podeptani, tam zawsze na klęscejak na trumnie orkanu wieniec serc na ziemi.I tak mijają lata: rzeki, miasta niosąjak czarną krę pożogi odbitą aż do dna,i ciemność, ciemność głuchą.Wyje ziemia głodnarykiem z pól wyoranym, wydartym z pogromów,a na niej stoją widma rozrąbanych domów,gdzie na zgwałconych sercach pohańbione ciała,jakby się męka boża w ludziach ciałem stała.O straszne, straszne dzieje.Huczy czas nad nami.Kiedy z szubienic dzwony sinych ciał zagrają,wywloką nas na bruki pokrajane łzami,na oświęcimskie kaznie i warczącą zgrajądo gardeł nam przypadną.My będziemy żyli142i tysiąc lat po śmierci w gałęziach szubienic,płoszący życie z ślepi tych, co nas zabili.Ja rozmawiam z cieniami umarłych rycerzynad grobowiskiem ziemi, sam jak krzyż zgorzały,i mówię: O, przeklęty ten, który nie wierzywystygłym prochom ludu i serc żywych grozie;bo kto na swojej klęsce klęska ducha mierzy,o! tego nie wybawi płomienisty orzeł.Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żyłchociaż przez chwilę jego ognia drżeniem,chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył,to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem".O, wybudujcie domy, o, nazwijcie wreszciePolskę Polską, nie krzywdą, a miłość miłością,i niechaj biegną rzeki, a na każdym mieścieniech słup srebrzystych skrzydeł tryśnie jako kościół,kościół ciał odkupienia.Każdy jako posągśród liści, nie z marmuru, stoi sobie mały,ale rosnący w kształtach jak jabłka dojrzałe,wszyscy razem w kopułę, co odbije głosywalnych trąb archanielskich, jak lawiny nieba,by chleb był dla miłości, nie miłość dla chleba,by czas był tym rosnącym, a nie krwi łakomym.O, wybudujcie domy, jasne, wielkie domy.23.XII.42 r.143Mazowsze1Mazowsze.Piasek, Wisła i las.Mazowsze moje.Płasko, daleko pod potokami szumiących gwiazd,pod sosen rzeką.Jeszcze tu wczoraj słyszałem trzask:salwa jak poklask wielkiej dłoni.Był las.Pochłonął znowu laskaski wysokie, kości i konie.2Zda mi się, stoi tu jeszcze szereg,mur granatowy.Strzały jak baty.Czwartego pułku czapy i gweryi jak obłoki dymią armaty.3Znowu odetchniesz, grzywo zieleni,piasek przesypie się w misach póli usta znowu przylgną do ziemi,będą całować długi świst kul.Wisło, pamiętasz? Lesie, w twych kartachwidzę ich, stoją synowie powstańw rozdartych bluzach ziemio uparta jak drzewa prości.4W sercach rozwianych, z hukiem dwururekrok sześćdziesiąty trzeci.Wiatr czas zawiewa.Miłość to? %7łycie?Płatki ich oczu? Płatki zamieci?5Piasku, pamiętasz? Ziemio, pamiętasz?Rzemień od broni ramię przecinał,twarze, mundury jak popiół święty.Wnuków pamiętasz? Zwiatła godzinę?6144I byłeś wolny, grobie pokoleń.Las się zabliznił i piach przywalił.Pługi szły, drogi w wielkim mozole,zapominały.7A potem kraju runęło niebo.Tłumy obdarte z serca i z ciała,i dymił ogniem każdy kęs chleba,i śmierć się stała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]