[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie wyszła w kierunku wybiegów, żebyzobaczyć, jak Treg i Ryan radzą sobie z ćwiczeniami z lonżą.Książę kłusował wokół wybiegu, a Ryan stał w środku.Kiedy ranna nogadotykała ziemi, ogier pochylał łeb, poza tym wyglądał jednak na spokojnego irozluznionego.Amy była też zaskoczona przemianą samego Ryana - wyglądałna pewnego siebie, śmiałego - zupełne przeciwieństwo skulonej postaci, którasiedziała jeszcze nie tak dawno w ciemnym pokoju.Treg i Ben stali na skrajuwybiegu i obserwowali, jak Książę reaguje na polecenia Ryana.- Dobrze mu idzie - powiedziała Amy, stając obok Trega.- Uhm.A jak poszła rozmowa z Lukiem Nortonem? Już miała mu zdać relację,kiedy zorientowała się,że Ryan usłyszał ich rozmowę.Zatrzymał ogiera i podprowadził go do miejsca,gdzie stali.142- O co chodzi z Lukiem Nortonem? - zapytał nerwowo.Spojrzała na niego szczerze.- Pan Hartley chciałby przyjechać zobaczyć postępy Księcia.-Już? -szepnął.Potwierdziła.- A jak tobie dzisiaj z nim szło? - zapytała.- Przed pożarem nie miał nigdy nic przeciwko mnie, ale nie wiem, jak jest teraz- powiedział i spojrzał na Amy z rozpaczą.- Ale skoro on przyjeżdża, to pewnieznaczy, że Książę odjedzie niedługo do stadniny?- Przykro mi, Ryan - powiedziała ze smutkiem.-Ale nic nie możemy zrobić.Może pan Hartley zgodzi się, żebyś go odwiedzał - dodała, próbując znalezćjakąś pociechę.Jej słowa zabrzmiały jednak pusto i doskonale o tym wiedziała.- Może - powiedział Ryan i poprowadził Księcia do wyjścia.Szedł zopuszczoną głową w kierunku stajni, a za nim Treg i Amy.Amy czuła siępaskudnie - miała poczucie, że to wszystko jej wina.- Nie możesz winić siebie - powiedział cicho Treg, zupełnie jakby czytał jej wmyślach.- Ryan jest teraz o wiele silniejszy niż wtedy, kiedy go poznałaś.Niezapominaj o tym.Możesz zmienić wiele rzeczy, ale nie zmienisz wszystkiego.Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.Może ma rację?143Amy wróciła ze szkoły i rzuciła plecak na podłogę pod drzwiami.Była jużśroda, minęły cztery dni od czasu rozmowy z Lukiem Nortonem, a nadal niebyło widać pana Hartleya.- Spójrz, Amy! - zawołała Lou, kiedy ją zobaczyła.Amy zajrzała siostrze przezramię.- To nowa ulotka reklamująca ściółkę firmy Champion.Napisali fajny tekst oHeartlandzie.Amy wzięła jedną broszurę do ręki i rzuciła na nią okiem.- Wygląda okej - powiedziała, po czym oddała ulotkę siostrze i ruszyła wkierunku lodówki.- Tylko tyle masz do powiedzenia?- A co mam jeszcze powiedzieć? - zapytała Amy z nutą irytacji w głosie.-Przecież powiedziałam, że wygląda dobrze.Amy nie miała głowy do rozmyślania o ulotkach.Była tak zdenerwowanakwestią Księcia i Ryana, że o niczym innym praktycznie nie myślała.- Bardzo ci dziękuję - odparła Lou.- Przepraszam - Amy zdała sobie sprawę, że by ta trochę nieuprzejma.- Poprostu chciałabym, żeby pan Hartley już się tu zjawił.Wtedy przynajmniejwiedzielibyśmy, jak mają się sprawy z Księciem.- Nie ma sensu się martwić - powiedziała Lou.-Będzie gotowy, to przyjedzie.Amy otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale ugryzła się w język.Ostatniorelacje pomiędzy nią144a Lou były całkiem przyzwoite i nie chciała tego popsuć.- A masz jakieś wieści od Jess Morgan? - zapytała, zmieniając temat.- Mówiła,że da nam znać, kiedy przyjedzie po Melodię i Jutrzenkę.- O właśnie, miałam ci powiedzieć - rozchmurzyła się Lou.- Przyjedzie jutro,stwierdziłam, że chciałabyś przy tym być, więc obiecała, że zjawi się póznympopołudniem.- Dobrze - powiedziała Amy, nieco posmutniała.-To chyba oznacza, żepowinnam dzisiaj zrobić ostatnią sesję ćwiczeń z Jutrzenką.Amy zmieniła swoje zwykłe postępowanie i poprowadziła klaczkę ścieżką wkierunku wybiegów w ramach ostatniej wycieczki po Heartlandzie.Jutrzenkajak zwykle była ciekawa wszystkiego, a Amy pozwoliła jej obwąchać starąoponę od traktora i stertę słomy przykrytą brezentem.Potem zaprowadziłazrebaka z powrotem na główne podwórze i zaczęła kreślić kółka na jejgrzbiecie, szepcząc przy tym Jutrzence do ucha.- Spodoba ci się twój nowy dom, kochana - powiedziała jej.- Czeka cięwspaniałe życie.Nagle zdała sobie sprawę, że jest obserwowana, więc odwróciła się.Za nią stałRyan i przyglądał się rytmicznym ruchom jej palców na szyi Jutrzenki.Uśmiechnęła się do niego.145- Jutro odjeżdża - wyjaśniła.- To nasza pożegnalna sesja.- Widać, że jesteś z nią bardzo związana - zauważył.Amy spojrzała na niego,zaskoczona.Nie sądziła, żeto takie oczywiste.Skinęła głową, czując narastający ciężar w gardle.- Tak - przyznała.- Ciężko mi będzie patrzeć, jak odchodzi.- No tak.Ja też pewnie wkrótce będę musiał przez to przejść - powiedział Ryan,uśmiechając się odważnie.- Wiele się od ciebie nauczyłem, Amy.Gdyby nie ty,nadal tkwiłbym w swoim pokoju.Mam zamiar wykorzystać czas, który mamjeszcze z Księciem - na tyle, na ile to możliwe.Amy poczuła się poruszona słowami Ryana.Jego sytuacja była zdecydowanietrudniejsza niż jej - ona miała przecież Heartland, dziadka, Lou, Trega, no ipozostałe konie.Zaczęła podziwiać odwagę chłopaka.- Myślałeś już, co będziesz robił, kiedy Księcia nie będzie? - zapytała.Ryan wzruszył ramionami,- Lekarze twierdzą, że mogę wrócić do pracy.Moje lewe oko jest zupełniezdrowe - powiedział.- Będę musiał się za czymś rozejrzeć - chciałbym znalezćcoś przy koniach - dodał ze smutkiem.- Ale to tylko marzenie.Amy skończyła pracę z Jutrzenką i zaczęła prowadzić ją z powrotem do stajni.%7łałowała, że nie może za-146proponować Ryanowi pracy w Heartlandzie, ale nie stać ich było nadodatkowego pracownika.-Jestem pewna, że coś znajdziesz - powiedziała ciepło.- Taak.Zobaczymy - odparł.- W każdym razie wezmę teraz Księcia na lonżę,póki jest jeszcze jasno.Amy była w boksie Jutrzenki, kiedy usłyszała podjeżdżający samochód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]