[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Być może znajdą inne kości.- Nawet jeśli im się to uda - odparł Kim - nie chodzi o to, żeby oskarżyć jednego, nisko postawionego łajdaka jak ten facet, który próbował mnie zabić.Chcę zrobić porządek z całym tym przemysłem.Tracy ponownie westchnęła i zgasiła silnik.- Ale po co miałbyś tam wracać? Dokonałeś tego, co zamierzyłeś.Przekonałeś się, że nietrudno będzie udowodnić, iż mięso ulega zakażaniu.- Tracy stuknęła ręką w magnetofon.- Ta taśma może okazać się równie dobra jak nagranie wideo.Mówię ci, że twój opis tego, co tam się dzieje, to mocny materiał.Jestem pewna, że Kelly Anderson się na niego rzuci.- Chcę wrócić głównie dlatego, że, jak słyszałaś, będę pracował na wieczornej zmianie, od piętnastej do dwudziestej trzeciej - wyjaśnił Kim.- Liczę na to, że uda mi się w tym czasie dostać do archiwum.Marsha znalazła tam coś, co nazwała "raportem o niedoborze jakości", który dotyczył głowy chorego zwierzęcia.Powiedziała, że odkłada go do teczki, i słyszałem, jak to robi.Chcę odnaleźć ten dokument.Przygnębiona Tracy potrząsnęła głową.- To zbyt wielkie ryzyko - stwierdziła.- Jeżeli Kelly Anderson się w to zaangażuje, niech ona znajdzie ten raport.- Nie sądzę, żebym coś ryzykował - odrzekł Kim.- W męskiej ubikacji ten facet z nożem popatrzył mi prosto w oczy.Mimo to nie rozpoznał mnie.Prawdę mówiąc, nie jest mi już nawet potrzebna broń.Kim z trudem wyciągnął rewolwer z kieszeni spodni.Podał go Tracy.- Przynajmniej weź broń.Kim pokręcił głową.- Nie, nie chcę.- Proszę - dodała Tracy.- Tracy, już z tymi bateriami mam dosyć do dźwigania.Poza tym kiedy mam broń, czuję się bardziej niepewnie niż pewnie.Tracy niechętnie wzięła od niego rewolwer i położyła go na podłodze.- Czy nie zdołam cię namówić, żebyś tam nie szedł?- Chcę doprowadzić to do końca.Przynajmniej tyle mogę zrobić - upierał się Kim.- Mam nadzieję, że rozumiesz, iż można zwariować, siedząc tutaj, kiedy ty bierzesz całe ryzyko na siebie.- Rozumiem - przyznał Kim.- Proponuję, żebyś pojechała do domu.Wrócisz po mnie o dwudziestej trzeciej.- Co to, to nie! - oburzyła się Tracy.- To byłoby najgorsze.Tak przynajmniej mogę słyszeć, co się dzieje.- Okay.Twój wybór.No, na mnie już czas.Przerwa obiadowa zaraz się skończy.- Wystawił nogi z samochodu, ale pozostał w środku.- Mogę cię prosić o małą przysługę? - zapytał.- Oczywiście - odparła Tracy.- Jeżeli nie będę musiała opuszczać wozu.- Zadzwoniłabyś ze swojej komórki do laboratorium Sherringa? - poprosił Kim.- Zapytasz o wyniki badań mięsa, które im zostawiłem.O tej porze już powinni je mieć.- Dobrze - zgodziła się Tracy.Kim zacisnął dłoń na jej ramieniu.- Dzięki - rzucił i wysiadł.Zamknął drzwi, pomachał jej ręką i poszedł w stronę rzeźni.* * *Derek Leutmann zwolnił, zbliżając się do domu Tracy.Numery na sąsiednich budynkach nie były zbyt dobrze widoczne, on zaś nie chciał przejeżdżać blisko nich.Kiedy ukazał mu się dom Tracy, zobaczył mercedesa zaparkowanego na początku podjazdu.Nie chcąc blokować drogi, Derek zawrócił i zatrzymał się po drugiej stronie ulicy.Wyjął kartkę z informacjami, którą dał mu Shanahan, i sprawdził numer rejestracyjny mercedesa.Jego podejrzenia potwierdziły się.Samochód należał do doktora.Po tych samych przygotowaniach, jakie przedsięwziął przed domem Kima, Derek wyszedł na lekki deszczyk, który właśnie zaczął siąpić.Otworzył mały składany parasol, a potem wyciągnął z auta neseser.Trzymając go w jednej ręce, a parasol w drugiej przeszedł przez ulicę i zajrzał do mercedesa.Jego widok zaskoczył go, sądził, że Kim pojechał nim do swego gabinetu.To oczywiście wskazywało, że doktora nie ma w szpitalu.Derek wiedział teraz o Kimie znacznie więcej niż przedtem.Wiedział, że ten jest kardiochirurgiem cieszącym się wielkim uznaniem.Wiedział też, że jest rozwiedziony, płaci wysokie alimenty i łoży na dziecko.Nie wiedział jedynie, dlaczego O'Brian i jego szef chcą tego człowieka uśmiercić.Derek zapytał o to Shanahana, ale otrzymał wymijającą odpowiedź.Derek nigdy nie chciał znać szczegółów na temat interesów łączących jego klienta z potencjalną ofiarą, ale chciał mieć ogólną orientację.Był to kolejny sposób redukowania ryzyka, nie tylko podczas zamachu, ale i po nim.Próbował naciskać na Shanahana, ale bez rezultatu.Usłyszał jedynie, że idzie o przemysł mięsny.Zastanawiające było to, że Derek nie doszukał się żadnych powiązań między doktorem a przemysłem mięsnym, mimo że na biurku doktora znalazł masę różnych informacji.Większość zleceń Dereka wynikała z problemów finansowych, związanych w taki czy inny sposób z hazardem, konkurencją, rozwodami i nie spłaconymi długami.Ci ludzie byli zazwyczaj zwykłymi łajdakami, niezależnie od tego, czy byli klientami, czy ofiarami.Taka sytuacja odpowiadała Derekowi.Ten przypadek jednak wydawał się zupełnie inny, tak że do silnych emocji doszła jeszcze ciekawość.Najbardziej nie lubił, kiedy go nie doceniano i oszukiwano.Nie trafił do tego interesu w zwyczajny sposób - za pośrednictwem mafii.Kiedyś był najemnikiem w Afryce, w czasach kiedy istnieli dobrzy i źli faceci, zanim wyszkolono armie narodowe.Derek wszedł na ganek i zadzwonił do drzwi.Ponieważ samochód Kima był na podjeździe, spodziewał się, że ktoś otworzy, ale tak się nie stało.Zadzwonił jeszcze raz.Odwrócił się i omiótł wzrokiem najbliższe budynki.Były zupełnie inne niż w sąsiedztwie domu Kima.Derek miał bardzo dobry widok na pięć domów i całkiem niezły na jeszcze cztery.Ale nie zauważył zbyt wielu oznak ożywienia.Jedyną osobą, jaką zobaczył, była kobieta pchająca dziecinny wózek, która w dodatku szła w przeciwną stronę.Choć starannie przejrzał korespondencję i notatki doktora, Derek nie znalazł ani jednego dowodu świadczącego, że ma on problemy z hazardem, dlatego wywnioskował, że to nie hazard skłonił Shanahana do zlecenia tego kontraktu.Nie był to również rozwód, gdyż była żona otrzymała wysokie uposażenie.Poza tym ona i doktor najwidoczniej pozostawali w dobrych stosunkach.Gdyby było inaczej, z pewnością nie wpłaciłaby za niego kaucji, o czym doniósł mu Shanahan.Dług także nie wchodził w rachubę, gdyż nic w notatkach Kima nie wskazywało, że potrzebuje pieniędzy, a nawet jeśli, to dlaczego miałby je pożyczać od producenta wołowiny? Pozostawała więc konkurencja.To jednak wydawało się najmniej prawdopodobne.Kim nie posiadał nawet akcji w przemyśle mięsnym, nie licząc paru udziałów w sieci restauracji z hamburgerami.Było to naprawdę tajemnicze.Derek odwrócił się i przyjrzał drzwiom.Były zabezpieczone standardowymi zasuwami i zamkiem - zwykła formalność, biorąc pod uwagę jego doświadczenie.Nie wiedział jeszcze, czy w domu jest alarm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]