[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjrzał na parking - w jaskrawym świetle sodowych lamp nie zauważył żywej duszy.Przyłożył złożony ręcznik do szybki w drzwiach od wewnątrz, a od zewnątrz uderzył w nią prawą ręką, starając się czynić możliwie jak najmniej hałasu.Szkło pękło z cichym trzaskiem, po czym Conrad używając złożonego ręcznika rozrzucił odłamki szkła na kuchennej podłodze po przeciwnej stronie, tak by wyglądało, że zabójca podczas włamania sforsował drzwi od zewnątrz.Teraz delikatnie zamknął drzwi, wytrząsnął oba ręczniki, aby na tkaninie nie zostały odłamki szkła, złożył je i włożył do szuflady, z której wyjął.Nagle uświadomił sobie, że na odłamkach szkła mogły zostać nitki materiału.Spojrzał na lśniące drobiny.Nie miał czasu przyjrzeć się każdemu kawałkowi z osobna.Nie miał również czasu, by z lupą spenetrować wnętrze bagażnika, i sprawdzić, czy nie zostały tam ślady krwi.To był minus jego planu.Nie pozostało mu nic innego, jak wierzyć, że mroczny bóg, który nim kierował, będzie go strzegł równie pieczołowicie jak dotychczas.Zostawił kluczyki od samochodu Janet Middleneir na kuchennym stole i zabrał złożony brezent.Wychodząc z mieszkania, dokładnie wytarł klamkę chusteczką.Nie był notowany, jego odcisków palców nie mieli w policyjnej kartotece, jednak ostrożności nigdy za wiele.Opuścił osiedle na piechotę.Lunapark znajdował się o trzy mile na zachód stamtąd, ale nie zamierzał przebyć tej drogi pieszo.Postanowił, że wróci do wesołego miasteczka taryfą, ale nie chciał wzywać taksówki zbyt blisko mieszkania Middleneir.Taksówkarz na pewno zarejestruje wyjazd i mógłby nawet zapamiętać jego twarz.O milę od mieszkania kobiety pozbył się brezentu, wrzucając go do śmietnika na tyłach jednego z mijanych domów.Po przejściu kolejnej mili dotarł do hotelu Holiday Inn.Zajrzał do hotelowego baru, wypił dwie podwójne szkockie i zamówił taksówkę.W samochodzie ponownie przemyślał uważnie wszystkie czynności, jakie wykonał od chwili, kiedy znalazł zwłoki kobiety na szynach w Tunelu Strachu i stwierdził, że nie popełnił żadnych poważniejszych błędów.Chyba dobrze zatuszował to morderstwo.Gunther - przynajmniej jeszcze przez jakiś czas - będzie cieszył się wolnością.Conrad nie mógł im pozwolić, by odebrali mu Gunthera.Gunther był jego synem, jego szczególnym dzieckiem, krwią z jego krwi.Ale to nie wszystko - Gunther był darem piekieł, był narzędziem zemsty Conrada.Kiedy Conrad odnajdzie wreszcie dzieci Ellen, porwie je, zabierze w jakieś ustronne miejsce, gdzie nie będzie słychać ich krzyków, i przekaże je Guntherowi.Nakłoni Gunthera, aby zabawił się z nimi w kotka i myszkę.Nakaże mu, by torturował je przez kilka dni i niezależnie od tego, czy będą to chłopcy, czydziewczynki -bezwzględnie wykorzystywał seksualnie, aż w końcu pozwoli mu rezerwacje na strzępy.Siedząc w półmroku na tylnym siedzeniu taksówki Conrad uśmiechnął się.Ostatnimi czasy rzadko się uśmiechał.Nie cieszyło go to samo co innych ludzi; jedynie śmierć, zniszczenie, okrucieństwo i potępienie -mroczne dzieło Władcy Ciemności, któremu oddawał cześć - były w stanie wywołać uśmiech na jego ustach.Od dwunastego roku życia nie potrafił cieszyć się ani czerpać satysfakcji z prostych, niewinnych przyjemności.Nie potrafił od TAMTEJ nocy.Od Wigilii.Przed czterdziestu laty.Na święta rodzina Strakerów zawsze dekorowała cały dom, od piwnic aż po dach.Choinka musiała sięgać pod sufit.W każdym pokoju zawieszone były stroiki z bombkami, orzechami i świeczkami, łańcuchy i rozmaite cacuszka, kartki świąteczne od przyjaciół i krewnych.W roku, kiedy Conrad skończył dwanaście lat, jego matka do ogromnej kolekcji dekoracji świątecznych dołączyła nowy przedmiot.Była to szklana lampa naftowa, której ścianki odbijały i zwielokrotniały migoczący wewnątrz płomyk tak, że wydawało się, jakby ich było sto, a blask oszałamiał patrzącego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •