[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maszynista nacisnął więc hamulec, ale po-wiedział, że nie może już dłużej odpowiadać za ten pociąg, i że natychmiast pojego zatrzymaniu ruszy do wagonu dowodzenia.Spytał też, czy pułkownik rozu-mie, że stojąc na skrajnie obciążonej linii kolejowej stanowią niebezpieczeństwo,oraz że będą blokować cały ruch od chwili, kiedy tylko sygnał ich zatrzymania siędotrze do dyspozytorów.Mehle odpowiedział, że pułkownik wie oraz, ku zdu-mieniu Matthewsa, formalnym tonem rozkazał mu poinformować dyspozytornię,że podejrzewają, iż wybuchł pożar i że pozostałe pociągi muszą trzymać się z dalaod 2713 do czasu, aż problem zostanie odpowiednio zbadany przez znajdujący sięw pociągu oddział wojska.Maszynista miał także przypomnieć centrum kontroliruchu, że skład numer 2713 wiezie ładunki wojskowe.Następnie Mehle wyłączyłinterkom i polecił Matthewsowi:- Proszę obudzić tych dwóch podoficerów i kazać im iść na przód pociągu irobić to, co do nich należy.- To, co do nich należy , panie pułkowniku?- To wojskowi maszyniści.Opanujemy obydwa końce tego sukinsyna.Tym-czasem rozstawię żandarmów i rozkażę wszystkim szukać zarzewia pożaru.Po-trzebny mi czas na wysadzenie tych marudnych cywilów z lokomotywy.Major był zszokowany.Mehle wyrzucał maszynistów z pociągu? Twarz puł-kownika była czerwona od gniewu i zmęczenia; jego oczy, pomyślał Tom, świecąsię nienaturalnym blaskiem.Zastanawiał się, czy pułkownik czegoś nie zażył.- Sir, czy mogę wiedzieć, jakie są pana zamiary? - spytał.- Moje zamiary są takie - warknął pułkownik - wprowadzić tę dżdżownicę zpowrotem na główny tor i pojechać na zachód, do Meridian, Jackson i Vicksburga.Nigdzie nie dojedziemy, jeżeli będziemy pozwalać kolei na odstawianie nas na boki tkwić w jakimś zapyziałym, wschodnim Egipcie, czy innym gównie, przez resztęnocy.Idz pan budzić tych dwóch!Matthews pospieszył do przedziału sypialnego, podczas gdy Mehle wywołał zsąsiedniego wagonu wszystkich żandarmów.244Czuł jakby dotyk strzelby.Oznaczało to, że prawdopodobnie Keeler stoi na tyledaleko, że zdołałby uniknąć kopniaka.- Zrutówka, kaliber dwanaście, dwie lufy, jeden spust - poinformował cichoinżynier.- Proszę więc odłożyć swoją broń na stół.Hush wychylił się przesadnie, odkładając pistolet.Pułkownik jednak najwyraz-niej nie dawał się nabrać na takie sztuczki, bo lufa została gdzieś z tyłu.- Wracajmy teraz do chaty.Proszę trzymać ręce po bokach, dłonie na ze-wnątrz.A propos, pana partnerka jest w bagażniku waszego samochodu.- Czy zrobił jej pan krzywdę? - spytał Hanson, wychodząc powoli z szopy.- Zraniłem tylko jej dumę, jak sądzę.Wysłuchałem, jak mówi komuś, że ni-kogo tu nie ma, za co jestem zobowiązany.Głos Keelera dochodził zza pleców Husha i odrobinę z boku.Agent starał sięwybrać jakiś atak; jednak, wobec wycelowanej w niego strzelby, znajdującej siępoza zasięgiem kopnięcia, trudno mu było cokolwiek zrobić.Inżynier najwyrazniejczytał w jego myślach.- Nie ma pan żadnego skutecznego ruchu, więc proszę się uspokoić.Nie zabi-ję pana ani jej, jeśli nie będzie mnie pan próbował zaatakować.Zabijam tylkomosty.- Wdowa po tym młodym oficerze armii mogłaby z panem dyskutować - od-parł Hanson.- To był wypadek.Znalazł drut, zanim zdążyłem doskoczyć.Miałem wysa-dzić ten ładunek z bezpiecznego miejsca.Wie pan, żeby trochę spowolnić towszystko.A w tej chwili muszę tylko uporządkować jeszcze parę rzeczy i wdrogę.Niech pan rusza.Do chaty.Popchnął Husha w plecy strzelbą.Hanson zaczął iść.- Skończyło się rozwalanie mostów, co? - rzucił, kiedy wyszli zza drzew.Samochód stał ciągle w tym samym miejscu.Hush mówił głośno, żeby usłyszałago Carolyn.- Nie całkiem - poprawił inżynier.- Zostały mi jeszcze dwa.Potem będzie porobocie.- Byli blisko schodków, przed wejściem do domu.- Nawet nie zbliży się pan do nich - zapowiedział Hanson.- Teraz już nie.Wiemy, kim pan jest.Keeler parsknął tylko.- Tak samo pewnie mówili w Baton Rouge - skwitował.- Ja nie zbliżyłem siędo mostu.Ale ten statek się zbliżył.To było niezłe osiągnięcie, prawda?.- Przyznam panu rację - zgodził się Hush.Od samochodu nie dochodziłyżadne odgłosy, ale jeśli tylko pułkownik nie związał Carolyn, szybko znajdzie sięna zewnątrz.Każdy agent FBI jest szkolony jak wydostać się z zamkniętego naklucz bagażnika.245- To który będzie następny? - zainteresował się Hanson, kiedy znalazł się naschodkach.- Którykolwiek by to był, szkody będą równie wielkie - odparł wymijającoMorgan.- Do środka.Hush wszedł na werandę; inżynier kazał mu otworzyć drzwi, zrobić trzy kroki,klęknąć na podłodze i założyć ręce z tyłu głowy.Hanson wykonał posłuszniewszystkie ruchy, ciągle zastanawiając się nad jakimś sposobem uwolnienia z opre-sji.Czuł się jak idiota - taką właśnie cenę płaci się za brak wsparcia.I klęczał te-raz, z rękami za głową, zupełnie jak ci agenci w Baltimore.Keeler wszedł za nim do chaty i zamknął za sobą drzwi.Dobrze - pomyślałHush.Nie usłyszy, jak Lang będzie uwalniać się z bagażnika.Musiał jakoś nakło-nić Keelera do tego, żeby dalej mówił i potwierdził, że nie zrobi im krzywdy.Jed-nocześnie zapewni w ten sposób więcej czasu Carolyn.Usłyszał, że pułkownikpodchodzi do niego z tyłu, i nagle zobaczył gwiazdy.Upadł na bok, na deski.Sta-rał się powstrzymać upadek, ale nie miał pełnej władzy w rękach.Zaraz potemKeeler zrobił krok i uderzył go stalową lufą w prawą goleń, tak mocno, że Hushomal nie zemdlał z bólu, który szarpnął jego nogą.Oczy łzawiły mu tak bardzo, żenic nie widział.I znowu szumiało mu w głowie.Keeler uderzył go lufą jeszcze razw to samo miejsce i tym razem Hanson zemdlał.Odzyskał przytomność w sypialni.Leżał na boku; czuł rwący ból głowy.Wo-kół szyi miał zawiązany sznur, ręce związane za plecami, nogi podgięte do tyłu.Sznur szedł do jego nóg - kiedy spróbował je wyprostować, pętla wokół szyi zaci-snęła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]