[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Paweł pokumał się wkrótce z Frankiem i otaczającymi go kolegami, tworzącymi grono czcicieli niewiast.Dowiedziałem się, że szydzi z nas, naśladując złośliwie nasz sposób chodzenia i mówienia, a przy tym wyzywa od niewieściuchów.Arnold i ja, dowiedziawszy się o tym od wszystkowiedzącego Natręta, byliśmy raczej zdziwieni i rozbawieni niż oburzeni.Owszem, wśród naszych licznych kompanów spod znaku Sodomy był także niejaki Marceli z Combray, chłopak o zdecydowanie dziewczęcej urodzie i sposobie zachowania, który nie wahał się nawet publicznie zalecać do mężczyzn, wdzięcząc się i wiercąc krągłymi biodrami.Spełnił w końcu marzenie swego życia, porzuciwszy bowiem nudne studia, uciekł z grupą wędrownych rybałtów, aby odtąd, odziany w udające wytworne suknie pstrokate szmatki, odgrywać na scenie dumne królowe, uciśnione księżniczki lub podstępne kokietki.Póki należał do naszej kompanii nie szczędziliśmy mu przyjaznych i dobrodusznych żartów, nie przyszłoby jednak nam nawet do głowy utożsamiać się z ową męską dziewką, niemal hermafrodytą.Jak Narcyz zapatrzony w swoje wodne odbicie, pożądaliśmy tego, co do nas podobne, nie zamierzaliśmy jednak, w odróżnieniu od mitycznego samoluba, utonąć w bajorze zniewieściałości.W prostackim umyśle Jurkowica sodomia musiała się najwidoczniej kojarzyć tylko w jeden sposób, czym dawał dowód, że niebywała szpetota dorównywała tylko jego głupocie.Osobiście podejrzewałem, że podłożem owej niechęci, a nawet wręcz wrogości, musiała być moja szeroko sławiona uczoność, chociaż bowiem, w odróżnieniu od takich pracowitych miernot jak on, nie przykładałem się zbytnio do nauki, poświęcając większość czasu na hulanki i swawole, dzięki wrodzonej bystrości umysłu i doskonałej pamięci zawsze potrafiłem zacytować w porę odpowiedniego filozofa, czy chodziło o komentarze Kalcydiusza do dzieł Platona, czy też o pisma Apoloniusza z Pergi lub nauki Alberta Wielkiego, toteż zdawałem wszystkie egzaminy łatwo, bez żadnego wysiłku.Cała sprawa nie warta byłaby mojej i Arnolda uwagi, gdyby wkrótce nie zaczęła nabierać znacznie groźniejszego wymiaru.Dowiedziawszy się od usłużnych durniów o naszych przeróżnych sprawkach, zwłaszcza o szczególnym powodzeniu w grze w kości, zawistny Wielkopolanin zaczął otwarcie grozić, że doniesie na nas opatowi Świętego Germana.Była to rzecz niebezpieczna, chociaż bowiem poczciwy opiekun scholarów patrzył nieraz przez palce na ich nieskromne wybryki i bronił przed sprawiedliwością królewską, dysponował jednak w razie potrzeby, przy wsparciu biskupa Paryża, więzieniem w Małym Châtelet, a szczególnie zuchwałe rozboje potrafił nawet karać szubienicą.W tym przypadku nie chodziło przecież o uliczne wygłupy i strojenie szkaradnych min wobec grubych mieszczan lub drażnienie miejskich pachołków.Nasze szelmostwa, ujawnione publicznie, mogły się skończyć dla mnie w najlepszym przypadku chłostą pod pręgierzem i wygnaniem z miasta, dla Arnolda zaś wyrzuceniem z zakonu i ruiną jego śmiałych planów.Wśród kleryków krążyła na dodatek pogłoska, że świątobliwy król Ludwik, uporawszy się ze sprzedajnymi dziewkami, Żydami i heretykami, weźmie się także niechybnie za sodomitów.Niektórzy opowiadali sobie z okrutną rozkoszą o karach, jakie mają spaść na wszeteczników, jak choćby wyrywanie genitaliów żelaznymi szczypcami czy rozżarzony pręt wetknięty do rozpustnego zadka.Zaniepokojeni owymi opowieściami uznaliśmy, że najwyższa pora się bronić.Szczęśliwy traf podsunął mi myśl o zemście.Szedłem do swej ulubionej gospody, nucąc pod nosem wesołą piosnkę o Filidzie widzianej w ogrodzie pod lipą.Byłem sam, albowiem piękny Katalończyk zaczął znikać ostatnio tajemniczo po całych dniach, poświęcając dla mnie tylko wieczory i noce.Podejrzewając, że w życiu młodego mnicha pojawił się ktoś nowy, którego miłością nie zamierza się ze mną dzielić, parokrotnie próbowałem nawet go śledzić, jednak zawsze zdołał zniknąć mi z oczu w okolicach twierdzy Tempie, której potężny donżon górował nad całym otoczeniem, świadcząc wymownie o potędze zakonu Świątyni.Ostatecznie dałem za wygraną i postanowiłem uszanować sekret mego niezwykłego przyjaciela.Z pobliskiego zaułka dobiegły znajome głosy.Należały do dwóch dziewek, które w swoim czasie przezwałem Filida i Flora, i do mego sługi, Janka.Odkąd ich przystojny houlier, to jest opiekun, padł zakłuty nożem w ulicznej bójce, nasz drogi Natręt coraz uporczywiej krążył wokół, zapewne mając zamiar zastąpić u ich boku przedwcześnie utraconego chłopca.Ladacznice skarżyły się głośno na nieczułość biskupa Paryża.„Szalone ciałem”, pragnąc przebłagać srogość króla i duchowieństwa, umyśliły sobie mianowicie, aby ich nieprawy cech ofiarował do katedry Marii Panny witraż z podobizną pokutującej Marii Magdaleny.Dostojnik wszakże, najwyraźniej nie bity w ciemię za młodu, w grzecznych słowach odmówił przyjęcia daru, dając tym świadectwo, że dobrze zrozumiał nową politykę Ludwika.Trudno było tego samego oczekiwać po nieuczonych nierządnicach, dlatego też opowiadały o zdarzeniu ze łzami w oczach i widać było, że są wielce zawiedzione.Przerwałem tę rozmowę dosyć bezceremonialnie, proponując pijatykę w karczmie na otarcie łez.Cała trójka zgodziła się z wdzięcznością.Słusznie wszak powiadają, że gdzie diabeł czegoś zdziałać nie może, tam niezawodnie pośle niewiastę.Suto nakarmione i napojone dziewki oraz ich nowy opiekun, a mój sługa, chętnie postanowili wziąć udział w figlu, jaki obmyśliłem na użytek niemiłego kaliszanina.Wiedziałem od Natręta, że wzorem wielu innych Jurkowic przechwala się swymi rzekomymi sukcesami u płci niewieściej, szczególnie szlachetnie urodzonych panien.Następnego dnia zatem ziściło się jego nieosiągalne dotąd marzenie: przed kościołem, który codziennie odwiedzał, zaczepiła go, chichocząc rozkosznie i przewracając wymownie oczami, praczka Perrenele, której w tej krotochwili przypadła rola służącej wielkiej damy.Służka przekazała mu posłanie od swej pani, pełne miłosnych westchnień do tajemniczego, pobożnego kleryka z dalekiej krainy, którego wielekroć widywała w świątyni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •