[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będzie trzymała język za zębami, nawet pod groźbą tortur.Jeżeli chcesz tu pozostać, Vanyelu, nie wolno ci powiedzieć ani uczynić niczego, co zdradziłoby twój związek z Lendelem.Jeśli ludzie wezmą was na języki, natychmiast porozumiem się z twym ojcem.- Najprostszy sposób, aby dać powód do plotek, ko­chanie, to zmienić się i być dla mnie milszym niż dotych­czas.Mówiłeś mi, że dziewczęta powiedziały ci, iż jestem zboczeńcem.- Oczy Vanyela rozszerzyły się w reakcji na bezpośredniość Tylendela.- Z pewnością nie umknęło twej uwadze rozbawienie, jakie to w nich wzbudza, a w po* równaniu do innych one i tak wydają się dość grzeczne.Moje skłonności nie są ogólnie akceptowane przez społe­czeństwo.To, że nie spotykają mnie nieprzyjemności, za­wdzięczam dwóm sprawom.Po pierwsze, jestem kandydatem na herolda, a heroldom wolno troszkę więcej niż zwy­kłym śmiertelnikom.Poza tym moją patronką jest Savil i tak się składa, że ma ona najwyższy status spośród wszystkich heroldów, wyłanczając oczywiście Osobistego Królowej.- A drugi powód? - zapytał Vanyel przyciszonym głosem.Usta Tylendela wykrzywiło coś na kształt uśmiechu.- Fakt, ze dwóch najbardziej uciążliwych spośród mo­ich dręczycieli dostało ode mnie taką nauczkę, że nie mogli się podnieść z ziemi.- Och.Tylendel ujął dłoń Vanyela w swoje dłonie.- Zdaję sobie sprawę, że chciałbyś, aby wszyscy o tym wiedzieli.Trudno mi wyrazić, ile to dla mnie znaczy.Lecz jeszcze cenniejszą będzie dla mnie świadomość, że możesz ze mną zostać.- Nie sprzeciwiaj się, chłopcze - powiedziała Sa­vil, zakłócając pełną namiętności interakcję, jaka się mię­dzy nimi nawiązała.- Musisz dać przedstawienie, z któ­rym nawet sztuka Mistrza Aktorów nie będzie mogła się równać.Tylendel i ja rozmawialiśmy o tobie dziś po po­łudniu.Widząc głębokie zdziwienie bijące z twarzy chłopca, Sa­vil odgadła, iż Vanyel nie domyślił się, że odbyła z Tylen­delem naradę w myślomowie.Jeśli tak, to może on nawet nie wie, iż oboje posiadają ten dar.- Oboje mamy dar myślomowy, chłopcze, który jest niezwykle przydatny w wypadkach takich jak ten.Tylendel wyjawił mi co nieco z tego, co sam mu opowiedziałeś, i skłoniło mnie to do zmiany mojej opinii o tobie.Nie będę cię jednak okłamywać.Pomogę ci, ponieważ Tylendel tego chce, ponieważ chce, abyś tutaj został.A teraz, rozkazuję ci: za progiem tego apartamentu masz pozostać tym samym małym draniem, który tu przyjechał.A jeśli uda ci się być choć trochę nieprzyjemnym w stosunku do Tylendela, to jeszcze lepiej.W nagrodę przemienię zaraz to mieszkanie w mały raj dla was obojga.Czy to dobry interes? Vanyel pobladł, przełknął ślinę i skinął potakująco.Twarz Savil, po raz pierwszy od początku tej rozmowy, rozjaśnił uśmiech.- To dobrze, chłopcze.Jeżeli choć połowa z tego, co mówi o tobie Tylendel, jest prawdą, chyba cię bardzo po­lubię.Współczuję ci z powodu tego, co musiałeś znosić od swego ojca.Powiem ci szczerze, że on nie jest już tym samym człowiekiem, którym był, gdy zostałam Wybrana.Zrobił się zawzięty i uparty, a do tego ograniczony.Może to upływający czas go tak zmienił, a może fakt, iż wielu jego starych przyjaciół odeszło już na Długi Spacer i on sam czuje skradającą się po niego śmierć.A może to ten księżulo, z którym się związał.Nie wiem.- Zakasła­ła.- Cóż, to nie jest w tej chwili istotne.Istotne jest to, że to udawanie potrwa tylko do momentu, gdy ukończysz osiemnaście lat.Będziesz wtedy panem własnego losu, mo­gącym robić, co mu się żywnie podoba.Ja ze swej strony postaram się, aby Tylendel zaczął mieć kłopoty z lekcjami magii.- Tylendel zaśmiał się głośno.- Sądzę, że moż­na go trzymać z dala od Bieli, aż do chwili gdy osiągniesz pełnoletność.Później - jeśli ten romans przetrwa tak dłu­go - będziecie musieli sami decydować.Czy wszystko jasne? - W zupełności, ciociu Savil.- Vanyel sprawiał wrażenie opanowanego i wyglądał zupełnie inaczej niż chło­piec, który stanął przed nią miesiąc wcześniej.Nie potrafiła wskazać przyczyny tej przemiany.- Lendelu, co się z nim stało? - Żadnych masek - nadeszła natychmiastowa odpo­wiedź.- To jest właśnie prawdziwy Vanyel o złotym sercu.Taki, jakiego, poza mną i może jego siostrą, nikt nie poznał.Teraz rozumiesz, dlaczego go kocham?Ostatnie jego słowa zmroziły Savil.- Czy jesteś tego pewny, mój mały? Czy naprawdę je­steś tego pewny?Ich oczy spotkały się ponad głową Vanyela i Tylendel zatrzymał jej wzrok.- Jestem pewny.- A on? - Nie wiem, lecz dla mnie był gotów przeciwstawić się ojcu.Myślę, że to o czymś świadczy.Zamknęła oczy, uciekając przed jego palącym, namięt­nym spojrzeniem.- Jeśli tak, niech bogowie wam pomogą i mają w swej opiece.Savil szybko przeniosła swą uwagę z powrotem na Va­nyela, który wciąż - z tym samym lękiem i poczuciem bezbronności, rozdzierającym jej serce - patrzył w stronę Tylendela.- Pomogę ci, jak tylko będę mogła, synu - powie­działa cicho.- Pomogę ci, jak tylko będę mogła.rozdział szóstyNie odchodź jeszcze - odezwał się niespodziewanie Tylendel, gdy Vanyel podniósł się z podłogi.Ten po­patrzył na niego z niepewnością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •