[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Liczą się z nim, jeżeli wygląda dostatnio.Doprawdy, żal mi go bardzo.Nie jest chyba zadowolony z życia.Jeśli jedyną bliską człowiekowi istotą jest papuga, to chyba musi się on czuć samotnie, czy nie myślisz, Marylo? Ale pan Harrison nie lubi, gdy się nad nim litują.Tego zresztą nikt nie lubi.— Widzę, że Gilbert nadchodzi — rzekła Maryla.— Jeśli macie zamiar urządzić sobie przejażdżkę po jeziorze, nie zapomnij wziąć okrycia i kaloszy, bo rosa na dworze.XVIII.Przygoda na drodzeAniu — mówił Tadzio siedząc w łóżeczku z główką wspartą na rączkach.— Powiedz mi, gdzie jest sen? Każecie mi co wieczór układać się do snu i ja wiem, że to jest tam, gdzie mi się śni.Ale gdzie on jest? Jak ja się tam dostaję i jak stamtąd wracam, nie wiedząc nic o tym, i w dodatku w nocnej koszuli?Ania klęczała u okna facjatki, przyglądając się zachodzącemu słońcu, które kryło się za horyzontem, podobne do ognistego słonecznika.Na pytanie Tadzia odwróciła głowę i zadeklamowała rozmarzona:Ponad górami księżyca,w głębiach dolin cieniów…Jaś Irving byłby to zrozumiał lub wytłumaczył po swojemu, lecz praktyczny Tadzio, który, jak Ania kilkakrotnie już z przykrością zauważyła, nie posiadał ani krzty wyobraźni, był zdumiony i urażony.— Aniu, ty chyba mówisz głupstwa?— Zapewne, drogi malcze.Tylko bardzo głupi ludzie mogą zawsze mówić mądrze.— Mogłabyś nie żartować, kiedy się ciebie pytam o poważne rzeczy — niecierpliwił się Tadzio.— Jesteś za mały, żeby to zrozumieć — odparła Ania, ale zawstydziła się tej odpowiedzi.Świeżo jeszcze miała w pamięci podobne pytania z własnego dzieciństwa i swe uroczyste postanowienia, iż nigdy nie odpowie żadnemu dziecku, że „jest za małe, aby coś zrozumieć”.I oto postąpiła wbrew swej zasadzie.Tak wielka bywa często przepaść pomiędzy teorią a praktyką.— Przecież ja staram się prędzej być dorosłym, ale nic na to nie mogę poradzić.Gdyby Maryla nie była taka skąpa i dawała mi więcej marmolady, na pewno rósłbym daleko szybciej.— Maryla nie jest skąpa, Tadziu — zgromiła Ania surowo.— Jesteś bardzo niewdzięczny wyrażając się w ten sposób.— Jest jeszcze drugi wyraz, który znaczy to samo, ale jest o wiele grzeczniejszy.Tylko ja go nie pamiętam — rzekł Tadzio marszcząc czoło z natężeniem.— Wczoraj sam słyszałem, jak Maryla tak o sobie mówiła.— Jeśli myślisz „oszczędny”, to zupełnie co innego niż „skąpy”.To duża zaleta być oszczędnym.Jeśliby Maryla była skąpa, nie przyjęłaby do swego domu ciebie i Toli, gdy wasza mama umarła.Czy wolałbyś mieszkać u Wigginsów?— Słowo honoru, że nie — Tadzio zaprzeczył energicznie.— Do wuja Ryszarda też nie pojadę za nic w świecie.Wolę być tutaj, nawet jeśli Maryla przy konfiturach jest… no, ten trudny wyraz.Bo ty tutaj jesteś, Aniu.Moja złota, opowiedz mi jakąś bajkę, zanim usnę.Tylko o żadnych dobrych wróżkach — to są bajki dla dziewczyn.A ja chcę coś okropnego: dużo strzelaniny, bitwy, pożar…Szczęściem dla Ani w tej chwili rozległ się głos Maryli:— Aniu, Diana wzywa cię już od kilku chwil.Ania podbiegła do swego okna i ujrzała dochodzące z okna Diany błyski światła w grupach po pięć.Znaczyło to, stosownie do ich dawnej, dziecięcej umowy: „przyjdź natychmiast, gdyż muszę ci powiedzieć coś ważnego”.Zarzuciwszy biały szal na głowę pośpieszyła przez Las Duchów do Barrych.— Mam dla ciebie dobrą nowinę — przywitała ją Diana.— Wróciłyśmy właśnie z mamą z Carmody, gdzie w sklepie Blaira spotkałam Manię Sentner.Mówiła mi, że panny Copp mają granatowy chiński półmisek, zupełnie taki sam, jaki widziała na naszym bazarze.Przypuszcza, że gotowe będą go sprzedać, bo Marta Copp sprzedaje każdą rzecz, na którą znajdzie się kupiec.Gdyby jednak nie chciały, to Keysonowie na pewno sprzedadzą swój, tylko że Mania nie wie, czy ich półmisek jest taki sam jak ciotki Józefiny.— W takim razie jadę do nich jutro — rzekła Ania stanowczo.— Ale ty musisz mi towarzyszyć.Wielki ciężar spadnie mi z serca.Pojutrze mam być w mieście, a nie śmiałabym spojrzeć w oczy twojej ciotce nie odwożąc jej półmiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]