[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za to chciał ją ucałować.Powiedz mu, Basiu, żeby prędko wyzdrowiał!Pan Antoni Walicki, najstraszliwszy Herodes wszystkich czasów, żywy upiór i wilkołak, prezes stowarzyszeń straszących duchów, herszt zbójców i krwawe widmo, nie miał jednak tego zamiaru.Dyszał ciężko i łowił powietrze jak wyrzucona na brzeg ryba.Wodził ponurym spojrzeniem po pułapie, jakby tam ujrzał śmierć w postaci pająka.Czasem pokrzykiwał głośno i zapewne ją odstraszył, bo długo czaiła się w mroku.Gorączka zjadała go uporczywie.Przyjaciel Szot odwiedzał go często i wpatrywał się w niego smętnym, zbolałym spojrzeniem.A pan Antoni zapytywał urywanym, spotniałym głosem:- Co słychać w teatrze?Przyjaciel opowiadał o blaskach i nędzach umiłowanego teatru udając beztroską wesołość.Nagle ujrzał na cmentarzysku twarzy Walickiego gwałtowne skrzywienie, znając zaś jej obłędną wymowę zdumiał się:- Czemu się cieszysz, Anteczku?- Cieszę się.- mówił ciężko stary Herod - bo mnie czeka wielka.wielka.przyjemność.Tylko czekam, aby umrzeć.Tej samej nocy tak będę straszył tego ananasa dyrektora, że albo osiwieje, albo ucieknie z domu.- Warto, warto! - rzekł Szot z uznaniem.- To partacz nie dyrektor.Ale ty, Antoni, nie umrzesz.Mowy nie ma!- Umrę, umrę, choćby z grzeczności.Nie mogę robić zawodu doktorom, którzy już podpisali wyrok.Aha, Szot!- Słucham cię, bracie!- Poduszkę możesz zabrać sobie.Kołdrę też.Tylko nie sprzedawaj, opryszku jeden, bo się spijesz.Znam cię.Za to musisz przed karawanem nieść wszystkie moje ordery.- Jakie ordery?- Te wszystkie gwiazdy, które widziałem w biały dzień, kiedy byłem głodny.I te wszystkie krzyże.- Przestań, Anteczku, masz gorączkę.- Zawsze miałem gorączkę, przez całe życie.Uczciwy aktor musi mieć zawsze gorączkę.Ile razy wchodzi na scenę.A ja przez czterdzieści lat.Ale za to Heroda grałem, że palce lizać!- Morowo odstawiałeś Heroda! - rzekł Szot z zapałem.- I ducha ojca Hamleta! Już nikt tak nie zagra!Stary aktor przymknął oczy z zachwytu.Śmierć zaszyła się w jakiś ciemny kąt, a promień słońca wpadł przez okno ze złotą radością.Szpitalny pokoik napełnił się zgiełkiem i wrzawą: "Walicki! Walicki!" - To galeria tak klaszcze i woła, i domaga się ukazania aktora przed kurtyną.- Szot.- szepnął stary Herod.- Jestem.- Wszystkie fotografie dasz Basi.Słyszysz?- Słyszę.Basia przyjdzie tu jutro!Walicki otworzył oczy szeroko i zawołał jasnym głosem:- Przyjdzie? O, przyjacielu.Szot, ja muszę się ogolić!Nadobnie ogolony, z podnieceniem w oczach, oczekiwał jej nazajutrz od samego rana.Basia zjawiła się po południu z bukiecikiem jesiennych fiołków, uroczysta i jakby trochę zalękła.Szot, czekający na nią przed bramą, rzekł do niej smutno:- Bardzo jest źle, ale proszę się uśmiechać.- Ja nie mogę.- Trzeba! Trzeba się uśmiechnąć.- Dobrze! - powiedziała Basia.Zmartwiała na krótką chwilę, ujrzawszy “wujaszka Walickiego” zamienionego w ponury cień, lecz gdy dostrzegła nieludzką jego radość, uśmiechnęła się rozrzewniającym uśmiechem.Chciał wyciągnąć ręce w jej stronę, ale nie mógł.- Basiu! - szepnął.- Basieńko!- Wujaszku złoty! - mówiła dziewczynka drżącym głosem.- Wszystko będzie dobrze.Wszyscy się modlą za twoje zdrowie.I babcia, i ciocia.I Marcysia się modli i płacze.- Nareszcie zupa będzie osolona, jeśli łzy leje do zupy.Dobrze, że przyszłaś.Teraz, Basiu, spokojnie umrę.Bardzo na ciebie czekałem.Szot, nie podsłuchuj.Chcę jej coś powiedzieć.Przyjaciel usunął się na palcach w stronę okna i patrzył na ogród.Basia usiadła przy łóżku.- Pochyl się nade mną.Tak!.nie mogę mówić.A chciałbym ci powiedzieć, drogie dziecko.że cię bardzo.bardzo kocham.Nie mam na świecie nikogo.wszyscy odeszli.Sam jak palec.Nikt nigdy.nie przytulił twarzy do mojej twarzy.tylko ty.Pamiętasz? Na dworcu.Przed dziesięcioma laty.- Pamiętam.- Nigdy tego nie zapomniałam.Pan Bóg cię zesłał.bo mi było w sercu strasznie ciemno.A ja mam serce.To wygląda na kłamstwo, ale mam.- Ja wiem o tym!- To dobrze.Pamiętaj o mnie, dziecinko.Choćby niedługo, ale pamiętaj.To tak strasznie smutno pomyśleć, że nikt nigdy nie wspomni.Basia zaczęła mówić szybko, gorącym szeptem, że nie tylko ona, lecz że kochają go wszyscy i nigdy, przenigdy o nim nie zapomni, ale niepotrzebnie o to prosi, bo wyzdrowieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •