[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O, nadobna Piszczałko! Gdyby mi dano do wyboru królestwo albo to imię, wybrałbym Piszczałkę.- Tak powiadasz? - zapytał uszczęśliwiony praktykant.- Czy moje imię jest tak rzadkie?- Nie ma takiego drugiego!- A jakże ty się nazywasz?- Ja? Mówić nie warto… Strasznie się nazywam, okropnie… Nazywam się tylko Janek.- Ładne to nie jest, ale nie martw się.Trudno, nie każdy może się nazywać Piszczałką.- O cudna Piszczałko! Pozwól, że powtórzę to sto tysięcy razy, bo raz jeden to za mało.- Możesz sobie powtarzać, ale tylko do zachodu słońca… 2al mi cię, ale cóż robić.Musiałeś ty zbroić coś okropnego, jeżeli cię chcą zakopać w ziemi.- A wiesz, nadobna Piszczałko, dlaczego to chcą uczynić?- Jeszcze nie wiem, ale jeżeli mi powiesz, to może będę wiedział.- Wybornie to wywiodłeś.Otóż, luby Piszczałko (co za imię! co za imię!), pytam ja ciebie, jeżeli w ziemię wetkniesz roślinę, to co się z nią stanie?- Wyrośnie…- Jaka mądrość, co za głowa! Skąd ty o tym wszystkim wiesz? Otóż jeżeli mnie na rok i sześć niedziel wsadzą w ziemię, to i ja wyrosnę, ale nie tylko wyrosnę, ale puszczę korzenie i zamienię się w drzewo.Inaczej być nie może, bo już nieraz to się przydarzyło, o czym musiałeś słyszeć, ty, który wszystko wiesz.- Oczywiście, że słyszałem i wiem.- A teraz spojrzyj dookoła.Czy widać tu choćby jedno drzewo?- Nie, nie widać.- Diabłowie chcą przeto zrobić ze mnie drzewo.W tym rzecz.A na co im to drzewo? Czy u was w piekle palą drzewem?- Nie, u nas pali się siarką.Drzewo nie jest potrzebne.- A ja ci mówię, że jest potrzebne, a zaraz ci powiem, na co.Ty się nazywasz Piszczałka (co za imię! co za imię!).Piszczałka jest to przecudowne muzyckie narzędzie, które wydaje z siebie tryle piękniejsze niż skowronek i słowik i choćby razem śpiewali, nie dadzą rady piszczałce.A z czego się wykręca piszczałki? Z drzewa, na wiosnę.Wykręcą z moich gałęzi, kiedy będę drzewem, ze sto piszczałek, a wtedy, kochany, luby, nadobny Piszczałko, co się z tobą stanie? Dotąd byłeś dumą piekła, a potem będą tobą pomiatali.Byle łapserdak ulini sobie piszczałkę i staniesz się pośmiewiskiem.Rozumiesz teraz?- Rozumiem, rozumiem, ale skąd ty wiesz, czy ty się zamienisz w drzewo?- Mnie jedna cyganka powiedziała, że będę miał liście.Czy człowiek może wypuścić liście?Piszczałka zamyślił się, co było niepotrzebną stratą czasu, gdyż gdyby nawet tłukł głową o kamień albo dla lepszego skutku kamieniem o głowę, żadnego by to nie miało wpływu na wewnętrzny stan głowy.- Jakże więc - mówił Janek - czy już co wymyśliłeś?- Wymyśliłem niesłychanie wiele, nie wiem tylko, którą wybrać radę, aby mnie nikt nie skrzywdził.- Jedna jest tytko rada: pomóż mi uciec przez rzekę.- O, nie może to być!- zakrzyknął Piszczałka.- Czemuż to tak krzyczysz? Dlaczego nie może być?- Boby mnie diabli obłuszczyli ze skóry za to, żem ciebie zratował.- Piszczałko, nadobna Piszczałko, wiesz, co ci powiem: uciekajmy razem.Ja się udaję w wielką podróż, ujrzymy kawał świata, będzie nam razem miło i przyjemnie.Praktykant spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem.- He? - zapytał.- Piszczałko, nie wydawaj z siebie takich smutnych tonów.Bierz kozie nogi za pas i zmykajmy za rzekę.- Ty możesz - wyjąkał Piszczałka - bo nad tobą diabli nie ‘mają władzy, ale mnie tak złoją, że cień ze mnie zostanie.- Ale ty byś rad stąd zwiał?Praktykant obejrzał się z bladą trwogą i szepnął:- Podobasz mi się, - więc ci powiem.Piekło mi nie służy.- Nie służy ci, a wyglądasz, jak byś nic innego nie robił, tylko jadł i spał.- Właśnie dlatego.Mam trochę ciała, a wciąż mnie jeszcze karmią.- Ho! ho!- Co to, znaczy? Dlaczego zawołałeś ho! ho!- Bo coś mi się wydaje, że cię tak umyślnie tuczą, aby z ciebie potem wytopić smalec dla najstarszego diabła.- Ja też tak myślę, bo mi się ciągle przyglądają i głowami kręcą.Dlatego też wciąż mnie wysyłają na ziemię, abym w piekielnym gorącu nie wytapiał z siebie tłuszczu.- Mówię ci, luby Piszczałko, zmykaj póki czas.- Ciszej mów, bo jeszcze kto usłyszy… Może bym i uciekł, ale jak?- Wyrzeknij się diabłów i chodź ze mną.- Pójść, tobym poszedł, ale diabłów się nie wyrzeknę.Sam kiedyś diabłem będę.- A gdybyś wypowiedział takie słowa, które ja wymawiam, kiedy się modlę…- Przestań! Ja tego nigdy nie powiem…Janek pomyślał szybko i spojrzał na niego spod oka.- Dajmy więc temu pokój… Mam jeszcze z jaką godzinę czasu, nim słońce zajdzie.Czy diabli przedtem nie przyjdą?- Nie mogą przyjść, bo się boją słońca.- A ty się nie boisz?- Ja nie, bo ja jeszcze nie jestem diabłem…Za młody jestem…- To zaraz widać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]