[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na dzisiaj koniec roboty - oznajmił Emerson nieznoszącym sprzeciwu tonem.- Idź do domu i odpocznij, ty uparty stary huncwocie.- No tak - mamrotał Abdullah - jestem już stary i nikomu niepotrzebny.Jakiż to smutny koniec, siedzieć na słońcu niczym bezzębne niemowlę.Daoud wziął go pod ramię i powoli poszli do powozu.Starzec gestykulował z irytacją.- Co ja mam z nim zrobić, u diabła? - zastanawiał się Emerson.- Któregoś dnia padnie mi tu martwy i będzie to oczywiście moja wina.- Kto wie, czy nie wolałby właśnie tak odejść - stwierdziła refleksyjnie Nefret.- A ty byś nie wolał, profesorze?Zatroskana twarz Emersona złagodniała.Objął dziewczynę ramieniem.- Bardzo jesteś mądra jak na tak młode stworzenie, moja droga.Co dałaś staremu?- Nitroglicerynę.Ponieważ wiedziałam, że na pewno zgubi albo wyrzuci fiolkę, którą mu zostawiłam, zawsze noszę kilka tabletek przy sobie.Kiedy wróciliśmy do domu, chłopcy już tam byli, a gdy Nefret oznajmiła, że chce pojechać do Gurna, by zajrzeć do Abdullaha, przyłączyli się do niej.Z manuskryptu HDom stał w połowie wzgórza, niedaleko grobowca Ramose, i był jednym z największych w Gurna.Abdullah dzielił go ze swoim siostrzeńcem Daoudem i jego żoną Kadiją, wysoką, siwowłosą kobietą o brunatnej skórze i muskułach niemal tak samo potężnych jak muskuły jej męża.Nefret twierdziła, że jest z niej bardzo zajmująca rozmówczyni o wspaniałym poczuciu humoru, Ramzes jednakże musiał jej wierzyć na słowo, bo w jego obecności Kadija nigdy nie odsłaniała twarzy i zdobywała się tylko na słowa powitania.Musieli udawać, że wpadli w odwiedziny przy okazji, ćwicząc konie.Kadija podała im po filiżance mocnej słodkiej herbaty i usunęła się w kąt.Nefret obserwowała przez chwilę Abdullaha, oczywiście udając, że tego nie robi, a potem przysiadła się do Arabki i rozpoczęły przyciszoną pogawędkę, przerywaną co chwila dźwięcznym śmiechem dziewczyny.Po kilkunastu minutach pożegnali się, nie zahaczając nawet o nieprzyjemny temat stanu zdrowia Abdullaha.Kiedy wyszli, David powiedział z niepokojem:- Wygląda lepiej, ale przecież może mieć kolejny atak, a ciebie wtedy nie będzie przy nim z lekarstwem, Nefret.- Zostawiłam zapas Kadii i pouczyłam ją, na co ma zwracać uwagę.Na pewno dopilnuje, żeby regularnie brał lek.- Siły ma na to dość - mruknął Ramzes.- Ale czy będzie chciała to robić?- Oczywiście.To bardzo inteligentna kobieta.Opowiedziała mi zabawną historię o.- Nefret parsknęła śmiechem.- To chyba jednak nie nadaje się dla wrażliwych męskich uszu.Było jeszcze wcześnie, przystali więc na propozycję Davida, by przejść się po wsi, „odwiedzić miejsca jego młodości”, jak oświadczył z nietypową dla siebie ironią.Dom Abd el Hameda, w którym spędził kilka lat jako terminator fałszerza starożytności, przeszedł na własność kuzyna parającego się tym samym zajęciem.Oficjalnie był to warsztat wytwarzający kopie, ale wszyscy doskonale wiedzieli, że to tylko przykrywka dla produkcji falsyfikatów.- Ten kuzyn nie dorównuje mojemu zmarłemu mistrzowi - stwierdził David.- Widziałem jego podróbki w antykwariatach.są tak kiepskie, że kupiłby je chyba tylko ktoś bardzo naiwny.Natomiast mogę się założyć, że wyroby Abd el Hameda mają w swoich kolekcjach największe muzea świata.- Mówisz tak, jakbyś żałował jego śmierci - zauważyła Nefret.- Po tym, jak cię traktował!- Jaka szkoda, że talent i przyzwoitość nie poszły w tym przypadku w parze - powiedział David.Jego postacią wstrząsnął dreszcz i chłopak odwrócił się, by nie patrzeć na dom.- Abd el Hamed był sadystyczną świnią, ale był także genialny.I to właśnie dzięki niemu was poznałem.Chodźmy już stąd, mam dość wspomnień.Konie zostawili u stóp wzgórza.Ruszyli w drogę powrotną gęsiego i Ramzes, który został nieco z tyłu, mógł podziwiać refleksy zachodzącego słońca na wspaniałych włosach Nefret.Nagle coś upadło z miękkim pacnięciem na drogę przed nim.Wyrwany z rozmarzenia, aż podskoczył, zobaczył jednak, że to tylko kwiat; pomarańczowoczerwony pąk hibiskusa o aksamitnych płatkach.Usłyszał cichy śmiech i ujrzał w otwartych drzwiach mijanego domu kobietę, opartą o framugę.Poznał od razu, kim jest, bo nie zasłaniała twarzy i miała na sobie tylko kusą kamizelkę oraz półprzeźroczyste szarawary.Kobiety chodziły tak ubrane w zaciszu haremu, lecz żadna przyzwoita niewiasta nie pokazałaby się publicznie bez wierzchniej szaty.Miała za uchem podobny kwiat jak ten leżący na drodze, kontrastujący żywo z ciemnymi włosami.Jej wiek trudno było ocenić.Miała figurę młodej kobiety, ale widać było srebrne nitki we włosach i lekkie napięcie w rysunku pełnych warg.Ramzes pochylił się i podniósł pąk hibiskusa.Nie mógł tego nie zrobić, wydawało mu się to nieuprzejmością, choć wiedział, że gest kobiety ma specyficzne znaczenie.- Dziękuję, Sitt - powiedział.- Niech ci się dobrze wiedzie.- To ofiara - odparła niskim, zmysłowym głosem.- Czyż starożytni nie ofiarowywali swoim królom kwiatów?- Ale ja nie jestem królem, Sitt.- Nosisz jednak królewskie imię.Taka pokorna służka jak ja nie powinna go wypowiadać.Czy mogę nazywać cię „mym panem”?Jej oczy nie były czarne ani brązowe, lecz miały dziwny, orzechowozielonkawy odcień.Były obwiedzione sproszkowanym malachitem.Ramzesowi podobała się ta rozmowa - tak inna od zwykłych rozmów - wiedział jednak, że Nefret z Davidem czekają na niego, a był pewien, że Nefret nie poczeka zbyt długo.Ukłonił się i zamierzał odejść.- Jesteś bardzo podobny do ojca - powiedziała kobieta po angielsku, co pobudziło jego ciekawość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •