[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drodze wyprzedziła skrycie ludzi z Far Cry, z którymi nie chciała się spotykać.Jedno z obozowisk, o którym myślała, okazało się już zajęte.Ale wściekłość z tego powodu przeszła jej, kiedy odkryła nie zaznaczoną jaskinię, z małym strumieniem tworzącym basen przy wewnętrznej ścianie.Zamaskowała to miejsce i oznaczyła drogę tak, aby ona sama umiała później tu trafić.Od tej pory specjalnie szukała jaskiń obok szlaku, unikając w ten sposób niepotrzebnych spotkań.Bowiem w drogę ruszyła zadziwiająco wielu ludzi.Było to w końcu pierwsze wiosenne Zgromadzenie podczas tego Przejścia.Poprzedniej nocy zatrzymała się o godzinę szybkiego marszu od Igen.W ciemności świtu napoiła swoje biegusy i zostawiła je spętane w ślepym parowie o zboczach pokrytych młodą, soczystą zielenią.Wyposażenie ukryła między skałami.Jakiejś pustynnej gospodyni ukradła sute draperie, jakie zazwyczaj nosili mieszkańcy pustyni, i teraz ukryła swoje jasne, wybielone słońcem włosy pod zawojem, po czym pobrudziła twarz.Podkreśliła brwi węglem, nadając oczom ostrzejszy wygląd.Potem pobiegła wzdłuż wysokiego nabrzeża.Szybko wyprzedziła grupki ludzi, rozmawiających z podnieceniem i dążących w tym samym kierunku, ledwo odburkując na pozdrowienia.Ludzie pustyni mieli skłonność do gburowatości, więc nikt nie oczekiwał od niej, że będzie rozmowna.Przybyła na miejsce Zgromadzenia rankiem, zastając już spory tłum.Odżałowała ćwierć marki na trochę chleba, świeżo upieczonego na metalowych blachach.Miękki ser pomiędzy kromkami chleba sprawił, że śniadanie było naprawdę syte.Napój w glinianym kubku był świeży i chociaż policzono zań zbyt wiele, to doceniła, że nie musi pić czegoś, co stało na kuchni nie wiadomo jak długo.Opodal kucharze zajęci byli rozpinaniem tusz bydlęcych na rożnach nad paleniskami i już wkrótce aromat przypominał zebranym o doskonałych przyprawach, których w Igen zawsze używano do pieczystego.Posilona, poszła w kierunku wielkich kolorowych namiotów używanych na Zgromadzeniach, krytycznym wzrokiem oceniając ślady po reperacjach.Słońce grzało coraz mocniej.Thella obserwowała chudopachołków, przemykających się tu i tam.Mistrz Zgromadzenia pilnował ustawiania słupów pod namiot chroniący przed ostrym słońcem Południa.Powietrze wewnątrz było jeszcze zupełnie zimne.Wiele straganów było już rozstawionych i czeladnicy zachęcali przechodzących do kupowania.Zatrzymała się przy straganie, gdzie pobierano miary na buty.Ogłoszenie nad nim zawiadamiało, że skóry Mistrza są odporne na Nici.Parsknęła.Nicioodporne! Pewnie! Potem przeszła obojętnie obok straganów tkaczy i kowali, a zatrzymała się na moment, by napełnić świeżo skradziony kubek sokiem owocowym.Z wściekłością zauważyła, że naczynie jest źle wypalone i lada moment zacznie przeciekać.By zaspokoić żądzę zemsty, podniosła kamień i rzuciła nim w stoisko garncarza.Potem ukryta w tłumie z satysfakcją słyszała odgłosy tłuczonych naczyń i okrzyki gniewu.Poczuwszy się dzięki temu znacznie lepiej, poszła do stoiska z butami.Mistrz garbarski biegał usłużnie wokół dobrze ubranych klientek, a ją przekazał czeladnikom.W Thelli zakipiała złość i już zastanawiała się, jak odpłacić za ten brak kurtuazji, ale ujął ją czeladnik - łagodny mężczyzna o dużych dłoniach i palcach pokrytych bliznami od noża i igieł.Zręcznie dopasował dla niej parę butów sięgających pół łydki i parę trzewików, potem ostrożnie wziął miarę na buty z długimi cholewami, zapewniając ją, że będą gotowe przed południem.Trzewiki uwiązała do worka na wodę, a wyższe nasunęła na nogi.Poczekała jeszcze, aż czeladnik zawołał ucznia, a ten zaczął wycinać podeszwę według przygotowanego wykroju.Potem, uspokojona, opuściła stoisko.W czasie drugiego postoju przy paleniskach z pieczeniami Thella zauważyła rosłego mężczyznę.Obdarty, o posępnym wyglądzie, sprawiał takie wrażenie, że ludzie odsuwali się od niego jak najdalej.Było coś szlachetnego w jego wyniosłości, jakby z góry spodziewał się odrzucenia.Z gniewnym poruszeniem zapłacił ćwierć marki za chleb i wybrał największy bochenek.Bijąca od nieznajomego siła zainteresowała Thellę.Potrzebowała silnych mężczyzn! Teraz uświadomiła sobie, że na Zgromadzeniu jest bardzo dużo ludzi nie posiadających żadnego gospodarstwa, co można było stwierdzić po ich nędznym wyglądzie.Niewielu zapuszczało się do namiotu Zgromadzenia, co było zrozumiałe, skoro nie mieli marek do wydania.Jej sakwa pełna dobrej, talgarskiej monety była dobrze ukryta pod luźnymi szatami.Było to pierwsze Zgromadzenie podczas Przejścia.I było szczególnie tłoczne.Zawsze wtedy pełno bezdomnych.Gospodarze i Lordowie musieli się upewnić, że ci, których będą utrzymywać w tych ciężkich czasach, są tego warci.Dlatego też niekiedy odmawiali prawa schronienia podróżnym, jeśli Opad był blisko.W takich czasach ludzie pracowali ciężej i wykonywali rozkazy natychmiast.Mogła to wykorzystać.Za obietnicę schronienia w kamiennych ścianach znajdą się tacy, którzy chętnie pójdą do pracy, nawet w najbardziej odległych gospodarstwach.Thella zaczęła oceniać bezdomnych, przyglądając się oznakom rzemieślniczym na ich ramionach, oceniając siłę i stopień zdesperowania.Spacerowała po rynku, nasłuchując plotek.Denerwował ją widok smoczych jeźdźców.Zachowywali się tak, jakby całe Zgromadzenie zorganizowano dla ich przyjemności.Widziała młodzież wsłuchującą się w każde ich słowo i dziewczęta, otaczające większość z nich.Zdradliwe towarzystwo! Zauważyła jednak różnice pomiędzy jeźdźcami z Benden i tymi z innych Weyrów.Przed południowym posiłkiem odebrała buty.Zostały wypastowane i opatrzone stemplem cechowym.Obchodząc stragany, kupiła nasiona bulwiastych warzyw, które miały przynieść dobry zbiór, jak zapewniał ją sprzedawca.Kupiła również przyprawy.Południowe słońce lało żar na dachy namiotów, czyniąc powietrze nieprzyjemnie gorącym.Ludzie zaczynali szukać miejsc na odpoczynek.Chociaż do tej pory Thella nie zatrudniła jeszcze nikogo do swego gospodarstwa, zastanowiła się, czy nie opuścić Zgromadzenia, ale pora była nieodpowiednia.Znalazła więc miejsce po zachodniej stronie namiotu Zgromadzenia.Ułożyła się najwygodniej jak mogła, z nowymi butami służącymi za poduszkę, po czym pokrzepiona widokiem straży zapadła w drzemkę.Obudziło ją wrażenie ruchu tuż obok.W czasie ostatniego Obrotu nauczyła się reagować na najcichsze dźwięki i nawet na prawie bezdźwięczny ruch węży tunelowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •