[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze emanowała pewnością siebie.Erragon błyskawicznie obrócił się na pięcie i przeszył ją takim spojrzeniem, że wtuliła się w T’gellana.Jeszcze raz potrząsnął głową, wziął głęboki oddech i popatrzył na Władcę Weyru Monako.— Nie znam wielkości tego tsunami.Zależy to od charakteru linii brzegowej i od tego, czy coś je rozproszy lub zahamuje, ale Monako — wskazał na mapę, wciąż widniejącą w prawym rogu wielkiego ekranu — znajdzie się pod wodą.Zostanie zalane.— Wskazał palcem na zachód, pomoc i wschód.— Siła tsunami pchnie fale we wszystkich kierunkach.— Znów potrząsnął głową, ni to podkreślając swoje słowa, ni to buntując się przeciw nim.Potem złapał F’lessana za rękaw jedną dłonią, drugą mocno potrząsnął T’gellana za ramię i powiedział, pełen współczucia: — Musicie ewakuować nadbrzeżne osady, przenieść ludzi na wzgórza.Port także! — przyłożył dłoń do czoła, zbierając myśli.— Stinar, czy mamy pod ręką mapy terenów nadbrzeżnych?— Mamy — odezwał się szorstki głos przybysza, wznosząc się ponad klekot drukarek i ciche, niespokojne szepty przerażonych ludzi.— Właśnie je przywiozłem.— W drzwiach stanął Mistrz Idarolan.Mirrim nie była jedyną osobą, która tępo wpatrzyła się w jego postać.F’lessan poczuł przypływ ulgi.Emerytowany Mistrz Rybacki nigdy w swoim długim życiu nie był tak potrzebny ludziom jak teraz.F’lessan przelotnie pomyślał, że kapitan prawdopodobnie rano jak zwykle sprawdził pogodę; taras jego domu w Neracie wychodził w morze, na wschód, więc Idarolan mógł też widzieć kometę.Jeśli zauważyli ją w Bendenie, dostrzegłby ją prawdopodobnie każdy, kto! popatrzył we właściwą stronę.Rybak mógł więc wypatrzyć ją z Kostki Neratu.— Ale jak.— zająknął się F’lessan.— Mojej obecności zażądali Władcy Weyru — Idarolan mrugnął do F’lessana, a potem zwrócił się do T’gellana: — Masz dużo do zrobienia, Władco Weyru, nie będziemy ci przeszkadzać.Wy, spiżowi jeźdźcy — zrobił znaczącą przerwę — będziecie musieli być wszędzie na czas — specjalnie podkreślił te słowa — żeby zdążyć ze wszystkim.Usłyszałem to od Władców Bendenu i wy pewnie zaraz usłyszycie to samo! — Szerokim gestem zachęcił jeźdźców do wyjścia.Kiedy ruszyli, dodał: — Przekażcie Mistrzowi Portu Zewe, by uderzył w dzwon delfinów i wysłał na morze wszystkie statki, które ma w porcie.Na wodzie będzie bezpieczniej niż przy brzegu! Od drzwi słyszeli jeszcze jego zachrypnięty głos:— Potrzebny mi też wasz najlepszy matematyk i jakiś komputer, który aktualnie nie rozmawia z Yokohamą!— Czy to znaczy, że będziemy manewrować w czasie? — spytała szeptem Mirrim T’gellana, jak tylko minęli Tungego, który jeszcze nie otrząsnął się z potężnego szoku.— A jak chcesz inaczej? — spytał F’lessan, kroczący tuż za nimi i ciągnący za sobą Tai.— Jak inaczej można zrobić to, co trzeba? — spytał T’gellan, poganiając ją tak, że niemal biegła.— Tak, Ramoth właśnie powiedziała o tym Monarthowi.— Ale od czego zacząć? — pytała Mirrim przerażonym głosem.— Monarth rozmawia z Arwith Taliny.Powiedziałem jej, żeby od razu wysłała cztery skrzydła do Zatoki Monako, powiadomiła Mistrza Portu Zewe i zaczęła ewakuować ludzi w bezpieczne miejsce.— Czy delfiny będą bezpieczne? — spytała Tai.Mirrim rzuciła jej wściekłe spojrzenie.— Myśl o Weyrze.Jest tak rozproszony! — Aż się zaczerwieniła z desperacji.— Tyle ludzi!— Delfiny wiedzą, co mają robić — powiedział F’lessan i mocniej ujął dziewczynę na ramię, przynaglając ją jeszcze bardziej.— Jeśli pozwolą nam manewrować w czasie — uśmiechnął się, zadowolony, że mają na to zgodę — zdążymy ze wszystkim bez problemu.— Ale nasz Weyr jest zaledwie pięćdziesiąt metrów od morza! — Mirrim podniosła głos ze strachu i jeszcze bardziej zbladła.— Na całkiem płaskich terenach.— Ludzie z weyru są o wiele bardziej zdyscyplinowani niż mieszkańcy warowni i cechów — Tai raz w życiu mogła sama kogoś pocieszyć.— A mieszkańcy nadmorskich osiedli? — Mirrim aż straciła dech na myśl o czekającym ich ogromnym wysiłku.— Mam u siebie mapy wszystkich osiedli powiązanych z Monako — zapewnił ją T’gellan, gdy niemal biegli ku tylnym drzwiom; zdenerwowanie sprawiało, że jeszcze przyspieszyli.Strażnicy przy głównych drzwiach wykrzykiwali polecenia: sytuacja jest awaryjna, specjaliści przechodzą na prawo, ochotnicy na lewo.Lądowisko jest wysoko, nie grozi mu niebezpieczeństwo, oprócz fali uderzeniowej.A kiedy ta nadejdzie? Zostaniecie ostrzeżeni.— Kiedy odleciałeś? — spytał F’lessan, gdy T’gellan energicznie otworzył drzwi na oścież, przepuszczając pozostałych.— Możemy wrócić w chwilę potem.Będziemy mieli trochę więcej czasu na starcie.— Nie wiem — odparł, zaskoczony.— Do biura weszliśmy w chwili, kiedy do zderzenia pozostało cztery tysiące osiemset siedemdziesiąt sekund.Pamiętam odczyt!— Półtorej godziny temu? Plus czas, który zmarnowaliśmy! gadanie — stwierdził F’lessan.To naprawdę było tak niedawno? A jednocześnie tak dawno… od chwili, kiedy śliczna ciekawostka na rannym niebie nad Bendenem zmieniła się w katastrofę planetarn na Lądowisku w samo południe.Ramoth mówi, że tylko spiżowi jeźdźcy mają manewrować w czasie, powiedział Golanth z szacunkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •