[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najbliżsi wojownicy pośpieszyli do wejścia, aby zobaczyć koniec jego lotu, lecz miot zniknął w nocy.Ruszyli, aby go odszukać.Lecz Wulfgar zatrzymał ich.Wyskoczył na stół, podnosząc przed siebie ręce.- Posłuchajcie mnie, wojownicy północnych równin! - krzyknął.Ich usta rozwarły się w reakcji na ten nie mający precedensu czyn.Niektórzy, zobaczywszy Aegis-fang ukazujący się nagle w rękach młodego króla, upadli na kolana.- Jestem Wulfgar, syn Beornegara, Król Klanu Łosia! Lecz teraz mówię do was nie jako król, lecz jako wasz towarzysz, wojownik przerażony dyshonorem, jakiego usiłował się dopuścić Heafstaag! - Podbudowany zyskaną uwagą, respektem i potwierdzeniem tego, że nie mylił się co do ich prawdziwych pragnień, Wulfgar wykorzystał daną mu chwilę.Ci ludzie krzyczeli o wybawienie od tyrańskich rządów jednookiego króla, pobici prawie zupełnie w ostatniej kampanii i zmuszeni teraz do walki u boku goblinów i olbrzymów, wyglądali bohatera, który przywróci im utraconą dumę.- Jestem zabójcą smoka - kontynuował.- I prawem zwycięstwa posiadłem skarby Lodowej Śmierci.Znów przerwały mu prywatne rozmowy, gdyż teraz nie chronione skarby stały się przedmiotem debat.Wulfgar pozwolił im rozmawiać przez dłuższą chwilę, aby wzmóc ich zainteresowanie złotem smoka.Gdy w końcu ucichli, mówił dalej.- Szczepy tundry nie walczą we wspólnej sprawie z goblinami i olbrzymami! - ogłosił, zyskując okrzyki uznania.- Walczymy przeciwko nim!Tłum nagle umilkł.- O świcie opuściłem Dekapolis-oznajmił Wulfgar.- Powinienem walczyć z czarnoksiężnikiem Kessellem i śmierdzącą hołotą, jaką wyciągnął z dziur Grzbietu Świata.Tłum nie odpowiedział.Przyjęli wzmiankę o walce z Kessellem z aprobatą, lecz myśl o powrocie do Dekapolis, aby pomóc ludziom, którzy prawie ich zniszczyli pięć lat temu nigdy nie przyszłaby im do głowy.Teraz wtrącił się strażnik:- Obawiam się, że twoja prośba trafiła w próżnię, młody królu - powiedział.Wulfgar spojrzał zaniepokojony na niego, obawiając się nowin, jakie ten przynosił.- Nad południowymi równinami wzniosły się właśnie kłęby dymu z wielkich ogni.Wulfgar rozważył te niepokojące wiadomości.Pomyślał, że nie ma już czasu.- Wiec powinienem wyruszyć tej nocy! - ryknął do osłupiałego zgromadzenia.- Chodźcie ze mną, moi przyjaciele, moi wojownicy północy! Pokażę wam sposób odzyskania utraconej chwały naszej przeszłości!Tłum wydawał się być rozdarty i niepewny.Wulfgar odkrył ostatnią kartę.- Podzielę skarb smoka miedzy ludzi, którzy pójdą za mną, lub miedzy ich rodziny, które przeżyją!Ogarnął ich jak potężna burza na Morzu Ruchomych Lodów.Porwał wyobraźnię i serce każdego barbarzyńskiego wojownika i obiecał im powrót do bogactwa i chwały ich najjaśniejszych dni.Tej samej nocy najemna armia Wulfgara wyruszyła ze swego obozu i runęła na otwarte równiny.Nie pozostał ani jeden człowiek.27Zegar przeznaczeniaBremen podpalono o świcie.Ludność małego, nie obwarowanego osiedla wybrała lepsze rozwiązanie, niż zostać i walczyć, gdy fala potworów przetoczyła się przez rzekę Shaengarne.Stawili opór przy brodzie, wyrzucając kilka salw strzał w prowadzące gobliny, żeby zwolnić posuwanie się ich szeregów na tyle, aby najcięższe i najwolniejsze statki mogły opuścić port i osiągnąć schronienie w Maer Dualdon.Łucznicy uciekli następnie do portu i ruszyli śladami mieszkańców miasta.Gdy gobliny weszły w końcu do miasta, znalazły je kompletnie opustoszałym.Patrzyły ze złością, jak statki żeglują na wschód, aby dołączyć do flotylli Targosa i Termalaine.Bremen leżało zbyt daleko na uboczu, aby być użytecznym dla Akara Kessella, więc w przeciwieństwie do Termalaine, które przekształcone w obóz, zostało całkowicie spalone.Ludność na jeziorze, nowi z długiego szeregu bezdomnych ofiar bezsensownej zabawy Kessella w destrukcję, przyglądała się bezsilnie, jak ich domy zamieniają się w płonące drzazgi.Ci z murów Bryn Shander Cassius i Regis przyglądali się także.- Teraz zrobił następny błąd - powiedział do halflinga Cassius.- Jaki?- Kessell zapędził ludność Targos i Termalaine, Caer-Konig i Caer-Dineval, a teraz Bremen w ślepą uliczkę - wyjaśnił Cassius.- Teraz nie mają dokąd się cofnąć, a ich jedyna nadzieja leży w zwycięstwie.- To niewielka nadzieja - zauważył Regis.- Widziałeś co potrafi wieża.A nawet bez tego, armia Kessella może zniszczyć nas wszystkich; jak sam powiedział, ma nad nimi przewagę pod każdym względem.- Może - nie ustąpił Cassius.- Czarnoksiężnik wierzy, że jest niezwyciężony, to jest pewne.I to jest jego błąd, przyjacielu.Najłagodniejsze zwierzę będzie dzielnie walczyło, gdy będzie przyparte do ściany, gdyż w takiej chwili nie ma nic do stracenia.Biedny człowiek jest bardziej niebezpieczny niż bogacz, ponieważ przykłada mniejszą wagę do swego życia.Zaś człowiek pozbawiony domu na zamarzniętych stepach, wraz z pierwszymi wichrami zaczynającej się już prawie zimy, jest naprawdę niebezpiecznym nieprzyjacielem!- Nie bój się, mały przyjacielu - kontynuował Cassius.- Na naszej naradzie tego ranka powinniśmy znaleźć sposób wykorzystania słabości czarnoksiężnika.Regis pokiwał głową, niezdolny do logicznej dyskusji z burmistrzem, nie chcąc niweczyć jego optymizmu.Nadal, gdy przyglądał się głębokim szeregom goblinów i orków, otaczającym miasto, halfling miał niewielką nadzieję.Spojrzał na pomoc, gdzie w dolinie krasnoludów w końcu opadł kurz.Bruenor's Climb już nie było, zwalił się wraz z resztą urwiska, gdy krasnoludy zamknęły swe jaskinie.- Otwórz mi drzwi, Bruenorze - wyszeptał bezwiednie Regis.- Proszę, wpuść mnie.* * * * *Przypadkowo Bruenor i jego klan dyskutowali w tej chwili nad tym, czy wykonalne byłoby otworzenie drzwi w ich tunelach.Lecz nie po to, by kogokolwiek wpuścić.Wkrótce po odniesieniu miażdżącego zwycięstwa nad ogrami i goblinami na półkach na zewnątrz kopalń, waleczni długobrodzi stwierdzili, że nie mogą siedzieć bezczynnie w czasie, gdy orki, gobliny i gorsze potwory niszczą świat wokół nich.Byli żądni zadać Kessellowi następny cios.W swym podziemnym mateczniku nie wiedzieli, czy Bryn Shander jeszcze się trzyma, albo czy armia Kessella przetoczyła się już przez całe Dekapolis, lecz słyszeli dźwięki dochodzące z obozowiska, położonego nad najbardziej na południe wysuniętym odcinku ich olbrzymiego kompleksu.Bruenor zaproponował drugą bitwę, głównie z powodu własnej wściekłości wywołanej groźbą utraty swych najbliższych przyjaciół spoza klanu krasnoludów.Wkrótce po tym, jak gobliny, które uniknęły zapadnięcia się tuneli, zostały wymordowane, przywódca klanu z Mithril Hall zebrał cały lud wokół siebie.- Wyślijmy kogoś w najdalsze końce tuneli - polecił.- Znajdźmy miejsce, gdzie te psy śpią.lej nocy dźwięki maszerujących potworów rozległy się wyraźnie daleko na południu, na polach otaczających Bryn Shander.Pracowite krasnoludy natychmiast zaczęły przywracać do użytku rzadko używane tunele, prowadzące w tym właśnie kierunku.Gdy dostali się pod armię, wykopali dziesięć oddzielnych szybów prowadzących w górę, zatrzymując się tuż pod powierzchnią.W ich oczach pojawił się blask; iskierki radości krasnoluda, który wie, że bliski jest ścięcia goblinom kilku głów.Pokrętny plan Bruenora posiadał nieskończone możliwości odebrania rewanżu przy minimalnym ryzyku.W ciągu pięciu minut byli w stanie ukończyć swe nowe wyjścia.Po upływie dalszej minuty, wszystkie ich siły mogły się znaleźć pośrodku śpiącej armii Kessella [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •