[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stwory majaczyły w oddali jak figurki z patyków.- Zastanawiam się, czy nie na tym właśnie polega czarodzicielstwo - mruknął Simon.- Nie wiem.Możliwe.- Naprawdę chętnie się tym zajmę - powtórzył znowu Simon, obracając w dłoniach laskę.- Moglibyśmy zaplanować kilka eksperymentów, rozumiesz, świadomego nieużywania magii.Moglibyśmy bardzo starannie nie wykreślać na podłodze oktogramu, umyślnie niczego nie przywoływać i.na samą myśl jestem cały spocony.-Ja wolę myśl o powrocie do domu - oświadczyła Esk, zaglądając do wnętrza piramidy.- To właściwie moja idea świata.Powinienem znaleźć drogę.Jak ty to robisz?Złożył ręce.Laska wśliznęła się między nie, przez sekundę światło jaśniało mu przez palce i zgasło.Uśmiechnął się.- No dobrze.Teraz musimy tylko poszukać Uniwersytetu.Cutangle odpalił trzeciego papierosa od niedopałka drugiego.Ten ostatni wiele zawdzięczał twórczej mocy zdenerwowania i przypominał wielbłąda z odciętymi nogami.Nie tak dawno wszyscy widzieli, jak laska unosi się powoli nad Esk i ląduje na ciele Simona.Teraz znowu płynęła w powietrzu.Inni magowie przyszli to zobaczyć.Bibliotekarz siedział pod stołem.- Gdybyśmy chociaż mieli pojęcie, co się właściwie dzieje - westchnął Cutangle.- To napięcie mnie dobija.- Myśl pozytywnie - burknęła Babcia.- I zgaś tego przeklętego papierosa.Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś chciał wracać do pokoju, gdzie śmierdzi jak w palenisku.Jak jeden mąż wszyscy uczeni magowie spojrzeli wyczekująco na Cutangle’a.Ten wyjął z ust tlący się zwitek i rozdeptał go obcasem z taką miną, że żaden z zebranych magów nie ośmielił się spojrzeć mu w oczy.- Pora już chyba, żeby rzucić - stwierdził.- To dotyczy was wszystkich.Czasami cuchnie tu gorzej niż w smolarni.I wtedy spojrzał na laskę.Wyglądała.Niełatwo byłoby opisać ten efekt.Zdawało się, że laska pędzi gdzieś bardzo szybko, a równocześnie cały czas pozostaje w tym samym miejscu.Strugi gazu strzelały z jej powierzchni i znikały - jeśli to był gaz.Jaśniała jak kometa, stworzona przez początkującego wykonawcę efektów specjalnych.Barwne iskry strzelały na wszystkie strony i gdzieś się kryły.Zmieniała też kolor, od ciemnej czerwieni przez całe widmo aż do boleśnie jaskrawego fioletu.Węże białego ognia jarzyły się na całej jej długości.(Powinno istnieć słowo na określenie słów, które brzmią tak, jak brzmiałyby różne rzeczy, gdyby wydawały dźwięk.Słowo „lśnić" naprawdę błyszczy oleiście, a gdyby szukać słowa brzmiącego dokładnie tak, jak wyglądają iskry pełgające po spalonym papierze, albo jak światła miast mogłyby pełznąć przez świat, gdyby całą cywilizację zmieścić w jednej nocy, wtedy nie ma nic lepszego od „jarzenia".) Cutangle wiedział, co za chwilę nastąpi.- Uważajcie - szepnął.- Zaraz wybuchnie.W absolutnej ciszy - takiej, która wsysa i durni dźwięki - laska na całej długości rozbłysła czystą oktaryną.Ósmy kolor, powstający w wyniku przejścia światła przez silne pole magiczne, przeświedał ciała magów, półki z książkami i mury.Inne barwy zamgliły się i zmieszały, jakby ta jasność była szklanką dżinu wylaną na akwarelowy obraz świata.Chmury nad Uniwersytetem zapłonęły, skręciły się w fascynujące i nieoczekiwane kształty, po czym pomknęły w górę.Obserwator nad Dyskiem zobaczyłby, że niewielki skrawek lądu nad Okrągłym Morzem przez kilka sekund skrzy się jak klejnot i nagle gaśnie.Ciszę w pokoju przerwał stuk laski upadającej na blat stołu.- Uuk - odezwał się ktoś bardzo cicho.Po chwili Cutangle przypomniał sobie, jak używać rąk i uniósł je do miejsca, gdzie zwykle miał oczy.Panowała kompletna ciemność.- Czy.jest tu kto? - zapytał.- Bogowie, nie wiecie nawet, jak się cieszę, że ktoś to powiedział - zawołał inny głos.Ciszę wypełniły podniecone okrzyki.-Jesteśmy wciąż tam, gdzie byliśmy?- Nie wiem.A gdzie byliśmy?- Chyba tutaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]