[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomieszczenie, do którego weszliśmy, było, jak sądzę, salą jadalną dla służby w czasach, kiedy personel usługujący był dość liczny, aby można było używać tej nazwy.W każdym razie mogło się tu swobodnie zmieścić przy stołach ponad sto osób.Obecni stołownicy, siedzący na ławkach przy dwóch długich blatach wspartych na krzyżakach, nie przekraczali zapewne liczby sześćdziesięciu i widać było na pierwszy rzut oka, że wszyscy są niewidomi.Siedzieli bardzo spokojnie i cierpliwie, gdy tymczasem kilka osób widzących uwijało się jak muchy w ukropie.Przy bocznym stole trzy dziewczyny zajęte były krajaniem ugotowanych kur.Podszedłem do jednej z nich.- Przyjechaliśmy przed chwilą - powiedziałem.- Co mam robić?Zatrzymała się, wciąż ściskając w ręce widelec, i grzbietem dłoni odrzuciła z czoła pasmo włosów.- Byłoby dobrze, gdyby jeden z was zajął się jarzynami, a drugi pomógł przy talerzach - powiedziała.Objąłem dowództwo nad dwoma wielkimi garami kartofli i kapusty.W przerwach między nakładaniem porcji na talerze przyglądałem się obecnym.Joselli wśród nich nie było, nie dostrzegłem też nikogo z wybitniejszych członków grupy, która przedstawiła swój pian działania na zebraniu w gmachu uniwersytetu - chociaż zdawało mi się, że widziałem już przedtem twarze niektórych kobiet.Odsetek mężczyzn był tu znacznie wyższy niż w tamtej grupie i stanowili oni dziwną zbieraninę.Było kilku londyńczyków, a w każdym razie mieszkańców miast, większość jednak miała na sobie ubrania, jakie noszą robotnicy rolni.Wyjątkiem z obu kategorii był niemłody pastor, poza tym zaś wszyscy mieli jedną cechę wspólna - byli ślepi.Kobiety bardziej się między sobą różniły.Niektóre miały na sobie stroje miejskie, najzupełniej niestosowne w obecnych warunkach, reszta należała przypuszczalnie do miejscowej ludności.Z tych miejscowych jedna tylko dziewczyna widziała, lecz wśród przyjezdnych było sześć czy siedem kobiet widzących, a ponadto kilka takich, co choć ślepe, nie były nieporadne.Coker również obserwował wszystkich uważnie.- Dziwaczne towarzystwo - rzucił mi półgłosem.- Już ją widziałeś?Potrząsnąłem przecząco głową, uświadamiając, sobie z przejmującym smutkiem, że liczyłem na znalezienie tutaj Joselli znacznie bardziej, niż się sam przed sobą przyznawałem.- To dziwne - odezwał się znów Coker - nie ma tu prawie nikogo z tych, których zgarnąłem razem z tobą - z wyjątkiem dziewczyny, co tam kraje mięso.- Poznała cię? - zapytałem.- Chyba tak.Spojrzała na mnie bardzo nieżyczliwie.Kiedy zakończono roznoszenie i podawanie, wzięliśmy również talerze i znaleźliśmy miejsca przy stole.Na kuchnię nie można było narzekać, a zresztą żywienie się przez cały tydzień zimnymi konserwami z puszek potęguje uznanie dla sztuki kulinarnej.Pod koniec posiłku rozległo się pukanie w stół.Pastor wstał, zaczekał, aż się wszyscy uciszą, i powiedział:- Przyjaciele, godzi się, abyśmy pod koniec jeszcze jednego dnia zanieśli ponownie słowa podzięki do Boga za to, iż w niezmierzonym swym miłosierdziu raczył nas zachować wśród tak straszliwej klęski.Módlmy się wszyscy, aby zechciał zwrócić litościwe oko na tych, co nadal błąkają się samotnie w ciemnościach, i skierował ich stopy tutaj, byśmy mogli im przyjść z pomocą.Błagajmy Go wszyscy, aby pozwolił nam wyjść cało ze wszystkich prób, co jeszcze nas czekają, i abyśmy w wyznaczonym przez Niego czasie i z Jego pomocą zdołali wziąć udział w odbudowie lepszego świata ku większej Jego chwale.Tu pochylił głowę.- Panie Boże Wszechmogący i Najmiłosierniejszy.Po amen zaintonował hymn.Gdy modły zostały zakończone, zebrani podzielili się na oddziałki, w których każdy trzymał za rękę sąsiada.Cztery widzące dziewczyny wyprowadziły ich z sali.Zapaliłem papierosa.Coker wziął ode mnie papierosa z taką miną, jakby myślami był gdzie indziej.Jedna z dziewczyn podeszła do nas.- Pomożecie sprzątnąć? - spytała.- Panna Durrant pewno niedługo wróci.- Panna Durrant? - powtórzyłem.- Ona zajmuje się organizacją - wyjaśniła dziewczyna.- Będziecie mogli wszystko z nią załatwić.Po upływie godziny, kiedy było już prawie ciemno, powiedziano nam, że panna Durrant wróciła.Zastaliśmy ją w małym pokoju urządzonym jak gabinet, a oświetlonym tylko dwiema świecami stojącymi na biurku.Poznałem w niej od razu ciemnowłosą kobietę o wąskich ustach, która na zebraniu przemawiała w imieniu opozycji.Przez chwilę cała jej uwaga skupiła się na Cokerze.Twarz jej miała wyraz równie odpychający, jak wtedy na zebraniu.- Podobno - zaczęła ozięble, patrząc z odrazą na Cokera - podobno to pan zorganizował napad na gmach uniwersytetu?Coker potwierdził i czekał, co dalej nastąpi.- W takim razie powiem panu raz na zawsze, że my tutaj nie uznajemy brutalnych metod i nie zamierzamy ich tolerować.Coker uśmiechnął się lekko.Odpowiedział swoim najpiękniejszym “inteligenckim" stylem:- To zależy od punktu widzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •