[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiądź.Ted przysiadł obok niej, ramiona ich stykały się.Mimo woli uniósł głowę w ten sam, co ona, sposób i przez chwilę patrzył w roje gwiazd, odnajdując urojone kontury gwiazdozbiorów.- Ile ich jest.- powiedział na wpół do siebie.- Tych, które widać bez przyrządów optycznych, jest chyba paręset tysięcy.- Mylisz się - powiedziała Ewa niespodziewanie rzeczowym tonem.- Nieuzbrojonym okiem widać z Ziemi najwyżej trzy tysiące gwiazd.Tu jest nieco gęstsza optycznie atmosfera, więcej aerozoli i pyłu, widać więc jeszcze mniej.Spróbuj zresztą policzyć.Ty lubisz liczyć.- Wierzę na słowo! - roześmiał się.- Jeśli chodzi o to, co widać z Ziemi, całkowicie polegam na twoich informacjach.Milczeli długo, ona z przymkniętymi powiekami, on - szukając wciąż czegoś na niebie.- Ono jest tam.Widzę je.Niedaleko tej jasnej, białej gwiazdy.Wygląda dość nikle wśród tych wszystkich karłów i olbrzymów nieba.To nasze Słońce.Ewa otworzyła oczy.- Ta jasna gwiazda obok to Fomalhaut - ciągnął Ted.- A tuż koło Słońca, prawie na przedłużeniu tego kierunku, powinna być ta maleńka, niedostrzegalna stąd Lacaile 9352.Har mówił, że była ona brana pod uwagę jako ewentualny cel wyprawy “Cyklopa".Niewiele brakowało, a siedzielibyśmy teraz na jednej z jej planet i patrzyli na Słońce z przeciwnej strony!- Te trzy gwiazdy leżą prawie na jednej prostej w przestrzeni - odezwała się Ewa.- Fomalhaut także niewiele od tej linii odbiega.Lecąc z Fomalhaut tutaj, nie sposób po prostu ominąć Lacaile 9352 i Słońca.- Sądzisz, że Kosmici odbyli taki.rajd gwiazdowy?- To nie mój pomysł.Atros mówił o tym kilka dni temu.Możliwe, że przybyli stamtąd albo z jeszcze dalszych głębi Galaktyki.Trudno ustalić, czy wracali tą samą drogą, czy zmienili kurs.Na przedłużeniu tej linii prostej nie leży żadna bliska gwiazda.Może zboczyli w stronę Sześćdziesiątej Pierwszej Łabędzia albo w zupełnie inną stronę.Istnieją przypuszczenia, że musieli co pewien czas uzupełniać zapas materii napędowej, lądując na planetach.Pokonanie w jednym etapie odległości przekraczającej dwadzieścia kilka lat światła nawet dla nich byłoby trudne.- Musieli być bardzo długowieczni albo.posiadali statek o szybkości podświetlnej.Gdy wrócili do siebie, zastali na pewno zupełnie nowy świat!- My także zastaniemy nowy.- powiedziała Ewa.Ted pokiwał głową.Ona to przynajmniej wie, dokąd przybędzie.Ale on? Cóż z tego, że wbito mu do głowy pewną ilość wiedzy o Ziemi - to były tylko mgliste pojęcia.Ale jak żyć, jak wrosnąć w ten nowy i prawie obcy świat?- Jesteśmy niemożliwi - powiedział nagle.- Jeśli tylko zaczniemy o czymś mówić, to zaraz zjeżdżamy na tematy kosmiczne.Nie chciałem o tym myśleć, wyszedłem za tobą, by się trochę od tego oderwać.Chciałem mówić o zupełnie innych rzeczach.- O czym? - spytała, patrząc w bok.- O nas, o Ziemi, o powrocie.Chciałem cię prosić o coś.Przecież ja czuję się teraz po prostu tak, jakbym miał lecieć odkrywać nową, trzecią z kolei planetę! Nie wiem, czy potrafię sobie z tym poradzić.Proszę, pomóż mi.Ty lepiej ją znasz.Spojrzała na niego, potem poszukała jego dłoni ł uścisnęła ją mocno.Spojrzenia ich spotkały się na chwilę, potem pobiegły równocześnie ku niebu.- Dobrze - powiedziała Ewa.- Pod warunkiem, że na Ziemi pójdziemy razem na ryby i na wycieczkę w góry, z plecakami, ale bez aparatów lotnych, i do muzeów, i nad morze, na słoneczną plażę, i.i w ogóle wszędzie.Potakiwał głową, zgadzając się na wszystkie warunki.- A poza tym - dodała - nie będziesz sobie ze mnie kpił i nazywał mnie dzieckiem dlatego tylko, że staram się być bardziej ziemską niż kosmiczną dziewczyną.- Obiecuję! - powiedział uroczyście unosząc prawą dłoń.- I jeszcze jedno - ciągnęła, sięgając do kieszeni skafandra.- Ktoś tu dopomina się o satysfakcję.W wyciągniętej dłoni trzymała maleńkiego, pluszowego misia.- On jest mały, ale honorowy.Został bardzo nieuprzejmie potraktowany i musisz go przeprosić.- Ależ on jest przeuroczy! - zawołał Ted.- Jakże mogłem źle się o nim wyrazić! Przepraszam cię, misiu - wyrecytował uroczyście i pogłaskał palcem kosmate futerko.- Powiem ci w sekrecie, że jeśli chcesz, by cię polubił, musisz mu podarować duży plaster miodu.Jedynie to ma dla niego niezaprzeczalną wartość.W jego świecie obowiązuje inna skala wartości.- Niestety.- zakłopotał się Ted.- Nasz genialny Tai nie hoduje pszczół.Ale po powrocie niedźwiadek dostanie swoje.- Teraz to on mówi, że bardzo cię lubi.- Ewa posadziła misia na kamieniu obok siebie.Znów w milczeniu spoglądali w stronę niepozornej gwiazdki, która była mimo odległości i c h gwiazdą, choć nie zawsze o tym pamiętali.- Kiedy będziemy tam i usiądziemy jak teraz, by patrzeć w niebo - powiedział Ted - będzie ono wyglądało zupełnie identycznie.Odległość ośmiu lat światła nic prawie nie znaczy w bezmiarze Galaktyki.Tylko gdy spojrzymy w kierunku gwiazdozbioru Ryby Południowej, obok jasnej Fomalhaut nie będzie tej jednej małej gwiazdki.Spojrzał na Ewę.Ona już od dłuższej chwili patrzyła na niego z uśmiechem.Objął ją mocno i chciał pocałować, ale tylko przejrzyste kule hełmów zderzyły się dźwięcznie.- Tam nie będziemy musieli już nosić tych okropnych hełmów! - powiedział ze złością Ted.- Bardzo mnie to cieszy! - powiedziała szczerze.Pluszowy miś - jedyny świadek tej sceny - zamruczał z zadowoleniem i aprobatą, ale tak cicho, że nie mogli tego usłyszeć.Zalesię Górne 1964/65
[ Pobierz całość w formacie PDF ]