[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy Travis mógł sprawić, że jego klan uwierzy w to wszystko, było także kwestią nie do końca pewną.Z drugiej strony, gdyby tak spotkać się z szefami Czerwonych.Myśli Trayisa zatrzymały się na tej bardzo pociągającej koncepcji.Roz­trząsał ją, tak jak Naginita znęcał się nad zdobyczą, pożerając bardziej delikatne części.Rozum i mądrość dostarczały argumentów przeciwko takiemu spotkaniu, którego sukces należałoby umieścić pomiędzy nie-prawdopodobieństwem a niemożliwością, a jednak ta idea go pociągała.Przewieszona przez jego ramię Kaydessa poruszyła się i zajęczała.Apacz podwoił wysiłki, by dotrzeć do widocznej w pewnej odległości przed nim odsłoniętej skały, z której wiatry uformowały wysoką rzeźbę.Pod nią znalazłby osłonę i nie dostrzeżono by ich z dołu.Dysząc dotarł do celu, położył dziewczynę w zacisznym zagłębieniu i czekał.Jęknęła znów i podniosła rękę do głowy.Oczy miała na wpół otwarte i nadal nie mógł być pewien, czy spogląda na niego i otocze­nie przytomnie, czy też nie.- Kaydesso!Podniosła ciężkie powieki i nie miał wątpliwości, że dostrzega go.Jej spojrzenie mówiło jednak, że nie poznaje swojego sojuszni­ka, było w nim tylko zaskoczenie i lęk - ten sam wyraz, jaki miało podczas ich pierwszego spotkania u podnóża gór.- Córko Wilka - powiedział powoli.- Przypomnij sobie! - Travis wypowiedział to rozkazująco, chcąc przedrzeć się z wyrazistym apelem do jej umysłu, pozostającego pod wpływem przywołującej maszyny.Zmarszczyła się, walka, jaką odbywała sama ze sobą, była wy­raźnie widoczna na jej twarzy.Po czym odrzekła:- Ty, Fox.Travis odetchnął z ulgą, jego napięcie nieco opadło.A więc po­trafiła sobie przypomnieć.- Tak - odpowiedział skwapliwie.Dziewczyna rozglądała się naokoło, a jej zdumienie rosło.- Gdzie jestem?- Znajdujemy się wysoko w górach.Teraz oszołomienie zaczął wypierać strach.- Jak się tutaj znalazłam?- Przeniosłem cię.Wyjaśnił pokrótce, co się przydarzyło, gdy obozowali w nocy.Rękę, która znajdowała się przy głowie, przycisnęła teraz moc­no do ust, jakby wgryzała się w nią wściekle, by uspokoić nieco bu­dzący się lęk.Szare oczy były okrągłe i przerażone.- Teraz jesteś już wolna - powiedział Travis.Kaydessa kiwnęła głową, a potem opuściła rękę, by zacząć mówić.- Zabrałeś mnie z dala od myśliwych.Nie musiałeś być im po­słuszny?- Nic nie słyszałem.- Tego się nie słyszy, to się czuje! - Wzdrygnęła się.- Proszę.- Złapała znajdujący się obok niej kamień, przyciągając go do swoich stóp.- Idźmy, idźmy stąd prędko! Spróbują jeszcze raz, podejdą bliżej.- Posłuchaj - Travis musiał być pewien jednego.- Czy oni mają jakiś sposób, by dowiedzieć się, że mieli ciebie w swoim zasięgu i że uciekłaś ponownie?Kaydessa potrząsnęła głową, ale strach nadal czaił się w jej oczach.- Zatem po prostu pójdziemy dalej - wskazał podbródkiem pu­stynne tereny rozciągające się przed nimi.- Spróbujemy trzymać się poza ich zasięgiem.I z dala od przełęczy wiodącej na południe, pomyślał.Nie chciał dopuścić wroga do tej tajemnicy, musiał więc podróżować na za­chód lub ukryć się gdzieś w tej nieznanej dziczy, aż będą całkiem pewni, że Kaydessa nie zareaguje już na wezwanie albo że znajdują się poza zasięgiem promieni.Tutaj istniała szansa na nawiązanie kontaktu z jej wyjętymi spod prawa krewniakami, ale także możli­wość natknięcia się na grupę tych niby-małp.Przed zapadnięciem mroku muszą odkryć dobrze chronione miejsce na obóz.Potrzebowali wody oraz jedzenia.Miał przy sobie tylko kilka ta­bletek syntetycznej odżywki.Kojoty zapewne potrafią znaleźć wodę.- Chodź!Travis kiwnął do Kaydessy, skłaniając ją, by wspinała się przed nim.Chciał zaobserwować pierwsze oznaki, gdyby znowu zaczęła ule­gać wpływom wroga.Okazało się jednak, że wczesnoporanna wędrówka z obciążeniem wyczerpała Travisa bardziej niż sądził.Stwierdził, że nie jest w stanie zmusić się do nadania swoim krokom szybkiego tem­pa.Co chwila pokazywał się jeden z kojotów, zwykle była to Nalik'ideyu.W jej zachowaniu dawało się wyczuć zniecierpliwienie.Apacz nabierał przekonania, że zwierzęta są czymś zaniepokojone, lecz nie reagowały na jego niepewne próby nawiązania kontaktu.Ponieważ nie ostrzegały przed żadnym wrogim zwierzęciem ani człowiekiem, mógł jedynie nieustannie, bacznie obserwować teren dookoła.Szli półką skalną przez wiele minut, zanim Travis zauważył pewne dziwne cechy tej drogi.Ukończone w niedalekiej przeszłości studia ar­cheologiczne pozwoliły mu znaleźć przyczynę nawet słabo widocznych śladów.Ten uszczerbek w powierzchni skały mógł początkowo powstać w sposób naturalny, ale potem został obrobiony za pomocą narzędzi, wygładzony i poszerzony, by służyć jakimś inteligentnym istotom!Travis schwycił Kaydessę za ramię, by spowolnić jej kroki.Nie umiał wyjaśnić, dlaczego nie chce mówić tutaj głośno, lecz czuł potrze­bę zachowania ciszy.Rozejrzała się dookoła, zakłopotana.Jej zdziwie­nie wzrosło, kiedy ukląkł i wodził palcami wzdłuż śladów, jakie pozo­stawiło użycie narzędzi.Był pewien, że są bardzo stare.W głowie kłębi­ły mu się różne przypuszczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •