[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No? Co jest? Bodzio powtórzył zeznanie. O której masz tak wypływać? spytałam.102 Zaraz po rybakach.Najpózniej o szóstej. O rany boskie. Nic, nic powiedział sierżant pośpiesznie. Ja mam prawo o wschodzie słońcazażywać kąpieli.Nie ma zakazu.Mogę w porcie.Bodzio był już tak skołowany, że nie wyłapał od razu przyczyn. Dlaczego.? Bo ci mogą wetknąć niedzwiedzia w ostatniej chwili wyjaśniłam. Z łódeczkąkazali ci pływać czy bez? Z łódeczką na holu. No widzisz.Mogą cię dopaść nawet w wodzie, płetwonurek mordę wystawii wtryni ci pakunek.Ale mam nadzieję, że sierżant będzie się kąpał z lornetką w ręku. No głupi byłbym, gdyby nie potwierdził sierżant.W napoje konferencyjne major był niezle zaopatrzony, kawa, herbata, piwo i wodamineralna.Pomacał butelki i wybrał sobie najzimniejszą. Cały dowcip polega na tym, że nawet złapanie tego płetwonurka z dowodemrzeczowym w ręku nic nam nie da rzekł w zadumie. Niedzwiedz okaże się pusty,a zabawa w elektronikę nie jest zabroniona.Uzyskamy nazwisko, ale to żaden sukces.No, tyle że byłoby wiadomo, że realizują ten swój tajemniczy plan. Tajemniczy.! prychnął wzgardliwie Jacek.Odwróciłam się do niego gwałtownie. Ty coś wiesz? Wszystko.I nie powiem, co mi z tego. Nie szkodzi.Powiedz to wszystko. Już mówiłem do majora. A major zdusi w sobie.Ja też chcę wiedzieć! No dobrze.Pan pozwoli.? Kamienie lecą od ruskich ciurkiem, to mniej, to więcej,teraz akurat jest szansa na więcej.Bez żadnej absolutnie kontroli, to jest dochód uboczny,ale zdarza, się, że stanowi drugie tyle.Upłynniane są różnie, mówiłem, w Europie albou nas, obecny duży rzut ma iść na Niemcy, ugadana poufna aukcja, wszystko nielegalne,bo odbiorca nie ma ochoty płacić podatków.Odgaduję, że całość oficjalnie przepadnie,czyli pójdzie do jednej kieszeni, i stąd te kretyńskie sztuki z niedzwiedziami i tak dalej.W każdym razie rąbnie to albo straci pośrednik, znaczy ty.Gestem brody wskazał na Bodzia.Bodzio z irytacją wzruszył ramionami i dolałsobie kawy z termosu. Z dwojga złego wolałbym chyba rąbnąć wymamrotał. Na oczy ich nie zobaczysz zapewnił go Jacek. Rzecz jasna, nikt z tej elityniczego nie podejrzewa, ojciec o tym wiedział, pojęcia nie mam skąd, ale przypuszczam,że kogoś przekupił.Zmieszyło go, że się wzajemnie wyrolują.Ja bym też nic nie wiedział,103gdyby nie to, że skojarzyłem tę polkę tutaj z informacjami w Warszawie.Ciebie znajątrzy osoby i nikt więcej, ty z tymi ludzmi nie masz kontaktu, więc nikomu nic niepowiesz, do glin.o, najmocniej przepraszam. Nie szkodzi mruknął major. Do policji w przypływie małpiego rozumu możesz sobie latać, ile ci się spodoba,nie policja tu rządzi, a każdy prokurator wykopie cię za drzwi.A jak nie wykopie, sampoleci.Nie masz z kim gadać, ujawniony zostaniesz post factum i moim zdaniem upiekąnieszczęśliwy wypadek.%7łeby nie było, że zle wybrali pośrednika.Chociaż z drugiejstrony, ten, co wybierał, też może być do odstrzału.Urwał nagle, zmarszczył brwi i zastanowił się. Zaraz, kto tam może być trefny.? Kogoś się może boją. Galimatias zaopiniował sierżant. I pewna szansa podchwycił major. To nazwałem błyskającą okazją.Wojnamiędzy tymi ludzmi może złamać wzajemną solidarność, jeden drugiego wrobi przezzemstę. Jeszcze może być tak podjął Jacek. Ciebie trzasną dyplomatycznie, żebywszelki ślad zaginął, diabli cię wzięli, zmyłeś się do Argentyny.A tu załatwią tego, ktocię zaangażował, i to o niego głównie chodzi.Ten jednorazowy zysk to jest zwyczajnakorzyść uboczna przy likwidacji przeciwnika. Kogo? spytałam gniewnie. Nie upieram się wcale, że akurat ja to muszęwiedzieć, żadne nazwisko nic mi nie powie, gąb nie znam, ludzi nie znam, najgorszeswołocze robią doskonałe wrażenie, ale może chociaż wy? Może tym przeciwnikiemzamieszać, ostrzec go, podpuścić.?Major porozumiał się z Jackiem za pomocą zagadkowego spojrzenia.Potempopatrzył na sierżanta. Lina.? Tak jest! odparł sierżant z energią. Zabezpieczona!Usiłował ukryć dumę z siebie, ale i tak był chyba jedynym uczestnikiem konferencjiprzynajmniej w pewnym stopniu zadowolonym.* * *Z nadzieją, że Zygmusia o tej porze już nie spotkam, zdecydowałam się pójść nakolację.Sierżant został u majora, Jacek odjechał do Warszawy, Bodzio niechętnie udałsię do domu.Wybrałam sobie smażalnię koło apteki.Nie ja jedna postanowiłam pożywić się przed snem, wszystkie stoliki na świeżympowietrzu były zajęte, a przy dwóch karmiono nawet dzieci w wieku przedszkolnym.Miejsc brakowało i kretynka podeszła do mnie.104 No niech pani popatrzy, jaki ten mój mąż jest głupi pożaliła się. Muszępoczekać na niego, usiądę tu, można? Oczywiście, proszę bardzo. I chyba zjem coś.Miał mnie zabrać na kolację.Chyba zdąży przyjść, zanim trzebabędzie zapłacić.?Wymyśliła sobie smażonego węgorza, bo nic droższego nie było, tanie potrawyodczułaby jako plamę na honorze i niezmywalną hańbę.Przyglądałam się jej bez małaz podziwem.Znałam ją od dawna.Była najgenialniejszym stomatologiem-pediatrą, jaki istniał naświecie, a równocześnie najpotężniejszą kretynka, jaką zdarzyło mi się w życiu spotkać.Jak to było możliwe, nie potrafiłam odgadnąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]