[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z drugiej cudownie, brama zepsuta, jaguar stoi na parkingu, złodziejezawiadomieni, ochrona ludzka zaczyna działać dopiero od dziesiątej, on, w tym sta-nie, nie pohamuje wściekłości i rzuci się do walki.Z trzeciej średnio, nie zdążyła dosta-tecznie nakręcić Muminkowej, żadne zamieszanie w przeciwnym końcu nie wybuch-nie, szkoda.Złodziejom zostaje półtorej godziny, nie wiadomo, czy są dostatecznie ope-ratywni, pózniej mogą mieć kłopoty.Poruszając się na palcach, przygotowała do końca kolację i delikatnie zapukała dodrzwi gabinetu. Kolacja na stole oznajmiła lekko zdławionym głosem.98Odpowiedziało jej milczenie.Niedobrze.Jeszcze gorzej niż sądziła.Zapukała ponow-nie, po czym ostrożnie nacisnęła klamkę.Drzwi okazały się zamknięte.To już był symptom kataklizmu.Zamknięty w swoim gabinecie, obojętny wobec ko-lacji i kamiennie milczący Karol oznaczał coś okropnego.Diabli wiedzą co teraz nastą-pi, wyrzuci ją z domu, wyjedzie na miesiąc, nie zostawiając ani grosza, porozbija wszyst-ko, na czym jej zależy, nie tykając swojego, napisze i złoży w sądzie ten przeklęty pozewrozwodowy, może pisze go właśnie w tej chwili.Przekupi sędziów i rozwód będzie z jejwiny, wydadzą wyrok w ogóle bez rozprawy.Podusi wszystkich.Już raz tak było i rezultaty zatruły jej życie.Obraził i rozpędził całe towarzystwo, jejprzyjaciółki i znajomych, przez dwa miesiące nie zdołała z nim słowa zamienić, nie dałnic na utrzymanie, została pozbawiona samochodu, bo rozwalił się jakoś prawy reflek-tor i nie miała czym zapłacić za naprawy, Helenka pracowała na kredyt, nie było co jeść,a on się żywił poza domem, wcale nie wracał, zadłużyła się u kosmetyczki, u fryzjerai w znajomym sklepie, wcale nie wiedząc, czy te długi kiedykolwiek odda.Upiorne.Stała jak posąg pod zamkniętymi drzwiami, nie ośmielając się zapukać jeszcze razi zbierając spłoszone myśli.Jedna ją wreszcie uruchomiła.Jeśli ci parszywcy, złodzieje,wezmą się do roboty, on będzie musiał wyjść.I wtedy się przewali.Na palcach weszła na górę do Justynki. Może zacznijmy jeść kolację, bo nie wiem, co zrobić rzekła trochę nerwowo. Karol się zamknął.Justynka do nauki nie wróciła, bo czuła, że coś nie gra i sytuacja ogólna jakoś zamocno napęczniała.Zerwała się. Na zapachy wujek chyba zareaguje powiedziała pocieszająco i podążyła zaciotką na dół.Siedziały przy stole, Justynka bez apetytu, Malwina wręcz przeciwnie, ze zdenerwo-wania żrąca niczym głodna hiena, kiedy na parkingu za domem zaczęły rosnąć jakieśhałasy.Zawył alarmem jeden samochód, po chwili wyły już co najmniej trzy, rozległy sięludzkie głosy, ktoś krzyczał, zamruczały silniki, wdarła się nagle w to wszystko syrenanadjeżdżającego pogotowia.Malwina i Justynka bardzo długo nic nie słyszały, jadalniaznajdowała się od przeciwnej strony, radio grało nieco głośniej, bo Malwina miała na-dzieję, że oprócz woni, na Karola wpłyną decybele, i dopiero Helenka zwróciła uwagę,że coś się dzieje.Przez kuchenne okno napłynęły i dzwięki i widać było ludzi, wpatrzo-nych w jedno miejsce. Na placu jakaś awantura zaraportowała, zaglądając za ściankę. Coś tam sięchyba porobiło z samochodami.Justynka zainteresowała się zwyczajnie, ale Malwinie żar buchnął na twarz.Na mo-ment znieruchomiała, potem przełknęła kawałek naleśnika z serem, omal się nie dła-99wiąc, potem wybiegły wszystkie trzy.Zamieszanie na parkingu osiągnęło właśnie apogeum i zaczynało zamierać.Pogotowie odjeżdżało, widać było tył karetki.Samochody stały różnie, między nimiwidniały wielkie luki, właściciele ruszali powolutku, żeby je na nowo przyzwoicie po-ustawiać.Nie było ani Karola, ani jaguara.Malwinę wielkie nadzieje zadławiły tak, że nie była w stanie wydać z siebie głosu, py-tania zaczęła zadawać Justynka, niezbyt wnikliwie, bo o planach ciotki nie miała naj-mniejszego pojęcia.Z mętnych odpowiedzi wywnioskowała, iż ktoś tu rozbił czyjś sa-mochód, jakiś pojazd odjechał na platformie, jacyś ludzie się bili i kogoś w ciężkim sta-nie zabrano do szpitala.Jak to wszystko mogło nastąpić, nie wiedział nikt, żaden zeświadków bowiem nie oglądał początku, a samochody zostały częściowo usunięte, żebycoś tam mogło gdzieś dojechać.Czymś tam były, na zmianę, pomoc drogowa, cięża-rówka do przewozu samochodów, pogotowie, straż pożarna i wóz meblowy.Wielkie nadzieje Malwiny przerodziły się w pewność.Jaguara podstępnie ukradli,a do szpitala odjechał Karol.W ciężkim stanie, może nie dojedzie żywy.Wolnym krokiem ruszyła ku domowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]