[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek pracy, cholera.I w dwa dni pózniej wieczorem, bo sześćset stron tekstu odwaliłam w ciągu dwu-dziestu sześciu godzin, nie śpiąc wcale, poinformował mnie, że wystąpił w charakte-rze mojej ochrony.Odpędził od moich drzwi uciążliwego gościa, który by mi z pewno-ścią przeszkodził, i sam się nim zajął.Trochę przy tej okazji usłyszał o mojej rodzinie.Humor miał szampański, po obrazie i potępieniu nie zostało ani śladu, łaskawość oka-zywał niezmierną, zgłupiałam zatem z tego do reszty i nawet się nie zainteresowałamtym odpędzonym gościem i wieściami rodzinnymi.Niech mchem porosnę, jeśli to właśnie nie było wizytą owego idiotycznego Stefana!I, rzecz oczywista, Dominik mnie obszczekał. Awanturnicze jakieś znajomości kontynuowała ciotka Iza. Dziwne środowi-sko, całą restaurację sterroryzował osobnik, zachowujący się jak wściekłe zwierzę, po-dobno obracałaś się w takim gronie, cóż za poziom.Odblokowało mi pamięć, ten Wścieklec Rysia.Kurza twarz, to też był jakiś kon-takt Dominika, nie, co za głupoty myślę, nie kontakt, tylko wróg.Od niego to słyszałam.Zrobił, co mógł, żeby mnie oszkalować. Już wiem powiedziałam ponuro do wpatrzonej we mnie zwycięskim wzrokiemciotki Izy. To ten mój miniony konkubent.Rzeczywiście, sama się dziwię, że go niezabiłam.Czy ciocia może mi zrobić grzeczność i przypomnieć sobie, co Stefan mówił,że do niego mówił? Nie co on mówił, tylko co Stefan mówił?Ciotkę Izę zaskoczyło.Najwidoczniej spodziewała się, że zapragnę raczej informacjio sobie.Na moment straciła kontrolę. Stefan, bądz pewna, mówił prawdę.Opowiedział mu o sytuacji ogólnej i twoimudziale.O warunkach.Ugryzła się w język, ale nie miałam już wątpliwości, że Dominik w tej sytuacji ogól-nej był zorientowany lepiej niż ja.I słowa nie pisnął, jak pień, a za to postarał się mnie135oszkalować anonimowo.Po cholerę mu to.a! Jasne! Miałam odziedziczyć pieniądze,nie chciał, żebym je odziedziczyła, nie daj Boże stałabym się swobodna finansowo, abso-lutnie niezależna od niego, jakaś mikroskopijna cząsteczka władzy znalazłaby się w mo-ich rękach! Nie chciał tego, miał wobec mnie swoje tajemnicze plany.Nie zastanowił się nawet, gdzie ja mam tę cząsteczkę władzy.Z pewnym wysiłkiem wróciłam do tematu. Bardzo dobrze, wszystko rozumiem.Jak mówiłam, nie mam żadnych pretensji, żeciocia chce dla Stefana, na miejscu cioci też bym chciała, bo na własnym chcę dla mo-ich dzieci.I gdyby nie dzieci, bardzo chętnie zrzekłabym się tej tam jakiejś swojej części.Pracuję, zarabiam, żyję na własne konto i jakoś daję sobie radę.Nikogo nie zabiłam i za-bijać nie zamierzam, a ten cały nabój spod dachu każę pochować porządniej.Między jednym słowem a drugim sprężyła mi się myśl.Dam klucze Rysiowi,może zdąży upchnąć na stryszku mienie moich dzieci w czasie naszej nieobecności.Nieobecność, zmiłuj się Panie, ten cały Darko, wypożyczalnia samochodów, czy oni na-prawdę myślą, że ja się zdołam rozdwoić? A teraz, bardzo mi przykro, muszę załatwić parę drobiazgów.Najpierw telefony.Potem, proszę uprzejmie, pojedziemy, dokąd sobie babcia życzy.Babcia przez cały czas nie odezwała się ani słowem.Teraz dopiero wydobyła z sie-bie głos. Zaczynam dostrzegać w tobie pożądane cechy.Zechciej wezwać kogoś, kto zawie-zie nas do Konstancina.Mam tam starą przyjaciółkę.Iza i Filip, jak zwykle, uczynią, cozechcą, wezwij taksówkę dla nich.I mam nadzieję, że załatwisz wszystko.Moje załatwienie wszystkiego wyglądało następująco:Wezwałam taksówkę dla Izy i Filipa, żeby się pozbyć chociaż dwóch osób.Zadzwoniłam do Rysia, który przypomniał mi, że na noc leci do Poznania i właśniezaraz wyjeżdża.Pozgrzytałam trochę zębami.Zaczęłam dzwonić do Aukasza Darko, który odezwał się nawet dość szybko.Poprosiłam, żeby przyjechał i powiedziałam, po co.Wyraził zgodę i przypomniało kosztach.Wuja Filipa już nie było, więc koszty wzięłam na siebie.Zadzwoniłam do wypożyczalni samochodów i obiecałam, że przyjadę za godzinę.Zadzwoniłam ponownie do Aukasza, kazałam mu przyjechać taksówką, na co spy-tał, czy rzeczywiście sądzę, że przyjdzie piechotą, po czym zgodził się zostawić tę tak-sówkę dla mnie.Pozbyłam się własnego samochodu, którym pojechali wszyscy razem, Aukasz, bab-cia, ciotka Olga i wuj Ignacy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]