[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Faraon - mówili Fenicjanie - aż mocniej zachorował dowiedziawszy się o ustępstwach robionychbarbarzyńcom.Książę Ramzes martwi się i chodzi smutny, lecz obaj muszą ulegać kapłanom, nie będącpewni uczuć szlachty i wojska.To najwięcej oburzało egipską arystokrację.- Jak to - szeptali między sobą zadłużeni magnaci - więc dynastia już nam nie ufa?.Więc kapłaniuwzięli się, ażeby zhańbić i zrujnować Egipt?.Bo przecie jasne jest, że jeżeli Asyria ma wojnę gdzieśna dalekiej północy, to właśnie teraz trzeba ją napaść i zdobytymi łupami podzwignąć zubożały skarbkrólewski i arystokrację.Ten i ów z młodych panów ośmielał się zapytywać następcy: co myśli o asyryjskich barbarzyńcach?Książę milczał, ale błysk jego oczu i zacięte usta dostatecznie wyrażały uczucia.- Oczywiście - szeptali panowie w dalszym ciągu - że dynastia jest opętana przez kapłanów, nie ufaszlachcie, Egiptowi zaś grożą wielkie nieszczęścia.Ciche gniewy prędko zamieniły się w ciche naradymające nawet pozór spisku.Ale choć bardzo wiele osób brało w tym udział, pewny siebie czyzaślepiony stan kapłański nic o nich nie wiedział, a Sargon, choć przeczuwał nienawiść, nieprzywiązywał do niej wagi.Poznał on, że książę Ramzes jest mu niechętny, ale przypisywał to wypadkowi w cyrku, a więcej -zazdrości o Kamę.Ufny jednak w swoją poselską nietykalność, pił, ucztował i prawie co wieczórwymykał się do fenickiej kapłanki, która coraz łaskawiej przyjmowała jego zaloty i dary.Taki był nastrój kół najwyższych, gdy pewnej nocy wpadł do mieszkania Ramzesa święty Mentezufs ioświadczył, że natychmiast musi zobaczyć się z księciem.Dworzanie odpowiedzieli, że u księcia znajduje się jedna z jego kobiet, że więc nie śmią niepokoićswego pana.Lecz gdy Mentezufis coraz natarczywiej nalegał, wywołali następcę.Książę po chwili ukazał się, nawet nierozgniewany. - Cóż to - zapytał kapłana - czy mamy wojnę, że wasza cześć trudzisz się do mnie o tak póznej porze?Mentezufs pilnie przypatrzył się Ramzesowi i głęboko odetchnął.- Książę nie wychodziłeś cały wieczór? - zapytał.- Ani na krok.- Więc mogę dać na to kapłańskie przyrzeczenie?Następca zdziwił się.- Zdaje mi się - odparł dumnie - że twoje słowo już nie jest potrzebne, gdy ja dałem moje.Cóż toznaczy?.Wyszli do osobnego pokoju.- Czy wiesz, panie - mówił wzburzony kapłan - co zdarzyło się może przed godziną? Jego dostojnośćSargona jacyś młodzieńcy napadli i obili kijami.- Jacy?.gdzie?.- Pod willą fenickiej kapłanki, nazwiskiem Kamy - ciągnął Mentezufis pilnie śledząc fizjognomięnastępcy.- Odważne chłopaki! - odparł książę wzruszając ramionami.Napadać takiego siłacza!.Przypuszczam,że musiała tam pęknąć niejedna kość.- Ale napadać posła.Uważ, dostojny panie, posła, którego osłania majestat Asyrii i Egiptu.- mówiłkapłan.- Ho! ho!.roześmiał się książę.- Więc król Assar wysyła swoich posłów nawet do fenickichtancerek?.Mentezufis stropił się.Nagle uderzył się w czoło i zawołał również ze śmiechem:- Patrz, książę, jaki ze mnie prostak, nieoswojony z politycznymi ceremoniami.Wszakże jazapomniałem, że Sargon włóczący się po nocach około domu podejrzanej kobiety nie jest posłem, alezwyczajnym człowiekiem!Lecz po chwili dodał:- W każdym razie niedobrze się stało.Sargon może nabrać do nas niechęci.- Kapłanie!.Kapłanie!.- zawołał książę kiwając głową.- Ty zapominasz daleko ważniejszej rzeczy, iżEgipt nie potrzebuje ani lękać się; ani nawet dbać o dobre lub złe usposobienie dla niego nie tylkoSargona, ale nawet króla Assara.Mentezufis był tak zmięszany trafnością uwag królewskiegomłodzieńca, że zamiast odpowiedzieć kłaniał się mrucząc:- Bogowie obdarzyli cię, książę, mądrością arcykapłanów.niechaj imię ich będzie błogosławione!.Jużchciałem wydać rozkazy, aby poszukano i osądzono tych młodych awanturników, lecz teraz wolęzasięgnąć twojej rady, bo jesteś mędrcem nad mędrce.Powiedz zatem, panie, co mamy począć z Sargonem i tymi zuchwalcami?.- Przede wszystkim zaczekać do jutra - odparł następca.- Jako kapłan, wiesz najlepiej, że boski senczęsto przynosi dobre rady.- A jeżeli i do jutra nic nie obmyślę? - pytał Mentezufis. - W każdym razie ja odwiedzę Sargona i postaram się zatrzeć w jego pamięci ten drobny wypadek.Kapłan pożegnał Ramzesa z oznakami czci.Zaś wracając do siebie myślał:"Serce dam sobie wydrzeć z piersi, że do tego nie należał książę: ani sam bił, ani namawiał, a nawetnie wiedział o wypadku.Kto tak chłodno i trafnie sądzi sprawę, nie może być współwinnym.A w takimrazie mogę zacząć śledztwo i jeżeli nie ułagodzimy kudłatego barbarzyńcy, oddam zawadiaków podsąd.Piękny traktat przyjazni między dwoma państwami, który zaczyna się sponiewieraniem posła!."Nazajutrz wspaniały Sargon do południa leżał na wojłokowym posłaniu, co wreszcie zdarzało mu siędosyć często, bo po każdej pijatyce.Obok niego, na niskiej sofie, siedział pobożny Istubar, z oczymautkwionymi w sufit, szepcząc modlitwy.- Istubarze - westchnął dostojnik - czy jesteś pewny, że nikt z naszego dworu nie wie o moimnieszczęściu?- Któż może wiedzieć, jeżeli cię nikt nie widział?- Ale Egipcjanie!.-jęknął Sargon.- Z Egipcjan wie o tym Mentezufs i książę, no i ci szaleńcy, którzy zapewne długo będą pamiętali twojepięści.- Może trochę, może!.Ale zdaje mi się, że był między nimi następca i ma nos rozbity, jeżeli niezłamany.- Następca ma cały nos i on tam nie był, zapewniam cię.- W takim razie - wzdychał Sargon - powinien książę kilku z nich wbić na pal.Przecieżem ja poseł!.ciało moje jest święte.- A ja mówię ci - radził Istubar - wyrzuć złość z serca twego i nawet nie skarż się.Bo gdy hultaje pójdąpod sąd, cały świat dowie się, że poseł najdostojniejszego króla Assara wdaje się z Fenicjanami, a cogorsza, odwiedza ich samotny wśród nocy.Co zaś odpowiesz, gdy twój śmiertelny wróg, kanclerz Lik-Bagus, zapyta cię: "Sargonie, z jakimiż to widywałeś się Fenicjanami i o czym mówiłeś z nimi pod ichświątynią wśród nocy?."Sargon wzdychał, jeżeli można wzdychaniem nazwać odgłosy podobne do mruczenia lwa.Wtem wpadł jeden z oficerów asyryjskich.Uklęknął, uderzył czołem o podłogę i rzekł do Sargona:- Zwiatło zrenic pana naszego!.Przed gankiem pełno magnatów i dostojników egipskich, a na ichczele sam następca tronu.Chce tu wejść, widocznie z zamiarem złożenia ci hołdu.Lecz nim Sargon zdążył wydać polecenie, we drzwiach komnaty ukazał się książę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •