[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z sercem walącym jak młot Laura wzięła Melanie na ręce i chwiejnie przeszła między fotelami do przejścia.Earl trzymał się tuż za nią.Teraz fotele wylatywały w powietrze z czwartego rzędu i rozbijały się z hukiem o zdemolowany ekran.Lecz najgorszy dźwięk dochodził z drzwi awaryjnych po obu stronach ekranu.Otwierały się i zatrzaskiwały raz po raz, waliły o ścianę i framugę z tak potężną siłą, że pneumatyczne amortyzatory, które miały zapewnić ciche zamykanie, nie wytrzymywały impetu.Laura nie widziała drzwi, tylko kłapiące paszcze, głodne paszcze, i wiedziała, że gdyby jak głupia próbowała uciekać tymi drzwiami, zamiast na parking przed kinem weszłaby do gardzieli jakiejś niewyobrażalnie ohydnej bestii.Wariacka myśl.Obłęd.Laura balansowała na granicy bezmyślnej paniki.Gdyby wcześniej nie doświadczyła zjawiska poltergeista na mniejszą skalę we własnej kuchni, ten widok mógłby doprowadzić ją do szaleństwa.Co to było? Co To było? I dlaczego, do cholery, chciało dopaść Melanie?Dan wiedział.Przynajmniej częściowo.Ale nieważne, ile wiedział, teraz i tak nie mógł im pomóc.Laura zwątpiła, czy jeszcze kiedyś go zobaczy.Zważywszy na fakt, że znajdowała się w stanie emocjonalnego wzburzenia graniczącym z histerią, myśl, że już nie zobaczy Dana, zabolała ją niespodziewanie mocno.Zanim jeszcze dotarła do przejścia, kolana ugięły się pod nią od ciężaru Melanie połączonego z ciężarem strachu.Earl wepchnął rewolwer z powrotem do kabury i wziął dziewczynkę z ramion matki.Przy drzwiach do westybulu zostało tylko parę osób i napierało na tych z przodu.Niektórzy rozszerzonymi oczami oglądali się za siebie, na niepojęty chaos.Laura i Earl zrobili zaledwie kilka kroków po tej samej wyłożonej chodnikiem drodze ucieczki, kiedy fotele przestały wylatywać w powietrze za nimi - i poderwały się z rzędów przed nimi.Po krótkim, niezdarnym powietrznym balecie sponiewierane fotele runęły na chodnik i zablokowały przejście.Melanie nie pozwolono wyjść.Trzymając dziewczynkę w ramionach, Earl rozejrzał się dookoła, niepewny, co ma robić.Potem coś go popchnęło.Zatoczył się do tyłu.Coś wyrwało Melanie z jego objęć.Dziewczynka potoczyła się po chodniku i uderzyła o rząd foteli.Laura z krzykiem podbiegła do córki, przewróciła ją na wznak, przyłożyła rękę do jej szyi.Wyczuła puls.- Laura!Na dźwięk swojego imienia podniosła wzrok i z ogromną ulgą zobaczyła Dana Haldane’a.Przepchnął się przez tłum wychodzący z sali.Pobiegł przejściem w ich stronę.Przeskoczył przez zwalone fotele, które niewidzialny wróg spiętrzył w przejściu, i zbliżając się zawołał:- Właśnie tak! Trzymaj ją w objęciach, chroń ją.Dotarł do Laury i uklęknął obok.- Zasłoń ją własnym ciałem, bo myślę, że To cię nie skrzywdzi.- Dlaczego?- Później wyjaśnię.- Odwrócił się do Earla, który podniósł się na czworaki.- Z tobą okay?- Aha.Tylko parę guzów.Dan wstał.Laura leżała w przejściu, wśród rozsypanej prażonej kukurydzy, zgniecionych papierowych kubków i innych śmieci, obejmując Melanie, owinięta całym ciałem wokół dziecka.Uświadomiła sobie, że w kinie zapadła cisza, że niewidzialna bestia przestała się miotać.Lecz powietrze nadal było zimne, lodowate.To nie odeszło.Dan powoli obracał się dookoła, czekając, aż coś się stanie.Kiedy cisza trwała, powiedział:- Nie możesz się zabić, dopóki nie zabijesz swojej matki.Nie pozwoli ci tego zrobić, chyba że najpierw ją zabijesz.Laura podniosła na niego wzrok.- Do kogo mówisz? - Potem krzyknęła i przywarła mocniej do córki.- Coś mnie ciągnie! Dan, coś próbuje oderwać mnie od niej!- Walcz z tym.Ścisnęła mocno Melanie i przez chwilę wyglądała jak epileptyczka, miotająca się w drgawkach na podłodze.Lecz atak skończył się i Laura przestała walczyć.- Odeszło? - zapytał Dan.- Tak - przyznała ze zdumieniem.Dan przemówił w pustkę, ponieważ wyczuwał, że ciało astralne unosi się gdzieś na sali:- Ona nie pozwoli ci się odepchnąć, żebyś mogła rozszarpać się na strzępy.Ona cię kocha.Jeśli będzie musiała, odda życie w twojej obronie.Po drugiej stronie sali trzy fotele wyrwały się z zamocowań i wzleciały w powietrze.Przez pół minuty obracały się i zderzały ze sobą, zanim z powrotem spadły na podłogę.- Bez względu na to, co myślisz - mówił Dan do psychogeista - nie zasługujesz na śmierć.Zrobiłaś straszną rzecz, ale musiałaś.Milczenie.Cisza.- Twoja matka cię kocha - ciągnął Dan.- Chce, żebyś żyła.Dlatego trzyma cię z całej siły.Żałosny dźwięk wyrwany z gardła Laury świadczył, że wreszcie zrozumiała całą okropną prawdę.Z przodu sali zmięte kotary drgnęły i uniosły się lekko, niezdecydowanie, jakby próbowały znowu rozłożyć się w groźne skrzydła, lecz po kilku sekundach opadły na bezkształtny stos.Earl podniósł się na nogi.Stanął za Danem.Badając wzrokiem salę, zapytał:- To była sama Melanie? Dan przytaknął.Szlochając z bólu, żalu i strachu, Laura kołysała córkę w objęciach.Powietrze wciąż było przenikliwie zimne.Coś dotknęło Dana niewidzialnymi lodowymi rękami i popchnęło go do tyłu, ale niezbyt mocno.- Nie możesz się zabić.Nie pozwolimy ci się zabić - powiedział do niewidocznego astralnego ciała.- Kochamy cię, Melanie.Nigdy nie miałaś szansy, a my chcemy dać ci szansę.Cisza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]