[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To był żart - bronił się Stańczak.- Dowcip mający rozluźnić atmosferę.- Panie profesorze, pański dowcip jest nie na miejscu! - wzburzył się mecenas Krzyżanowski.- Winniśmy wszyscy wdzięczność Teo.znaczy gospodarzowi, i to wdzięczność podwójną.Raz, że wynegocjował z tym Mullerem życie czterech zakładników, a dwa, że sam chce ponieść wszystkie koszty.To szlachetny gest, godny rodu Tarłowskich, jakże dla naszej ojczyzny zasłużonego!Kortoń chciał bić głośne brawa, ale szybko przestał bić w ogóle, bo jego manualna inicjatywa nie została gremialnie podjęta.Wzniósł kielich.- Jestem tego samego zdania, co mecenas Krzyżanowski, i chyba wszyscy jesteśmy tego samego zdania, panowie!.Wznoszę na cześć pana hrabiego toast dziękczynny! Pijmy wraz!Nie pił tylko ksiądz, a profesor Stańczak, zanim opróżnił kieliszek, mruknął cicho:- Pod warunkiem, że będzie to rodowa nalewka firmy Tarłowskich hrabiów!Redaktor Kłos, siedzący obok księdza Hawryłki, spytał:- Czemu ksiądz proboszcz z nami nie pije?- Alkohol źle mi służy, synu.- To ksiądz musi cierpieć podczas każdej mszy, chlejąc rytualne wino.Współczuję! - zadrwił Stańczak.Przez chwilę po toaście, który rozluźnił prawie wszystkich, nakładano sobie wędlinę, smarowano masłem kromki chleba i dzielono ogórki.W chóralne mlaskanie zaingerował słowami mecenas :- Panowie, proszę o uwagę!.Rozumiem, że decyzja, aby wśród czterech wykupionych był hrabicz Marek, jest tak oczywista, iż nie podlega dyskusji.Odpowiedział mu kilkugłosowy aprobujący pomruk.-.Zatem przedyskutować musimy innych.Musimy ustalić resztę więźniów do wyciągnięcia z łap Gestapo.Trzech - trzy nazwiska.- A dlaczego mamy dyskutować? - spytał Małe wieź.- Pan żartuje, panie radco?.- zdumiał się Krzyżanowski.- Nie, mówię serio.Zwyczajnie nie rozumiem dlaczego mamy to przedyskutować.- Zna pan lepszy sposób na dokonanie tak trudnego wyboru?- Znam.Losowanie, panie mecenasie, wybór przez losowanie! Właśnie dlatego, że wybór jest taki trudny, a jest trudny, bo każdy z więźniów zasługuje na ratunek, my jednak możemy uratować tylko trzech.- Czterech!-.owszem, czterech, ale wybrać możemy tylko trójkę, proszę pana, gdy tam, prócz młodego Tarłowskiego, siedzi jeszcze dziewięciu przyzwoitych ludzi.Właśnie dlatego trzeba losować, by każdy z nich miał równe szansę.Profesor Stańczak, przeżuwający akurat kawałek boczku, połknął go gwałtownie, pragnąc zdążyć się wtrącić:- My zaś szansę na uratowanie spokoju własnych sumień, bo jak się wrzuci do kapelusza dziewięć kartek z nazwiskami i wyciągnie trzechszczęśliwców - to winną śmierci sześciu pozostałych będzie tylko pani fortuna.Prawda, panieradco ?- Lub pani opatrzność - dodał złośliwie Sedlak.- Boża opatrzność, żeby było jasne.- To pan przestał być ateistą, panie naczelniku? - fuknął Stańczak.- Skąd! Wciąż, podobnie jak pan, nie wierzę w Boga, profesorze, bo wciąż nie spotkałem kogoś, kto by mi racjonalnie udowodnił, że istnieje Trójca Święta!- Wypraszam sobie, nie ma tu podobieństw między nami; pan, mimo swoich lat, dalej nie rozumie nic! - zagniewał się filozof.- Kiedy pan wreszcie pojmie, że wiara w Boga oparta o racjonalne przesłanki to absurd?!.Wierzyć można tylko wbrew całej historii i logice świata.Lecz na tym właśnie polega istota wiary - na negacji wszelkich argumentów przeciw istnieniu Boga.Wiara jest marzeniem, a więc czymś piękniejszym i doskonalszym od siły rozumu.Kwestią serca.- To czemu pan wciąż taki bezsercowy, psiakrew?! - zaperzył się Sedlak.- Tak trudno panu marzyć, co?- Poczmistrzu kochany, ty dalej nic nie rozumiesz, widać ogłupia cię notoryczna lektura „Kapitału"! Uwierzyć w Boga jest zaiste dużo łatwiej niż zrozumieć dlaczego bogaci są nieszczęśliwi.- Panowie! - krzyknął mecenas.- Pofilozofujecie sobie jutro, a teraz nie kradnijcie nam czasu, tu się decydują losy ludzi!- Więc będziemy rozstrzygać te losy ciągnąc losy? - zapytał Stańczak.- Fortuna potoczy się kołem, dokona sprawiedliwego wyboru i odejdzie w hańbie jako winna śmierci sześciu pechowców !- Pański argument to czysta demagogia, panie profesorze! - zauważył Brus.- Cały ten popis ironizowania metafizycznego, obwinianie fortuny.- Pan chyba źle zrozumiał profesora, panie magistrze - przerwał mu Mertel, wymachując serwetką, którą właśnie otarł sobie wargi.- Profesor Stańczak był łaskaw wykpiwać nas, czyli potencjalnych winowajców.Co, oczywiście, jest równie bez sensu jak zrzucanie winy na los.Za śmierć któregokolwiek z więźniów winić można tylko okupanta, lub wojnę jako taką, ale nasw żadnym przypadku! Aspekt metafizyczny niewątpliwie tu istnieje, bo to jest rzeczywiście fatum, ale bieżąca realność jest teraz taka: my mamy uratować kilku spośród tych ludzi.Kropka, panowie! Pytanie: jak ich wybrać? Jestem przeciwko losowaniu! Kategorycznie przeciwko!- Słusznie! - dołączył się Kortoń.- Też jestem przeciwko loterii! To prawda, że wszyscy, których aresztował Muller, zasługują na pomoc.Ale niektórzy bardziej zasługują, proszę panów!- Czemu? - zdziwił się ksiądz.I Mertel, i Kortori pragnęli udzielić odpowiedzi Hawryłce, lecz wyprzedził ich swym „luzackim" basem Stańczak:- Bo wszyscy są równi, ale niektórzy są równiejsi, jak to w życiu, ksiądz jeszcze nie dostrzegł tego? Równość, tak biologicznie, jak i psychologicznie czyli mentalnie, to brednia, wbrew agitacjom jakobinów i bolszewików, i wbrew temu, co reklamował najwyższy przełożony księdza, Galilejczyk.- Jezus Chrystus chciał tylko, żeby maluczcy.- próbował argumentować Hawryłko, lecz profesor nie dał mu skończyć.- Chciał, aby wszyscy byli maluczcy, lub żeby wszyscy byli średni, w każdym razie podobni do siebie duchowo niczym parówka do parówki, proszę księdza! Tymczasem egalitarystyczny punkt widzenia jest całkowicie na bakier z biologią, z cywilizacją i z sensem, to czysty absurd.- Pan się powtarza, profesorze! - burknął Malewicz.- Nigdy nie dość powtarzania, że ideologia egalitaryzmu jest takim samym kłamstwem jak każdy system, który zawdzięczamy ideologom! Glina, z której ideolodzy próbują ulepić nowego człowieka, zawsze okazuje się błotem.- Nie wszyscy ideolodzy! - obruszył się Sedlak.- Pan jest adwokatem Hegla czy Marksa, drogi poczmistrzu? A może kauzyperdą drugorzędnych dialektyków - Engelsa, Lenina bądź innego kretyna?Nim Sedlak zdążył odwarknąć Stańczakowi, nad stołem przepłynął łagodny głos doktora Hanusza:- Drogi panie profesorze - pan, jako filozof, tworzy.__ Właśnie! - wyrwał się Brus.- Ja mamjuż tego dosyć, i panowie chyba też!.Wszystkie te pokićkane pseudofilozofie i pseudopsychologie, wszystkie te pieprznięte konstrukcje myślowe naciągane tak, że gumki w majtkach pękają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]