[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pięćdziesiąt batów, jak się nie znajdzie!  obiecywał psiarczykowi. Widziałeś się już zCeśką?  zwrócił się do Sewera prowadząc go na pokoje. Już się nawet zdążyła pogniewać na mnie! Możeś jej rzekł coś szpetnego? Nie pozwoli się ona zjeść w kaszy, czupurna do zastanowienia. I jedyna, powiadam ci, do konia i strzelby, o zakład trafia w pamfila o czterdzieści kro-ków z pistoletu.Nie paskudzą jej głowy stroiki, gachy i romanse jak drugim.I do rady ma nielada rozumek.Prawdziwy specjał!Wprowadziwszy go do swego pokoju, gdzie również jak w całym domu panował nieład ipieski, nie brakowało ich nawet na łożu i wielkim stole, wyciągnął się na ławie, pokrytejniedzwiedzią skórą, zapalił lulkę i dalejże brać go na spytki a spowiadać.Sewer chętnie pod-dawał się indagacji, niczego przed nim nie tając, zwłaszcza o insurekcyjnych zamierzeniachrozwodząc się obszernie, spodziewał się nakłonić go do sprawy.I nie doznał zawodu, gdyżstryj rozpromienił się niby żagiew na wichurze, a po różnych pro i contra zdeklarował sięuroczyście.27  Parol kawalerski, stawię się z kumami i czeladzią na placu! Choćby mi przyszło głowąnałożyć!  zerwał się rozanimowany. Boże jedyny, a ja zwątpiłem w Twoje miłosierdzie imniemałem, jako już ostatnie terminy przyszły na Rzeczpospolitą i wszystko kaput! O Jezukrzyżowany i trzeciego dnia zmartwychwstający!  padł na kolana modląc się w głos z takążarliwością i uniesieniem, iż Sewerowi łzy się cisnęły ze wzruszenia. Na koń i hajda na psubratów!  naraz zakrzyczał podnosząc się z klęczek. Czekajcież,kobyle syny, my wam wypiszemy na łbach gwarancje i przyjacielstwa! Bierz moich chłopówco do jednego, zabierz, co tylko może się przygodzić.Jakby mi ubyło z kopę lat! Mam ja ja-kieś superaty ocalone z barskiej  gruchnął obuszkiem w tarczę wiszącą na ścianie; przerazli-wy szczęk przeszył powietrze i wpadł rękodajny. Pokażę ci coś szczególnego.Kostek, światła i ojca Albina do mnie.Wnet się znalazła pochodnia i zaniepokojony franciszkanin. Poszukamy jakiego gąsiorka na dzisiejsze rekolekcje. Od siwuchy na jutrznię aż do małmazji na kompletę, wszystko narządzone. Lecz ad honores offertorium wypijemy czymś godniejszym. Kum Chmieliński najlepiej by zdeterminował, będzie mu markotno. Zachodzi okoliczność, jako musimy być samotrzeć  wyrzekł prowadząc do piwnic.Wchodziło się do nich z wielkiej sieni, po stromych i ciemnych schodach.Pacholik idącprzodem przyświecał smolistą pochodnią.Podziemia zamkowe były obszerne.Pełne sklepio-nych komór, kazamat, niskich izb prochowych i krętych przejść, tylko z rzadka oświetlonychsmugami światła, sączącego się ze strzelnic.Właśnie byli stanęli przed żelaznymi drzwiamisklepu, w którym mieściły się wina, gdy zjawiła się wielce zadyszana panna Cesia. Apage, satanas!  zakrzyczał mnich zastępując drogę. Nie pozwól waszmość.Wróć się, Ceśka, w tym sklepie nie może postać twoja noga. Jakoby wilka puścił między jagnięta!  dorzucił przerażony kapelan. Tylko zobaczę, mój stryjku, tylko powącham i pójdę sobie precz. Mówiłem ci nieraz, jako niewieście wapory przemieniają wina w kwas  przemówił sta-nowczo, iż odeszła zadąsana, oni zaś wsunęli się spiesznie do loszku, zamykając za sobądrzwi na klucz.Sklep był długi, niski, a podzielony dębowymi ścianami na pojedyncze komory.Każdej znich konsystowała inna nacja napitków: Hungaria zwała się pierwsza, gdzie w antałach i ba-ryłach czekały tęskliwie kresu wyzwolin wystało tokaje, rzewnie sposobiące maślacze i owekapki zdradliwe swoją zrałością; drugą przezywano Iberia, gdyż taiła w sobie upały słonecz-nych krain, słynne alikanty, muszkatele, małmazje i skarby dalekiego Cypru; Reipublicaenosiła imię najobszerniejsza, w której rezydowały w powinnym ordynku beczki miodów, na-lewek i starych gorzałek; powietrze w niej tchnęło lubością syconą pszczelnym zapachem.Ostatnia zaś, nie nazywana, lecz strzeżona podwójnymi bronami, stanowiła jakoby sanktu-arium, wybranym była miejscem, gdzie śniły same stężałe moce słońca, same rarytasy i naj-przedniejsze kordiały, wina i miody zgoła już bez ceny, a wydobywane w jeno rzadkie iszczególne okoliczności.Na dębowych stołach ciżbiły się brzuchate gąsiory w długiej koleilat i doli jednakiej, jakoby zrosłe z sobą, grubym kożuchem siwej pleśni pokryte, pajęczynamiomotane i kurzem potrząśnięte.Na chropawych ścianach widniały tu i owdzie zastanawiającedaty, wypisane smołą, niektóre sięgające czasów Sobieskiego.Stanęli w zbożnym skupieniu iczci przed tą najgodniejszą sędziwością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •