[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako prymus miałeś prawo wybrać miejsce pracy.Wybrałeś OficerskąSzkołę Wojsk Wewnętrznych, którą także ukończyłeś z wyróżnie-niem i wybrałeś pracę w łagrach o zaostrzonym rygorze (strogoworeżyma), na odcinku bracko-boguczańskim.Awansowałeś nieprze-rwanie do stopnia podpułkownika wojsk wewnętrznych.Następnie zarobiłeś na wyrok 10 lat z artykułu 273 kodeksu karnego ZSRR.Odsiedziałeś osiem lat.Po odsiadce zbudowałeś wremienkę obokmiejsca odbywania wyroku.Ożeniłeś się, masz dwoje dzieci wszkołach.%7łona nie szanuje ciebie: pije i włóczy się.Ty jednak niereagujesz, nie rozwodzisz się.Chyba się boisz.Ma na ciebie haka.- No, niemało ci nabajdurzyli.Większość z tego jest prawdziwa itrochę za pochlebna.Nie było tak różowo.Faktycznie, mógłbymprzestać być dizelistą , ale tylko w Czosnykowce - przymrużyłfiluternie oko.- W tajdze brak dizelistów.Chyba wiesz, że dwu-krotnie odmówiłem przydzielonego mieszkania w Ust-Ilimsku.Możewiesz, dlaczego?- Wiem, bo masz coś do spłaty.W Ust-Ilimsku dopadliby cię wierzyciele.- Błąd.Takie sprawy łatwiej załatwić w wremienkach, międzybyłymi zekami.Oni nie sypią, zamoczą (zabiją) i kamień w wodę.Są inne powody.Kariera też nie wchodzi w rachubę.- To co?- Były sprawy.Oj, były sprawy.Ale o tym potem.Może kiedyś,gdy będzie okazja i sposobność.No to widzę, żeśmy się powąchali ipomacali.Czas przejść do porządku dziennego.Jak? Mam zostać czywracać? Decyzja należy do ciebie - ciągnie dalej.- Możesz zostać, ale pod jednym warunkiem.- Jakim?- Koniec pytań.Chcę mieć spokój.Moje interesy są wszystkimznane i czyste.Nie chodzę krętymi ścieżkami.Nie chcę uwikłać się wjakieś bzdurne sprawy.- Nie zgadzam się.- Dlaczego?- Chcę ci zadać jeszcze jedno pytanie, a potem pytaj, badaj iledusza zapragnie.- Jakie?- Jak wyczułeś, że jesteś inwigilowany? Musiałeś być szkolony,czy tak?- Tak.Krótko pracowałem w naszej milicji gospodarczej (PG).Interesowałem się też siatką informacyjną.- No, to wszystko jasne.Pytaj, sprawdzaj, aż się przekonasz.Może uwierzysz i ulży ci.Bez tego też przeżyjesz.- Nie ma czasu.Wstępnie zawarliśmy pakt o nieagresji, więczawołaj swego psa.Trzeba go nakarmić, jeśli mamy iść na polowanie.- Masz rację.W Czosnykowce z żarciem zaczyna być zle.-Wyszedł i przywołał psa.Na dworze było zupełnie jasno, godzinaokoło dziesiątej.- Dokąd pójdziemy? Prowadz, jesteś tu gospodarzem.- Myślę, że pójdziemy na dwie skały.Często ukazują się z róż-nych stron.Nie trzeba rżnąć putiku, a powrót jest prosty.Trasę możnana luzie pokonać w ciągu krótkiego dnia.Po drodze można pogadać.Rzadko poluję - ciągnie dalej Stiepan.- Nie było za wiele czasu:najpierw nauka, potem łapanie stopni i awansów, pózniej odsiadka.Iw końcu najlepsze lata mam za sobą.Czasem, gdy chandra dopiecze,biorę strzelbę i włóczę się po tajdze, bardziej dla zabicia czasu iprzyrodniczych refleksji niż po bezpośrednie korzyści i łowieckietrofea.Proponuję polowanie do spółki, czyli po naszemu: do koł-chozu.Z góry uprzedzam, że niewielki ze mnie pożytek, ale zawszecoś.- Zgadzam się na wspólne polowanie.Zaskoczyłeś mnie ro-mantyczną refleksyjnością.Mnie z tego robiłeś zarzut.- A.ty znów swoje.Naczytałeś się, a tam napisali, że oficerwojsk wewnętrznych to kostyczny stupajko, chytrus i obłudnik.Dlasukcesu sprzeda nie tylko przyjaciela - jeżeli go ma - ale nawet własnąmatkę.Zapewniam cię, tak nie jest.Od 1936 roku do 1975 r, zaniewykonanie rozkazu lub zbyt miękkie pełnienie służby na karęśmierci skazano 20 tysięcy oficerów wojsk wewnętrznych.Około80% wyroków wykonano.Dane te podała gazeta Nowyj Mir.Wypada wierzyć.- Wierzyć można, ale nie tak od razu.więcej było kanalii niżaniołów.- Na pewno kanalie trafiały się, ale służbistów było najwięcej.Kanalie jednak, po ujawnieniu, wydalano ze służby.Natomiastsłużbistów awansowano, i słusznie.Niejeden gorzko żałował, że nasłużbie okazał ludzkie uczucia.Zek-kryminalista, szczególnie recy-dywista, bez skrupułów wykorzysta słabość dla własnych, przeważnieniecnych celów.Kto próbował uczuciowo interpretować regulamin,instrukcję, rozkaz - przeważnie zle kończył.Sołżenicyn, Bukowski,Pasternak opisali łagry z punktu widzenia więznia politycznego.Prawdziwi polityczni stanowili 2% wszystkich zesłanych.Gdyby cipanowie, nawet w trakcie odbywania kary, pełnili jakąś służbęfunkcyjną w oddziałach kryminalnych recydywistów, to zmienilibyszybciutko zdanie o pensjonariuszach łagrów.- To są ogólniki.Widzisz łagry z punktu widzenia nadzorcy.Jestto krzywy obraz, nie od środka, tylko z zewnątrz, przez szybę.Wi-dzisz, ale bez zapachu, dotyku, smaku.- Dopiekasz mi bez racji - oburza się.- A mój wyrok i odsiadka,to nie wewnątrz , to nie zapachy ? Kadra i nadzorcy traktowalimnie jako zdrajcę.Dla więzniów byłem byłym nadzorcą.Spróbuj ztym pożyć i popatrz na świat.Spokorniałbyś.Ale dla ciebie to tylkoogólnik.Więc może mały szczególik: otóż każdemu wyższemuoficerowi, od majora, zgodnie z regulaminem przysługuje tak zwana pomoc bytowa w postaci takich usług jak zachowanie czystości,rąbanie drzewa i ogrzewanie kwatery, przyniesienie wody, kantynowezakupy, słowem załatwianie tysiąca drobiazgów prostego codzien-nego życia.Jeden z oficerów dobrał sobie do tego celu młodego,trzydziestoletniego mężczyznę.Ten zrównoważony absolwent le-ningradzkiego konserwatorium muzycznego, pięknie malujący, a nadodatek syn popa, odsiadywał wysoki, dziesięcioletni wyrok.Wy-dawało się, że wybór był idealny.I tak w istocie było.Zleceniodawcabył zadowolony i wykonawca chyba też, bo bez połajanek dokładałnależytej staranności w wypełnianiu obowiązków, które wykonywał znaddatkiem.%7łyli w dobrej komitywie prawie trzy lata.Gdy był czas,zasiadali wspólnie do stołu, jedli te same potrawy, z tych samychnaczyń.Grali w szachy i dyskutowali.W tym okresie więzień sied-miokrotnie otrzymał - przy poparciu i pozytywnej opinii oficera -okresowe przepustki.Bezkolizyjne współżycie doprowadziło do dużego wzajemnegozaufania.Swego czasu więzień poprosił o sześć bochenków chleba,gdyż chciał się przysłużyć do skromnego urządzenia urodzin kolegi.Bez podejrzenia oficer wyciął nominał żądanej ilości chleba z własnejkarty żywnościowej i dał pieniądze na zakup.%7łartując dodał: złóżżyczenia solenizantowi ode mnie.W nocy ten więzień uciekł z dwomainnymi.Wysłane patrole pościgowe po pięciu dniach doprowadziłyuciekinierów do obozu.Schwytano ich prawie 60 kilometrów od miejsca ucieczki Czywiesz, co zaufany więzień zeznał na pierwszym przesłuchaniu? Otóżbez bicia i tortur, za obietnicę złagodzenia wyroku, zeznał, że oucieczce wiedział oficer, że wspólnie ją planowali i organizowali, adowodem są kartki na dodatkowy zakup chleba.Zeznania te po-twierdzili współuczestnicy ucieczki, których oficer nie widział naoczy.No, teraz orzekaj, kto tu anioł, a kto kanalia.Kto przez szybęogląda życie, a kto od wewnątrz.- Straszne! Za podłe, aby było prawdziwe.- Może chcesz numer sprawy albo sentencję wyroku? - patrzybadawczo w wielkim napięciu.- Nie, nie chcę.I tak nie dadzą mi pogrzebać w aktach.Ale tenoficer, to chyba ty.- Nie ma czym się chwalić.Moskwa nie wierzy łzom.Było, mi-nęło.Zamyśliłem się.Albo ten Stiopa to tragiczna postać, alboszczwany lis, który niby się rozkleił , a faktycznie wciąga głębiej i toinną metodą: na zaufanie.Wierzyć mu, nie wierzę, ale zwątpienieposiał.Idziemy w milczeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]